Śląsk: Decentralizacja to umowa dla wszystkich, nie dla wybranych
Czy to śmierć, kryzys, a może zadyszka ruchu regionalnego w śląskiej polityce? Takie pytania postawiliśmy w DZ przed dmowa tygodniami i wciąż staramy się znaleźć na nie odpowiedzi. Pisaliśmy o wypaleniu głównej idei RAŚ („Autonomia 2020”), wypaleniu liderów, ale także stracie wielkich ambasadorów śląskości: Kutza czy Smolorza. W odpowiedzi na to publikowaliśmy już opinie m.in. Jerzego Gorzelika, Henryka Mercika, Małgorzaty Myśliwiec, Aleksandra Koeniga czy Grzegorza Frankiego. Dziś Ilona Kanclerz i wielce interesujący tekst dwojga autorów: Arkadusza Radwana i Anny Wojciuk. Ten tekst to polemika z regionalistami, którzy odnaleźli śląskie postulaty w ideach przyświecających nowemu ruchowi na rzecz zdecentralizowania kraju (zdecentralizowanaRP.pl). Czy jednak śląscy regionaliści prawidłowo odczytali intencje inicjatorów decentralizacji? Zapraszamy do lektury. Bardzo ciekawe, zniuansowane spojrzenie. Tak właśnie - w mądrej debacie ludzi rozumiejących potrzebę wzmocnienia środowisk lokalnych - ucierają się dobre idee. Zapraszamy do dyskusji.
Decentralizacja to umowa dla wszystkich, nie dla wybranych
Arkadiusz Radwan
Anna Wojciuk
Piątkowe wydanie „Dziennika Zachodniego” opublikowało tekst współautora niniejszej polemiki oraz Antoniego Dudka „Wszyscy płacimy za konflikt. Decentralizacja obniży rachunek”, prezentujący ideę Zdecentralizowanej Rzeczpospolitej. Już w tym samym wydaniu DZ do naszych propozycji reform ustrojowych odnieśli się Aleksander König i Małgorzata Myśliwiec. Bardzo cieszy nas, że dopiero co ogłoszone dokumenty programowe współtworzonego przez nas stowarzyszenia Inkubator Umowy Społecznej (ZdecentralizowanaRP.pl) zdołały przekonać Ruch Autonomii Śląska do odstąpienia od swoich dotychczasowych, zupełnie nietrafionych propozycji reform ustrojowych.
Groźny pomysł RAŚ
Wypowiedzi, z których wynika, że Ruch Autonomii Śląska popiera proponowane przez nas rozwiązania, oznaczają bowiem wycofanie się z całej dotychczasowej koncepcji zmian ustrojowych lansowanych przez RAŚ. Przypomnijmy zatem, że autorski projekt konstytucji, zamieszczony na stronie internetowej RAŚ (dalej: projekt RAŚ) proponował asymetryczną decentralizację państwa polskiego, która naszym zdaniem jest wyjątkowo groźnym pomysłem ustrojowym. Należy tu zwłaszcza zwrócić uwagę na art. 176 i 177 projektu RAŚ, które jednoznacznie stwierdzają, że województwa autonomiczne mogą przejąć kompetencje państwa w obszarach, które projekt RAŚ wymienia. Oznacza to, że różne województwa mogą przejmować (lub nie) różne kompetencje i w odmiennym zakresie. Szczegóły określałyby „statuty autonomii” zatwierdzane i zmieniane dla każdego województwa przez Sejm i Senat RP (i to nawet bez wymogu uzyskania wyższej niż 50%+1 większości, zob. art. 120 projektu RAŚ). Proces ten, jak wyraźnie wynika z art. 176 ust. 2 projektu RAŚ, odbywałby się w systemie ciągłym, bo projekt RAŚ przyznaje województwom bliżej niesprecyzowane „prawo do rozszerzania zakresu przysługujących im kompetencji” (art. 176 ust. 2).
Programowanie problemów
Obydwa filary koncepcji autonomicznych województw według projektu RAŚ: opcjonalne przejmowanie kompetencji oraz perspektywa permanentnych negocjacji pomiędzy każdym z osobna regionem a centrum uważamy za wyjątkowo nietrafione. Pomysły te oznaczają bowiem po pierwsze asymetryczną decentralizację, która charakteryzuje państwa borykające się z problemami separatyzmów. A po drugie, funduje państwu, które zgodziłoby się na takie rozwiązanie ustrojowe, niekończący się proces negocjacji statutów województw autonomicznych, w ramach którego nie można nigdy być pewnym, jakie są reguły gry. Te zgubne pomysły prowadzą wprost do problemów, z jakimi mierzy się np. Hiszpania w relacji z Katalonią - w przeszłości stawiana niejednokrotnie za przykład przez Jerzego Gorzelika. Od takich inspiracji należy się kategorycznie odciąć.
Szkodliwa asymetria
Współtwórczyni Nowej Ekonomii Instytucjonalnej, noblistka Elinor Ostrom, słusznie stwierdza, że „instytucjonalne szczegóły” są przy projektowaniu rozwiązań w skali państwa ważniejsze niż ogólny kierunek. W tym duchu wyjaśnijmy zatem szczegółowo, czym różni się projekt Zdecentralizowanej Rzeczpospolitej od wspomnianych postulatów z projektu RAŚ.
Decentralizacja może przybrać dwa modele: symetryczny i asymetryczny. W modelu decentralizacji symetrycznej, każdy region (województwo) posiada jednakowy zakres praw i obowiązków oraz jednakową pozycję względem centrum. Wszelkie zmiany w rozdziale kompetencji między samorządem województwa a władzą centralną, tj. zwiększenie albo uszczuplenie zakresu decentralizacji, mają skutek dla wszystkich województw albo dla żadnego. Stopień decentralizacji jest zatem wynikiem umowy społecznej wszystkich obywateli Rzeczpospolitej Polskiej, a nie jedynie wynikiem negocjacji przywódców danego autonomicznego województwa z aktualną większością sejmową. W modelu proponowanej przez nas strategicznej decentralizacji województwa in gremio stanowią przeciwwagę dla władzy centralnej. Mogą one dzięki temu stać się wzmocnieniem równowagi w obrębie samej władzy centralnej (tzw. trójpodziału), ponieważ można w nich zakotwiczyć niezależne instytucje centralne (zwłaszcza PKW, KRS, TK, SN, NSA, NIK, a być może także CBA, IPN, KRRiT i inne). W ten sposób równowaga horyzontalna może zostać wzmocniona kotwicą wertykalną, co przyczyni się do stabilizacji i większej rozliczalności władzy publicznej. Decentralizacja symetryczna stworzyła jedne z najbardziej stabilnych systemów demokratycznych na Zachodzie, takie jak USA czy powojenne Niemcy i Austria.
W odróżnieniu od tego modelu decentralizacja asymetryczna oznacza przyznanie szczególnych uprawnień dla niektórych regionów (regiony autonomiczne). Przyznanie takich uprawnień jest najczęściej uzasadniane historycznie. Ma jednak istotne znaczenie dla teraźniejszości i przyszłości, ponieważ stanowi zaczyn samonapędzającego się mechanizmu: przyznanie szczególnej autonomii wzmaga poczucie wyjątkowości i odrębności regionu, to poczucie staje się dla regionalnych polityków pożywką dla organizowania osi sporu politycznego wokół kwestii autonomii. Dobrymi ilustracjami niedobrej (asymetrycznej) decentralizacji są tutaj Hiszpania (Katalonia, Kraj Basków), Wielka Brytania (Szkocja, Irlandia Północna) czy Włochy (Lombardia, Wenecja Euganejska). Nawet jednak abstrahując od separatyzmów, łatwo dostrzec ewidentne wady rozwiązań asymetrycznych: jeśli stopień autonomii jest dobrem indywidualnie negocjowanym między władzą centralną a regionami, wówczas tworzy to zachęty do oportunistycznych działań po obu stronach. Władze regionalne mają stale „pod ręką” kartę separatystyczną, którą mogą zagrać, aby przesłonić inne problemy. Z podobnych pobudek władze centralne mogą konsolidować poparcie społeczne pozostałej części kraju dla odparcia żądań regionu autonomicznego.
W obszarach, w których tylko niektóre województwa uzyskały autonomię, władze centralne wciąż muszą dostarczać usługi publiczne na rzecz pozostałych województw. Zamiast więc wzmacniać lokalne społeczności i elity w całym kraju, włączając je w zarządzanie wspólnym państwem, jeszcze bardziej pogłębiamy różnice między słabymi regionami zależnymi od centrum a regionami autonomicznymi.
Umowa, nie plebiscyt
Ciągłe negocjowanie granic autonomii, a przynajmniej jego widmo, to destabilizacja kraju. Taki model zaciera podział między „polityką konstytucyjną”, czyli procesem uzgadniania wspólnych instytucji państwa, oraz „zwykłą polityką”, w której toczy się na bieżąco demokratyczny spór i konkurencja ofert politycznych. Między decentralizacją asymetryczną (regiony autonomiczne) a decentralizacją symetryczną (strategiczna decentralizacja) zachodzi zatem fundamentalna różnica w logice funkcjonowania: ta pierwsza (asymetryczna) jest wynikiem permanentnych, bilateralnych targów między regionem autonomicznym a władzą centralną, ta druga (symetryczna) jest rezultatem umowy społecznej wszystkich obywateli.
W modelu autonomicznym utracie ulega też potencjał wykorzystania omówionej wyżej kotwicy wertykalnej. Aby regiony (województwa) mogły wzmacniać państwo, jako grunt do zakotwiczenia w nich niezależnych instytucji centralnych, musi zostać zapewnione równoważenie między regionami a centrum. Jeśli zakres autonomii miałby być wynikiem bilateralnych ustaleń, wówczas sprawowanie pieczy nad niezależnością centralnych instytucji mogłoby być przedmiotem targów na linii region-centrum, co podważa ideę równoważenia i staje się pożywką politycznej korupcji.
Potrzebna rewizja
Ruch Autonomii Śląska należy do wielu środowisk, które od dawna dostrzegają zalety decentralizacji. To przekonanie jest kierunkowo słuszne. Należy jednak przestrzec, że nie każda decentralizacja jest dobra. Niektóre jej odmiany mogą być wręcz groźne. Przykładem takiego wadliwego projektu jest propozycja konstytucji RAŚ przewidująca autonomiczne województwa w modelu asymetrycznej decentralizacji. Dlatego cieszą nas wypowiedzi sugerujące, że intelektualiści związani z Ruchem Autonomii Śląska zrewidowali swoje wcześniejsze koncepcje. Mówiąc ogólnie, byłoby dobrze dla Polski, gdyby Śląsk - region bogaty kapitałem materialnym i intelektualnym - myślał o swoim miejscu w Rzeczpospolitej nie w kategoriach stojącego gdzieś z boku „wyjątku”, ale w kategoriach lidera reform i modernizacji naszego kraju. Oznaczałoby to pierwszy sukces projektu Zdecentralizowanej Rzeczpospolitej!
Arkadiusz Radwan jest adwokatem, profesorem prawa na Uniwersytecie Witolda Wielkiego w Kownie i prezesem krakowskiego Instytutu Allerhanda.
Anna Wojciuk jest dr. hab. politologii na Uniwersytecie Warszawskim.
Z Iloną Kanclerz z ŚPR rozmawia Marcin Zasada.
Czy to koniec ŚPR?
To zależy od najbliższych miesięcy. Dla mnie ŚPR nie jest dziś organizacją, jaką zakładaliśmy. Celem było tworzenie szerokiej reprezentacji Ślązaków oraz działania na rzecz samorządności, decentralizacji czy dialogu. Dzisiaj w ŚPR brakuje mi zarówno członków założycieli, jak i pragmatycznego polepszenia jakości życia w regionie i świadomości potrzeby reprezentacji Ślązaków na wszy-stkich szczeblach władzy. Strata każdego potencjału twórców partii jest niezastąpiona.
Pani w ŚPR jeszcze jest?
Jestem. Ze spokojem analizuję i próbuję dostosować marzenia oraz wizję nowoczesnego, otwartego, ambitnego regionu do obecnej sytuacji w partii. Pytam przewodniczącego Rafała Adamusa, który mówi o wyborczych walkach frakcji, czy będziemy realizować misję założycieli. Cieszą mnie opinie np. sekretarza Piotra Snaczkego, który w osobistym, emocjonalnym wpisie na FB mówi, że jestem najbardziej pracowitą i kompetentną osobą, czy członka rady politycznej Józefa Porwoła nazywającego mnie damą śląskiej polityki. Silne wsparcie struktur sprawia, że widzę sens pracy organicznej w terenie. Poza ŚPR także wiele się dzieje. Mamy za sobą „mały stół śląski” z członkami Związku Górnośląskiego, Ślonzoków Razem i liderami śląskich środowisk. Będziemy realizować wspólnie zadania związane z promocją tożsamości, kultury i języka regionalnego. Powstaje komitet do wspólnych obchodów np. Tragedii Górnośląskiej. Widzimy także możliwość zjednoczenia decyzji wyborczych. Tworzymy ponadpartyjną przestrzeń do dialogu i realizacji wspólnych postulatów, roboczo nazwaną Inicjatywą Regionalną. Jestem dobrej myśli.
Konkurencyjna partia?
Na razie to projekt, który nie wyklucza mojej pracy w ŚPR. Jeśli w niej uda się lekko skorygować kierunek, będziemy współpracować. Mam nadzieję że ŚPR nie stanie się za ciasną formułą, by zaspokoić ambicje mieszkańców regionu.
Może to tylko pani ambicje?
Na szczęście nie. Mówiąc to, myślę o moich przodkach, ale i o moich dzieciach. Lokalny patriotyzm, umiłowanie naszej kultury, sztuki, a jednocześnie śmiałe projektowanie przyszłości to silny region i dobrobyt.
Pani kolega z ŚPR, Aleksander König, uważa, że pani jedyna nie potrafi pogodzić się z wyborczą porażką.
Z pobłażliwością i dystansem podchodzę do prób zaistnienia nowych kolegów w ŚPR. Nie czuję się odpowiedzialna za decyzje, na które nie miałam wpływu.