Skrzydła Ewy Minge
Kim jest osoba, która zdobyła pieniądze, światową sławę, uznanie i pomaga chorym na raka osobom? I dlaczego kocha Zieloną Górę?
Ewa Minge to znana na świecie projektantka mody. Urodziła się w 1967 roku w Szczecinku, ale najbardziej związana jest z Ziemią Lubuską. Od 14 lat mieszka w Zielonej Górze. Choć nadal często słyszy w sklepie czy na deptaku słowa: - O jak to miło, że pani nas odwiedziła!
Zanim się zjawiła w naszym województwie, studiowała w Poznaniu (kulturoznawstwo i historia sztuki). Do Lubuskiego przyjechała za głosem serca. Zamieszkała w Pszczewie. Z mężem marynarzem. Pierwszy syn Oskar urodził się w Międzyrzeczu. Potem na świat przyszedł drugi - Gaspar.
Jak dziś wspomina - wtedy w Pszczewie był jeden sklep. Jeździli na zakupy do Poznania, Gorzowa, Zielonej Góry. Południowa stolica województwa bardzo się jej spodobała. Któregoś razu powiedziała do siebie: - Kiedyś tu zamieszkam! I tak się stało.
Znajomi mówią o niej, że lubi wyznaczać sobie cele i uparcie do nich dąży. Do swych idei potrafi skutecznie przekonać innych. Ona sama przyznaje, że np. kiedy kierowała swoją 100-osobową załogą, czasem ludzie wątpliwi, czy potrafią sprostać zadaniom. Wtedy szła na halę, kazała wyłączyć maszyny. I mówiła. Prosto z serca. Ludzie dostawali skrzydeł.
Zanim zapadła decyzja o zamieszkaniu w Zielonej Górze, przeżyli warszawski epizod. Tak miało być lepiej dla dzieci. Większe możliwości... A te korki, marnowanie czasu. Była już pewna, że nie nadaje się do życia w wielkim mieście. Wytrzymała tylko rok. Przeniosła się do Winnego Grodu. Na pewien czas. W końcu synowie wyjechali do Wrocławia na studia. Oskar na prawo, Gaspar na psychologię. Ona coraz bardziej przekonywała się, że jej miejsce na Ziemi to Zielona Góra. Tylko jak tu powiedzieć synom, że nigdzie się stąd nie przeprowadzi? Aż tu sami stwierdzili: wracamy do Zielonej!
Ewa Minge wiele razy podkreśla, że kocha to miasto, region. Że Lubuskiemu wiele zawdzięcza. Że tu spotkała niesamowitych ludzi, na których może zawsze polegać. A to największy kapitał w życiu.
Choć na brak pieniędzy nie narzeka, nie rozpieszcza swoich synów. Ma zasadę: muszą zarabiać na siebie.
- Czas na dziedziczenie przyjdzie po mojej śmierci, jeśli będzie jeszcze co... - podkreśla.
Modą i luksusowym wzornictwem przemysłowym zajmuje się od 1994 r. Swoje kolekcje pokazuje w Berlinie, Mediolanie, Moskwie, Wiedniu, Barcelonie, Madrycie, Paryżu, Rzymie, Nowym Jorku. Współtworzyła wizerunek wielu znanych osób (m.in. Jolanty Kwaśniewskiej). Jako pierwsza Polka została zaproszona na pokaz na Schodach Hiszpańskich w Rzymie...
Marszałek Elżbieta Polak mówi o E. Minge, że to kobieta z pasją i apetytem na życie.
Projektowanie sprawia jej radość, ale jeszcze większą pomaganie. Ona sama przyznaje, że wspiera z egoizmu. Bo czerpie z tego powodu satysfakcję.
Prezydent Zielonej Góry Janusz Kubicki przyznaje, że od pierwszego spotkania z E. Minge jest pod wrażeniem jej entuzjazmu, zaangażowania, zarażania pozytywną energią.
- Przed panią Ewą cały świat, a stworzyła Dom Życia w Zielonej Górze - podkreśla J. Kubicki. - Przecież nie musiała tego robić.
Wcześniej, dokładnie rok temu, założyła Fundację Black Butterfly, dzięki której utarcone skrzyła ludzi ponownie odrastają... Psycholog, prof. Tatiana Rongińska z UZ też zaangażowała się w Dom Życia (wsparcie psychologiczne, prawne, artterapia itd.), bo jak przyznaje, jest pod wrażeniem E. Minge.
- Jedni łowią ryby, a moją pasją od zawsze jest pomaganie - przyznaje projektantka.
Od lat wspiera wiele rodzin, choć głośno o tym nie mówi.
Ale i nad nią pojawiły się czarne chmury. W pewnym momencie życia została bezdomną. I sama z dwójką dzieci. Nie załamała się, bo wierzyła w ludzi. Momentem przełomowym był list od rodziny z Cybinki, której wcześniej pomagała. Teraz oni chcieli jej oddać swój dom. Bo nic innego nie mieli.
Wiele dobrego zaznała od ludzi, gdy sama zachorowała na nowotwór. Dziś mówi, że największym skarbem jej 49-letniego życia jest jej zdrowie, którego nie miała i o które ciężko walczyła. Dobrze wie, jak czuje się człowiek, gdy słyszy: rak!
Stąd wciaż rozwija Dom Życia. W czwartek przedstawiła mediom, co już zostało zrobione i co będzie w przyszłości. Bo jak mówi - lubi się rozliczać.
Martwi ją tylko, że czasem ważniejsze dla innych jest to, jaki ma makijaż niż to, jak pomóc naprawdę potrzebującym. Przeżyła komentarze na temat jej zdjęcia na portalach plotkarskich (była wtedy chora).
Radni zielonogórscy mieli okazję poznać ją, gdy przyszła na sesję z prośbą o lokal na Dom Życia. Stwierdzili, że wie czego chce. I że potrafi mocno dupnąć nogą. Jak trzeba. Osobowość! Czy czasem gwiazdorzy? - Miałaby do tego prawo, ale tego nie robi - mówią znajomi.