Skradziono chorągiewkę z grobu. Jakie intencje kierowały złodziejem?
Redakcję „Gazety Pomorskiej” odwiedził nasz stały czytelnik, Dominik Kowalczyk z Inowrocławia, którego zbulwersowała kradzież chorągiewki z grobu jego ojca na jednym z miejscowych cmentarzy. Oto treści pisma, jakie ze sobą przyniósł.
„Włąśnie rodzi się piękna tradycja Dnia Żołnierzy Wyklętych. W związku z tym na grobie mojego ojca Władysława - żołnierza Armii Krajowej, zapaliłem znicz oraz umieściłem chorągiewkę z kotwicą, która była symbolem Polski walczącej - walki z okupantem niemieckim w czasie II wojny światowej. Po trzech dniach odwiedziłem grób ojca i - niestety - chorągiewki już nie było. Zresztą, to nie pierwszy tego typu przypadek - była to już bowiem kolejna kradzież takiej właśnie chorągiewki z grobu mojego ojca.
Ohydna „tradycja” okradania grobów liczy sobie tysiące lat (dawniej okradano, na przykład, piramidy egipskie), ale kradzieży dokonywano głównie z chęci zysku. A w tym wypadku? Jakie intencje kierowały złodziejem? Dla mnie ta chorągiewka w biało-czerwonych barwach ma wartość emocjonalną i wymiar głęboko patriotyczny, jaką więc ma wartość materialną dla złodzieja?
Nie wiem czy złodziejem chorągiewki jest zwykła „hiena cmentarna”, czy epigon „komuny”, UB, ZOMO itp., a więc symboli dawnego „czerwonego” systemu, któremu nie odpowiada odradzanie się właśnie idei patriotyzmu i prawdziwie wolnej Polski?... - pyta z goryczą w konkluzji swego pisma Dominik Kowalczyk...
(AB)