Skoro są Kombi i Kombii, to jest konflikt [ROZMOWA]
Ze Sławomirem Łosowskim, założycielem, kompozytorem i liderem grupy Kombi rozmawiamy o przeszłości i powrocie zespołu na rynek.
Zespół Kombi znów jest na trasie i przyjechał do Poznania, ale w ostatnich latach głośniej było o zespole Kombii. Co się z Panem działo przez te lata, że o Panu było słychać mniej niż o kolegach?
Ta cisza nie zależała ode mnie tylko od mediów, które nie zauważały, że Kombi istnieje. Natomiast zespół o łudząco podobnej nazwie Kombii dominował, szczególnie w mediach komercyjnych i w ten sposób ludziom wydawało się, że to jest kolejne wcielenie zespołu Kombi. Tamten zespół tworzą muzycy, którzy odeszli ćwierć wieku temu z zespołu Kombi, a ja miałem niestety trudną sytuację rodzinną i mój powrót, i przywrócenie zespołu do funkcjonowania wiązał się z wieloma trudnościami, które musiałem pokonać. Ale od paru lat gramy, koncertujemy, nagrywamy płyty, czego dowodem nasza obecność w Poznaniu i zamierzamy nadal funkcjonować niezależnie od tego czy media zauważą, że Kombi istnieje czy nie. Niektóre media już nas zauważają, a niektóre "nie zauważają" jeszcze naszych płyt i naszej obecności na rynku. Nie mamy na to wpływu
Skoro jest zespół Kombi i Kombii czy nie ma konfliktu?
Konflikt jest skoro jest zespół o podobnej nazwie do oryginalnej, ale rozwiązanie tego konfliktu nie leży po naszej stronie.
Dlaczego koledzy odeszli?
Niewiele jest zespołów, które grają w tym samym składzie przez 20, 30 czy 40 lat. To jest normalna sprawa, że składy się zmieniają, najczęściej z powodów muzycznych. Jeśli ktoś chce realizować swoje własne muzyczne pomysły to odchodzi z zespołu, w którym trzeba być podporządkowanym liderowi. W zespole Kombi liderem i osobą decyzyjną jestem ja. Dlatego 25 lat temu odszedł gitarzysta i wokalista Grzegorz Skawiński, który zapragnął grać muzykę ostrzejszą, inną od tej, jaką gra zespół Kombi, a poza tym chciał też pracować jak to określił "na własny rachunek". Z nim odszedł jego bliski kolega Waldemar Tkaczyk.
Co się z Panem działo. Mówił Pan, że miałeś trudne sprawy rodzinne. A muzycznie jak to wyglądało?.
Wtedy kiedy oni odeszli, akurat moja żona przestawała chodzić. Była chora na stwardnienie rozsiane i musiałem się nią zająć. Owszem już zacząłem przesłuchiwać nowych muzyków, potencjalnych kandydatów do zespołu w miejsce tych dwóch, którzy odeszli, ale jednak z powodu sytuacji rodzinnej zawiesiłem działalność Kombi. Taka sytuacja trwała około 10 lat. W tym czasie udało mi się wydać instrumentalny album "Nowe narodziny" i na tyle zorganizować opiekę nad chorą, że od 2004 roku zacząłem krok po kroku przywracać Kombi do życia.
Znalazł Pan nowych muzyków? Jakie jest nowe Kombi?
Oczywiście że tak. Przede wszystkim w nowym Kombi gra perkusista, który zagrał jeszcze w starym składzie. Tomasz Łosowski, mój syn. On debiutował na koncercie z okazji 15-lecia w 1991 roku. A więc dzisiaj ze starego składu jest nas dwóch. Potem doszedł wokalista Zbyszek Fil, następnie basista Karol Kozłowski. Czasem na koncertach grają z nami gościnnie gitarzyści. Akurat do Poznania na koncert kameralny przyjechaliśmy w kwartecie.
Był koncert w Poznaniu, ale jest też nowa płyta...
Są dwie płyty: studyjna "Nowy Album" z premierowymi utworami, wydana w ubiegłym roku z okazji naszego 40-lecia i koncertowa zatytułowana "Koncert 40-lecia", właśnie teraz wydana. To zapis koncertu jaki odbył się z okazji naszego 40-lecia w Gdańsku 24 czerwca 2016 roku. Album składa się z DVD z 18 utworami i CD z 15 utworami.
Nie kusiła Pana nigdy działalność solowa. Na początku miał Pan trio Akcenty, ale w świecie wielu muzyków grających na instrumentach klawiszowych koncentruje się na działalności solowej jak na przykład Rick Wakeman.
Ja cały czas mam swój własny projekt muzyczny, więc nie bardzo widzę potrzeby, aby poza projektem Kombi tworzyć jeszcze kolejną sytuację. Może i mógłbym to zrobić, gdyby mi czas pozwolił. Raz to się stało. Wszak nagrałem wspomnianą wcześniej instrumentalną płytę "Nowe narodziny" tylko z perkusją i z basem w jednym utworze, ale i ona niewiele odskoczyła od charakterystycznego stylu Kombi. Utożsamiam się z tym wszystkim co jest w Kombi. Mam na to wpływ i większość utworów to moje kompozycje.
Twoja jest też większość utworów, które grają koledzy w zespole konkurencyjnym. Nie czarujmy się oni bazują głównie na starych przebojach. Nowych piosenek jest trochę
My też gramy na koncertach niewiele nowych piosenek choć mamy ich dużo. Gramy kilka, bo publiczność domaga się hitów, których mamy w repertuarze bardzo dużo. Dlatego nasz program składa się przede wszystkim z nich.
Dlaczego ludzie chcą słuchać głównie starych utworów? Nie jest Pan pierwszym wykonawcą, który o tym mówi.
To tak jak z wprowadzeniem nowego proszku do prania. Ludzie słuchają muzyki, która jest promowana i to działa jak reklama. Utożsamiają się z tą muzyką, zakochują się przy jej akompaniamencie. Czasem też tańczą i te wspomnienia potem się utrwalają, a z kolei nowe utwory często wydają się już nie takie i już może ich nie kręcą. Popularność wiąże się z tym, że jest to zawsze jakiś rodzaj komercji. A więc te piosenki, które daje się na singla są najbardziej melodyjne, wpadają w ucho. Tak działa muzyka rozrywkowa. Niezależnie od tego czy jest to grupa X czy zespół Kombi. Po prostu daje się jeden czy dwa przeboje na single i najczęściej ludzie utożsamiają się z tymi singlowymi piosenkami. Znamy wiele przypadków, że szeroka publiczność nie zna naszej muzyki z płyt. Nawet tych starych z lat 80. Zna tylko te podstawowe utwory i na podstawie "Słodkiego, miłego życia" czy "Black and White" wyrabiają sobie zdanie o muzyce zespołu nie zagłębiając się w całą jego twórczość. A twórczość zespołu Kombi jest bardzo obszerna, bo są w niej utwory instrumentalne, ballady i utwory ostrzejsze, bardziej elektroniczne i mniej elektroniczne, to jest cale bogactwo naszej muzyki. A jednak ludzie wybierają te podstawowe przeboje. Dlatego na koncertach grane są głównie hity.
Jaka przyszłość Kombi? Jakie są wasze plany?
Wyszła płyta koncertowa więc całe nasze działanie rozgrywa się wokół niej. Koncertujemy i w przyszłym roku nagramy zapewne nowe utwory. Natomiast w tym roku pointujemy wszystko to, co wiąże się się z 40-leciem. Oprócz płyty wydaliśmy też książkę.
Proszę o niej opowiedzieć...
Książka była pomysłem naszego menedżera Wojtka Korzeniewskiego. Książka jest historią mojego zespołu, która jest nierozerwalnie związana z moim życiem. Książka nosi tytuł "Kombi - Słodkiego, miłego życia - Prawdziwa historia” Wydało ją wydawnictwo In Rock z podpoznańskiego Czerwonaka. Jest to opowieść o najważniejszych faktach z życia zespołu. Od początku, gdy założyłem zespół pod nazwą Akcenty, poprzez zmianę jego nazwy na Kombi, aż do teraz. Jest w niej dużo ciekawostek, często dowcipnych z naszych tras koncertowych. To jest tak zwany wywiad rzeka czyli rozmowa Wojtka ze mną. Wojtek jako menedżer, który przez te 40 lat pracuje ze mną, jest uczestnikiem tych wszystkich wydarzeń opisanych w książce. W związku z tym mógł dodać też wiele od siebie. W książce dużo jest zdjęć, które wcześniej nie były publikowane, plakatów, okładek płyt, a także moich rysunków.