Skończmy ze złą sławą myśliwych
Kim jest myśliwy? Pewnie jakieś 95 proc. zapytanych odpowiedziałoby, że to człowiek, który strzela i zabija zwierzęta. Słowem, poluje.
Myśliwskie tradycje w naszej świadomości ograniczają się do widoku krwawego pokotu.
- Pokot nie jest krwawy, jest tak naprawdę przesiąknięty symboliką i mnóstwo w nim akcentów podkreślających nasz szacunek w stosunku do zwierząt i natury - podkreśla Jacek Banaszek, członek zarządu Okręgowego Polskiego Związku Łowieckiego w Zielonej Górze...
Lubuscy myśliwi nie ukrywają, że są nieco zmęczeni krwawym stereotypem. Stąd starają się przekonać, że myślistwo nie ogranicza się do pociągania za spust i popijawy nad martwymi zwierzętami. Przekonać się o tym może każdy chociażby w najbliższą sobotę, podczas uroczystego zakończenia sezonu łowieckiego. Swój udział zapowiedział ordynariusz diecezji zielonogórsko-gorzowskiej biskup Tadeusz Lityński, ale najciekawszy może się okazać przemarsz uczestników z kościoła chy-nowskiego do siedziby PZŁ. Sztandary, mundury, sygnaliści...
- Tak, ceremoniał to jeden z elementów, do których przywiązujemy dużą rolę - tłumaczy Andrzej Skibiński, prezes Okręgowej Rady Łowieckiej. - Mamy wiele odwołań do ceremoniału wojskowego, tradycji rycerskiej. Tutaj, w Lubuskiem, z jednej strony mamy wielkich myśliwych i leśników przybyłych z Kresów, z drugiej strony budujemy swoją własną tradycję. I tak naprawdę nie rozumiem, dlaczego szukając jakiegoś wyróżnika regionu, nie zauważamy myśliwych i ich kultury. Bo dochody z eksportu dziczyzny bardzo chętnie podliczamy.
Słowa, słowa, słowa...? Jak przekonują liderzy myśliwskiego środowiska nie tylko. Pracują nad opinią. Niestety okazuje się, że im większa miejscowość, tym łowiectwo ma gorszą opinię. Nie na wiele zdają się pogadanki w szkołach, spotkania z młodzieżą. Owszem, bronią chłopcy się interesują, ale i tak w roli naszej leśnej zwierzyny najmłodsi widzą tylko bohaterów kreskówek. Myśliwi nie czują się elitą i uważają, że decyzja o życiu i śmierci zwierząt związana jest z odpowiedzialnością. I przyznają, że jak w każdym środowisku, także u nich zdarzają się czarne owce, które starają wykluczyć. Stąd coraz bardziej ścisłe przestrzeganie zasad etyki, eliminowanie osób, dla których bycie myśliwym to tylko możliwość pociągania za spust.
- Dla mnie nie jest także zrozumiałe to dziwaczne pojmowanie ekologii - dodaje Jan Olszewski, członek ORŁ. - Bo w moim przekonaniu jesteśmy znacznie bardziej ekologami niż wielu tzw. zielonych. Zobaczmy, ile robimy dla utrzymania natury. To dzięki nam przetrwał żubr, mamy w Lubuskiem daniele i bobry, to my wkraczamy, gdy zwierzęta wchodzą w konflikt z rolnikami. U nas myślistwo to ruch społeczny, a nie sport lub komercja.
Lubuscy myśliwi teraz zamierzają zapolować na złą opinię. Plany mają ambitne - od pokazów kulinarnych, poprzez myśliwskie bachusiki i imprezy plenerowe po multimedialną prezentację w Centrum Przyrodniczym. Co chcą udowodnić? Że oprócz pokotów są także kolekcjonerzy, sokolnicy, sygnaliści i strażnicy myśliwskiej tradycji. I miłość do lasu.