Koszalin/Czaplinek: Nie ma ciała, nie ma zbrodni? To mit. Takie sprawy też trafiają na wokandy. Poszlakowe procesy są trudne i trwają miesiącami. Tak jak ten...
W tym przypadku - trwającego przed sądem w Koszalinie procesu dotyczącego zabójstwa z sierpnia 2014 r. w Byszkowie (gmina Czaplinek) - nie bez znaczenia dla czasu trwania postępowania są kolejne wnioski dowodowe, które tworzy oskarżony. Filarem jego linii obrony jest brak zwłok.
We wtorek, 5 września, w walce na sądowym ringu sporo punktów zdobył prokurator. Po ekshumacji i badaniu zwłok matki zaginionego Krzysztofa J., domniemanej ofiary, biegli genetycy orzekli zgodność profili ze znalezionymi przez śledczych śladami krwi. Powołany do sprawy prof. Ryszard Pawłowski, nazywany „detektywem genetyki”, dowód - w odniesieniu do liczby mieszkańców globu - określił jako „ekstremalnie mocny”.
Dlaczego w sprawie tej potrzebne są tak skomplikowane badania? To trudny, poszlakowy proces, w którym oskarżyciel postawił zarzut zabójstwa, choć ciała ofiary dotąd nie znaleziono.
Oskarżony 60-letni Stanisław K., stolarz, stanowczo jednak zaprzecza, by z tragedią miał cokolwiek wspólnego. Do zdarzenia miało dojść w nocy z 22 na 23 sierpnia 2014 r. w Byszkowie na podwórku przed posesją małżeństwa S. Stanisław K. i jeszcze jeden mężczyzna mieli odwiedzić S., by spożywać alkohol.
Mężczyzna miał opuścić libację, a K. pozostać. Miało dojść do awantury. Z aktu oskarżenia wynika, że K. miał pobić Krzysztofa J. tak dotkliwie, że bójka miała zakończyć się zgonem. Ciało K. miał włożyć do swego volkswagena, a pomóc miała mu w tym Violetta S., której mąż wszystko obserwował. Kobieta i oskarżony mieli odjechać z podwórka i udać się na posesję 60-latka, który mieszkał wioskę dalej. Ale po drodze padł akumulator. Violetta S. miała pchać auto i zgubić klapek. Ostatecznie udało się dojechać. Ciało ofiary oskarżony miał wrzucić w pobliskie zarośla. Co dalej? Tego S. już nie widziała.
To właśnie badania znalezionych krwawych śladów były przedmiotem ekspertyzy genetycznej.
Ważne dla procesu rozstrzygnięcie zapadło już w Sądzie Rejonowym w Drawsku - Violetta i Wiesław S. dobrowolnie poddali się karze. Za utrudnianie postępowania karnego, pomoc sprawcy przestępstwa w uniknięciu odpowiedzialności karnej i pomoc w przemieszczeniu i ukryciu zwłok oboje usłyszeli już wyroki: rok pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem kary.
We wtorek K. - jak określił - „wydał oświadczenie” dla mediów. Przekonywał, że sąd złośliwie odmawia przeprowadzenia dowodów, o które wnioskuje (jak na przykład badania wzroku świadka Wiesława S., czy wyprowadzenia dowodu z... różowego klapka, który zgubić miała Violetta S.). Zdaniem sądu ewidentnie wnioski te mają przedłużać postępowanie.