Skazany za ostre słowa w sieci
Zygmunt F. kilkoma internetowymi wpisami zniesławił biznesmena Grzegorza Hajdarowicza. Usłyszał już prawomocny wyrok, czyli do zapłaty karę grzywny i 15 tys. zł kosztów adwokackich.
Obrażanie w internecie, czyli popularnie „hejtowanie”, jest zjawiskiem powszechnym. Ludziom wydaje się, że kryjąc się za anonimowym „nickiem”, mogą w sieci umieścić wszystko.
O tym, że to nieprawda, boleśnie przekonał się znany w Krakowie Zygmunt F., którego sąd prawomocnie ukarał grzywną w wysokości 2,5 tys. zł (w zawieszeniu na trzy lata). Nakazał mu także zapłacić 15 tys. zł kosztów adwokackich. Właśnie za zniesławienie w internecie.
Człowiek orkiestra
Zygmunt F. w Krakowie znany jest od lat osiemdziesiątych. To doktor nauk chemicznych, fizyk, absolwent studium podyplomowego z prawa autorskiego i wynalazczego na Uniwersytecie Jagiellońskim.
Karierę zaczynał od działalności w Polskim Klubie Ekologicznym, którego był założycielem i szefem okręgu małopolskiego. Później przyszedł czas na Polską Partię Zielonych, w której działał od 1988 roku. Do dziś Zygmunt F. wypowiada się w mediach jako ekspert od ekologii. To jednak niejedyna dziedzina, w której jest ekspertem.
W 1993 r. założył w Krakowie agencję modelek, od lat angażuje się w organizację konkursu Miss Nowej Huty.
Prawomocny wyrok
Na sali sądowej wyszło na jaw, że miał też inne zajęcia.
Jesienią 2012 r. Zygmunt F. na portalu Wirtualnemedia.pl pod tekstem „Dragons’ Den 3 bez Grzegorza Hajdarowicza” zamieścił komentarze obrażające Hajdarowicza, znanego biznesmena, właściciela Gremi Media, wydawcę takich tytułów jak „Przekrój”, „Rzeczpospolita” i „Uważam Rze”.
Tekst dotyczył kolejnej edycji „Dragons’ Den - jak zostać milionerem?”. Wirtualnemedia poinformowały, że Hajdarowicz zrezygnował z udziału w programie. We wpisach F. oskarżał przedsiębiorcę m.in. o prowadzenie działalności przestępczej polegającej na praniu brudnych pieniędzy. Kryjąc się pod nickiem „Medioznawca, biznesman”, napisał w komentarzu m.in. „Jednego oszusta mniej. Parada błaznów...” - słowa na tyle uraziły przedsiębiorcę, że postanowił wytoczyć F. proces o pomówienie.
Początkowo Sąd Rejonowy w Krakowie nie miał pewności co do autorstwa wpisów i uniewinnił oskarżonego. Po apelacji pełnomocnika Hajdarowicza sprawa wróciła na wokandę, tym razem już z niedobrym skutkiem dla Zygmunta F.
Sąd zauważył, że oskarżony mieszkał sam i tylko on mógł korzystać z domowego komputera. Także tylko on znał hasło dostępu do sieci, a żadnego włamania do niej nie było. Dlatego sąd uznał, że to Zygmunt F. jest autorem wpisów i za to mocno uderzył go po kieszeni.
- Nie będę komentował tej sprawy - Zygmunt F. ucina rozmowę. Odsyła nas do adwokata. Wyrok jest prawomocny.
Łatwe tropienie w sieci
- Uważamy, że internet jest sferą wolności i tam możemy wszystko, ale tak nie jest. Za przestępstwa w internecie, jak za każde inne ponosimy odpowiedzialność - komentuje prof. Ewa Nowińska, ekspert od prawa prasowego z UJ. Dodaje, że niestety internetowy hejt stał się zjawiskiem powszechnym.
- Nie ma zbrodni doskonałych, nawet w internecie - dodaje Grzegorz Gubała, rzecznik małopolskiej policji. Każdy ruch internauty pozostawia ślady i to kwestia czasu, kiedy policji uda się znaleźć sprawcę.
- Potwierdzeniem tego, jak popularne stały się przestępstwa internetowe, jest choćby stworzenie u nas policyjnego wydziału do walki z cyberprzestępczością - kwituje Gubała.
Blogerka ukarana
Podobny do Zygmunta F., nieprawomocny jeszcze wyrok usłyszała kilka dni temu krakowska blogerka Renata R.-K.
Sąd ukarał ją grzywną 1 tys. zł i obciążył kosztami procesu w kwocie 5 tys. zł za zniesławienie w internecie byłego ministra skarbu Dawida Jackiewicza. Chodzi o wpisy z 2012 roku. Na swoim blogu kobieta opisała zdarzenie z udziałem Jackiewicza z 2006 r. Ówczesny poseł PiS uderzył wtedy we Wrocławiu mężczyznę, który zaczepiał jego syna i żonę. Uderzony zmarł kilka dni później. Prokuratura uznała, że polityk działał w obronie koniecznej i umorzyła śledztwo. Jednak Renata R.-K. we wpisach używała w stosunku do Jackiewicza sformułowań m.in. „zabił być może niewinnego człowieka”. Pisała o nim też „zabójca”.