Skarby pod ulicami Zabrza: zwiedziliśmy Sztolnię Królowa Luiza [ZDJĘCIA]
Zajrzeliśmy do podziemi Sztolni Królowa Luiza. Wyrobiska są już drożne, ale to nie koniec prac. Przeszliśmy pierwszym odcinkiem, który w przyszłym roku zostanie oddany turystom. Jest na co czekać.
Pierwsze wrażenia? Jedno wielkie "WOW". Miłośnicy turystyki industrialnej i nie tylko: naprawdę macie na co czekać. Sztolnia Królowa Luiza to obiekt jakiego w Polsce, a może i Europie, jeszcze nie było. Wiemy, bo widzieliśmy wciąż jeszcze niedostępne dla ogółu podziemia.
To, co robi największe wrażenie, to różnorodność. To w końcu jeden obiekt, dystans nie taki duży, a po drodze płynnie przechodzimy z doskonale zachowanych ceglanych tuneli przywodzących na myśl inscenizacje Bogusława Wołoszańskiego w niemal jaskiniowe otoczenie wykute w skale, któremu bliżej już do scenerii z "Władcy Pierścieni". Na deser dostajemy zaś chodnik wykuty w czystym węglu. I choć nie wszystko jest jeszcze gotowe, to już teraz można westchnąć z zachwytem i uwierzyć, że ten obiekt wraz z Kopalnią Guido będzie odwiedzać rocznie ponad 250 tys. osób.
My jeszcze w kaloszach
Spotykamy się rano obok szybu Carnall. Wokół już odrestaurowane budynki, w których podziwiać można dwie wystawy. Nieco dalej piękny budynek łaźni łańcuszkowej, który oddany zostanie jeszcze w tym roku. Będzie tu centrum obsługi ruchu, restauracja, mała scena.
Po podziemiach oprowadzać nas będą Michał Maksalon, pracownik Muzeum Górnictwa Węglowego i główny eksplorator sztolni, który zna ją na wylot, oraz Andrzej Mitek, specjalista ds. kontaktów społecznych w MGW.
- Zejdziemy szybem Carnall i południową odnogą sztolni dojdziemy do rozwidlenia na wysokości ul. Sienkiewicza. Stamtąd odbijemy w chodnik wykuty w węglu w pokładzie 510 i wyjdziemy na powierzchnię szybem Wyzwolenie. Czyli przejdziemy tą częścią podziemi, która jako pierwsza zostanie oddana do użytku. Turyści zwiedzą ją w przyszłym roku - wyjaśnia Andrzej Mitek.
Obowiązkowe kalosze, rękawice, kaski, lampy i aparaty ucieczkowe. Krótkie szkolenie i jesteśmy gotowi. Schodzimy ponad 40 metrów w dół po drabinach. Na dole czeka nas sieć tuneli, które choć już w pełni drożne, to wciąż jeszcze dalekie od przyjęcia turystów. Cały czas pracują tu robotnicy. Oczyszczają wyrobiska, zabezpieczają odnogi głównego szlaku. Przygotowują wszystko na przyjście zwiedzających. Bo trzeba Wam wiedzieć, że o ile my brodziliśmy po kostki w wodzie, a szyb pokonywaliśmy drabinami, to turyści oczywiście będą mieli łatwiej. W dół zejdziecie klatką schodową. Woda też ma nie stanowić problemów w zwiedzaniu. Nie spodziewajcie się jednak, że traficie do sterylnych i wypacykowanych korytarzy.
- Idea jest taka, żeby zostawić sztolnię w najbardziej naturalnym stanie. Oczywiście nikt nie będzie brodził w wodzie, nikomu kamień nie spadnie na głowę, ale chcemy zmienić tu najmniej jak to możliwe. Pokazać ten obiekt taki, jakim jest - mówi Andrzej Mitek.
Kopalnia niespodzianek
A jest wyjątkowy. Sama Główna Kluczowa Sztolnia Dziedziczna (czyli podziemna część kompleksu Sztolnia Królowa Luiza) powstała w XIX wieku i łączyła Królewską Hutę z Kanałem Kłodnickim. Liczyła sobie ponad 14 km, co czyni z niej jedną z najdłuższych tego typu budowli w całej Europie. Na potrzeby zabrzańskiej atrakcji turystycznej zaadaptowano ok. 2-kilometrowy odcinek od szybu Carnall po wyjście na powierzchnię przy ul. Miarki, chodnik w pokładzie 510 oraz wyrobiska wokół szybu Wyzwolenie.
Będąc pod szybem ruszamy w kierunku centrum miasta. W drugą stronę szlak prowadzi do Chorzowa. Kilkadziesiąt metrów jest udrożnione, ale jak wygląda on dalej? Nie wiadomo. Takich znaków zapytania jest tu zresztą mnóstwo.
- Co chwila natykamy się na przecinki. Częściowo je udrożniamy, a później tamujemy, żeby nie napływał z nich dwutlenek węgla - wyjaśnia Michał Maksalon.
Takie odnogi tworzą istny labirynt, który może zostać wykorzystany w przyszłości. Szczególnie interesujące jest potencjalne połączenie z kopalnią Guido. Istnieje na mapach, ale nie wiadomo czy przetrwało próbę czasu.
Sztolnia to gigantyczny, górniczy kompleks. Nic więc dziwnego, że potrafi dostarczyć niespodzianek. Niedawno okazało się np., że konieczna będzie budowa infrastruktury wodociągowej, bo sztolnia wciąż w naturalny sposób odwadnia miasto i nie można tego procesu przerwać. Na budowę tejże instalacji MGW otrzymało dotację z Narodowego Funduszu Środowiska.
Unikat na skalę europejską
Wyrobiska są na tyle przestronne, że prawdopodobnie zmieściłoby się na nich dwóch mijających się ludzi. Część korytarzy wykonano z cegieł, inne wykuto w skale. Gdzieniegdzie widać wzmocnienia dodane po latach, również te współczesne. Wszystko doskonale zachowane głównie dzięki temu, że sztolnia do wysokości niemal 2 metrów zalana była mułem. On odciął dopływ tlenu i nie doszło do erozji.
Po drodze mijamy pozostałości podziemnego portu, gdzie miał miejsce przeładunek łodzi. Część zostanie odtworzona jako eksponat. Po ok. 500 metrach dochodzimy do chodnika w pokładzie 510.
- To unikat na skalę europejską. Chodnik wykuty w czystym węglu. Ogromne złoża, które pokażemy turystom - mówi Maksalon.
Węglowym chodnikiem dochodzimy do szybu Wyzwolenie. Turyści będą mogli pozwiedzać podziemia wokół lub windą wyjechać na powierzchnię, gdzie znajdować będzie się Park 12C. Będzie to miejsce relaksu i zabawy dla całych rodzin. Najmłodsi będą mogli poznać w ciekawej formie prawa fizyki, a ci nieco starsi zrelaksować się przy grillu.
Z tego wszystkiego turyści skorzystać mają w przyszłym roku. Nieco później gotowa będzie dalsza część podziemi, czyli szlak od chodnika 510 do ul. Miarki, a w nim odcinek spływu łodziami. Turyści wypłyną nimi ze sztolni wprost na powierzchnię.