Bezcenne dzieła sztuki, złoto, dokumenty, czy zwłoki jeńców wojennych z Francji, Belgii, Wielkiej Brytanii i ZSRR? A może jedno i drugie? W 1944 roku hitlerowcy uciekający przed Armią Czerwoną ukryli we wnętrzu Szybu Południowego kopalni Miechowice skrzynie. Czy kiedykolwiek dowiemy się co kryły, czy ta tajemnica zostanie rozwiązana? Póki co w rozwiązaniu tej zagadki nie pomogło nawet śledztwo Instytutu Pamięci Narodowej. 19 września 2013 roku katowicki oddział IPN umorzył je. Szukano śladów zbrodni wojennej, ludzkich kości, resztek mundurów. Takich tajemnic jak skarb nazistów w Miechowicach śląskie podziemia kryją znacznie więcej.
Tajemnica Szybu Południowego nadal rozbudza wyobraźnię
Szyb Południowy, czyli Südschacht został zbudowany około 1917 roku przez Niemców jako peryferyjny szyb wentylacyjny kopalni Preussen. W 1934 roku z powodu podziemnego pożaru został zamknięty. Ponownie uruchomili go dopiero hitlerowcy w drugim lub trzecim roku wojny. Sprowadzili w tym celu specjalistów z Zagłębia Ruhry.
W pobliżu, tak jak przy innych kopalniach, założono obóz jeniecki. Z niego brano "tanią siłę roboczą" prawdopodobnie do kopania węgla. Francuzi, Belgowie, Rosjanie, Anglicy, w sumie około 1300 osób.
W grudniu 1944 roku do Górnego Śląska zaczął zbliżać się front. Przegrana Hitlera stała się oczywista. Naziści zaczęli się wycofywać, ratując jednocześnie wszystko co mogli. I tu znowu pojawia się Szyb Południowy. Z przekazów świadków wynika, że w grudniu pod ziemię zaczęto zwozić tajemnicze skrzynie. Co w nich było, co skrywały?
Być może ważne dokumenty, nazwiska osób współpracujących z gestapo, które Niemcy chcieli uchronić przed zemstą Rosjan. Za tą właśnie wersją opowiadają badający sprawę historycy. Być może cenne przedmioty, złoto, dzieła sztuki. Jeńcy, którzy przy tym pracowali - zniknęli. Istnieje wersja, według której mieli zostać rozstrzelani, a ich zwłoki ukryto pod ziemią. Wycofujący się na zachód hitlerowcy wysadzili szyb w powietrze i zalali cementem wejście do niego.
IPN nie szukał skarbu, a śladów zbrodni wojennej
W latach 1968-80 sprawą rzekomego skarbu nazistów zajmowała się Główna Komisja Badania Zbrodni Hitlerowskich w Polsce. Przesłuchano wiele osób. Formalnego śledztwa nigdy nie wszczęto. Były nawet plany odkopania szybu i spenetrowania jego wnętrza, ale koszty byłyby zbyt wysokie. Porzucono je.
Legenda szybu zaczęła więc żyć własnym życiem. Zaczęto opowiadać o gen. Hansie Franku, który miał w Miechowicach ukryć skarby wywożone z Krakowa. W tym być może także mityczną Bursztynową Komnatę. Smaczku sprawie dodało to, że generał uciekając z grodu Kraka faktycznie zatrzymał się w Katowicach.
W 2001 roku lokalny tygodnik w ramach dziennikarskiego śledztwa zaangażował radiestetę, który wskazał, że pod ziemią ukryte są tony złota. Konkretnie: 15 ton. Wiarygodne źródło, czy nie, ale kolejny raz rozbudziło wyobraźnię. W pobliżu rzekomego ukrycia skarbu i grobu zamordowanych jeńców niedawno fedrowała węgiel prywatna kopalnia Siltech. Śladów zbrodni wojennej szukał też IPN. Prok. Dariusz Psiuk umorzył śledztwo 19 września 2013 roku.
Diabeł z Rudy Śląskiej i jego ukryte talary
Wyobraźnię poszukiwaczy skarbów rozbudza także skarb Karola Goduli. Król cynku, śląski Rockefeller, diabeł z Rudy Śląskiej urodził się w 1781 roku w Makoszowach, w dość zamożnej rodzinie posiadaczy ziemskich. Rodzice i siostry zmarli w czasie epidemii cholery. Chłopiec został bez środków do życia. Miał jednak szczęście, bo zajął się nim hrabia Karol Franciszek Ballestrem. A ponieważ był niezwykle bystry, kilka lat później zarządzał już niemal całym majątkiem hrabiego.
W roku 1815 hrabia podarował ulubionemu zarządcy 28 ze 128 udziałów huty cynku "Karol" w Rudzie Śląskiej. Sześć lat później kolejne udziały. Cynkownia pod okiem Goduli stała się największym i najnowocześniejszym zakładem tego typu w Europie. Tak zaczęła się rodzić fortuna Karola Goduli.
Miał niezwykłą smykałkę do interesów. Z tego powodu zaczęto go podejrzewać o konszachty z diabłem i starano się omijać szerokim łukiem. W młodości został pobity przez chłopów, którym nie podobało się, że zbyt dużo od nich wymaga. Został oszpecony i podobno pozbawiony męskości. To zaś spowodowało, że stał się odludkiem. Z drugiej strony doceniano też to, że Karol Godula budował domy mieszkalne dla robotników, zapewniał im darmową opiekę lekarską. W kryzysie nie zamknął zakładów i nie zwolnił ludzi, mimo że przynosiły straty. W testamencie zapisał pracownikom do podziału 50 tysięcy talarów.
Resztę ogromnego majątku zapisał sierocie Joannie Gryzik, którą krzyknięto "śląskim Kopciuszkiem". W dniu śmierci w 1848 r. na majątek Goduli składało się: 19 kopalń galmanu, 40 kopalń węgla kamiennego, 3 huty cynku, do tego majątki ziemskie w Orzegowie, Szombierkach, Bujakowie i Bobrku. W ostatnich latach swojego życia Godula mieszkał w drewnianej chacie wzniesionej w 1809 roku obok zamku-dworu należącego do rodu Ballestremów. Stąd pojawiły się żywe do dzisiaj plotki, że ukrył swoje bogactwa w tajemnym przejściu między Rudą a Biskupicami.
Banda Karola Pistulki i garnki pełne złota
Przekazy o ukrytych skarbach dotyczą też rozbójnika Karola Pistulki, który w latach 70. XIX wieku grasował wraz z kompanami na Śląsku, zwłaszcza w okolicach Katowic, Mikołowa, Bytomia i Gogolina. Jego kompanem był Wincenty Eliasz ze Stradunii. Pistulka został ujęty w 1874 roku. Rozprawa odbyła się przed sądem w Bytomiu w czerwcu 1875 roku. Przestępcę skazano na karę śmierci przez ścięcie. Zanim kara ta została wykonana, Pistulka zmarł w skutek zatrucia surowym tytoniem. Procesy sądowe Pistulki i Eliasza były szeroko opisywane przez ówczesną prasę. Na początku XX wieku można było zbójów, którzy okradali bogatych i dawali biednym, oglądać "jak żywych" w Berlinie. Ich figury z wosku wystawiono w "Castans Panopticum", odpowiedniku londyńskiego Gabinetu Figur Woskowych.
Karol Pistulka nie przyznał się do winy i nie ujawnił miejsc ukrycia zrabowanych skarbów. Jednym z miejsc, w których miał zostawić garniec złotych monet był kościół w Obrowcu. Budynek był wtedy wznoszony. Skarb rozbójnik miał w nim zakopać.
Inne miejsca ukrycia bogactw zrabowanych przez legendarną bandę to Bytom, Chorzów, Siemianowice, Mikołów, Opole i Pszczyna. Czasem skarby w tych miejscach rzeczywiście znajdowano (np. w Bytomiu i w Sośnicy). Inne dopiero czekają na odkrycie.