Andrzej Duda zorganizował swój wieczór wyborczy w prowincjonalnym, związanym z kulturą ludową Łowiczu. Rafał Trzaskowski występował na tle centrum handlowego w Warszawie i do warszawiaków też się bezpośrednio zwracał.
Oba te widoki mówią wiele o kandydatach starających się o urząd prezydenta Polski. I niezależnie, który z nich wygra, będzie miał przeciwko sobie niemal pół narodu.
Choć tak naprawdę ten podział na Polskę wielkomiejską i małomiasteczkową jest w wielu aspektach jest pozorny, to dobrze wygląda w prostych analizach. Niestety, jest również szkodliwy, bo potwornie dzieli tę naszą i tak już skłóconą wspólnotę narodową - jeśli o jakiejkolwiek wspólnocie można tu jeszcze mówić.
Nawet środowe zmiany w stawce podatku VAT dostosowują się do tego podziału. Cała gama podstawowych towarów stanieje, ale już na przykład krewetki czy też ośmiorniczki - sporo zdrożeją... Żarty żartami, ale wygląda na to, że nie jest to wyłącznie przypadek.
Kto ostatecznie zajmie fotel w pałacu z żyrandolami? Faworytem jest obecny prezydent, ale poprzedni też myślał, że ma zwycięstwo w kieszeni. Wiele zależy od tego, jak zachowają się wyborcy Krzysztofa Bosaka i Szymona Hołowni. Ten ostatni ma ewidentny zgryz. Z jednej strony bliżej mu do Trzaskowskiego, ale z drugiej - głupio zakładać nowy ruch polityczny od razu w roli przystawki.
Podobnie jest z Krzysztofem Bosakiem i jego wyborcami. Dla niektórych Andrzej Duda jest mniejszym złem, ale dla innych, zwłaszcza tych młodych - to jednak kandydat obciachowy, ze starego układu. Jakkolwiek się to wszystko skończy, siwych włosów nam przez te pięć lat przybędzie. Niekoniecznie tylko z powodu wieku.