Krzyszkowice. Mieszkańcy niewielkiej wioski pod Myślenicami cały czas opłakują i wspominają siostry Magdę i Marzenę, ofiary zamachu terrorystycznego w Nicei, w którym zginęło ponad 80 osób.
Szloch i głośne westchnienia ludzi słychać było w niedzielę, 17 lipca, na wieczornej mszy św. w kościele w Krzyszkowicach. Przyszedł tłum. Ludzie modlili się za tutejsze parafianki, siostry Magdę i Marzenę, które zginęły w czwartkowym zamachu terrorystycznym w Nicei we Francji.
- Nigdy nie myślałam, że nasza mała wioska może mieć coś wspólnego z atakiem terrorystycznym. W życiu nie spodziewałam się, że będziemy opłakiwać ofiary zamachu, młode, pogodne dziewczyny z naszej miejscowości. Nie mogę uwierzyć - mówi nam z rozpaczą jedna z mieszkanek Krzyszkowic, idąc do kościoła. Inne kobiety z tej wioski zapalają znicze przy krzyżu na placu kościelnym. - To lampki dla Magdy i Marzeny. Niech spoczywają w pokoju.
W kościele św. Anny zapadła cisza, gdy proboszcz rozpoczął mszę. - W każdy trzeci piątek miesiąca modlimy się o Boże Miłosierdzie dla rodzin, dla wszystkich rodzin. Dzisiaj szczególnie modlimy się o Boże Miłosierdzie dla zmarłych Magdy i Marzeny oraz o pocieszenie dla ich rodziny - mówił ks. Jan Antoł, proboszcz z Krzyszkowic.
To miały być wspaniałe wakacje. 21-letnia Magda i 20-letnia Marzena pojechały do Nicei na zaproszenie znajomego z siostrami, najstarszą Dorotą i najmłodszą Gabrysią. Wyjechały kilka dni temu. W niedzielę miały już wracać.
- To były sympatyczne dziewczyny, bardzo zaradne - mówi Dominika, jedna z koleżanek z klasy ich młodszego brata. Druga koleżanka z tej klasy - Emilia wspomina, że jeszcze w czwartek mieli kontakt na Facebooku. - Magda zamieściła tam zdjęcie znad morza. Widać, że jest na moście lub promenadzie. Być może jest niedaleko tego miejsca, w którym zginęła - opowiada. - Od razu ktoś pod tym facebookowym zdjęciem napisał - krótki komentarz: „pięknie”. Teraz już pod tym zdjęciem pojawiają się inne słowa: „Piękna. Zawsze w pamięci” - cytuje Emilia. Sąsiedzi zaznaczają, że wszystkie siostry były na promenadzie, gdy terrorysta rozjeżdżał ciężarówką rzesze ludzi.
- Trudno w to uwierzyć. Dowiedzieliśmy się, że one spacerując dostrzegły ten pojazd. Zaczęły schodzić na bok. Najstarsza i najmłodsza, czyli Dorotka i Gabrysia uciekły w jedną stronę, a Madzia i Marzenka w drugą. I to za nimi pojechała ta ciężarówka - mówi roztrzęsiona, sąsiadka. Inna sąsiadka zastanawia się w jakim stanie są dziewczyny, które przeżyły atak. - Widziały przecież jak giną ich siostry. Jedna podobno po przejeździe terrorysty jeszcze żyła. Ale ciężko ranna szybko zmarła - mieszkanka Krzyszkowic powtarza informacje zasłyszane od dalszej rodziny.
Rodzina otrzymała już w nocy informacje o nieszczęściu. Rano wiadomość rozchodziła się po wsi. Niektórzy podchodzili w stronę wąskiej uliczki, przy której stoi niewykończony jeszcze dom rodziny. Na podwórku słychać było szczekanie niewielkiego psa. Mieszkańcy wioski nie mogli uwierzyć, że doszło do tragedii z udziałem Magdy i Marzeny. - Każdy się upewniał, czy to na pewno te dziewczyny. To były takie grzeczne, spokojne osoby. Uczyły się i pracowały - mówi jeden z mieszkańców. - Marzena jeszcze studiowała, a Magda pracowała, była fryzjerką - precyzuje Władysław Dyduła, sołtys Krzyszkowic.
W niedzielę sołtys spędził niemal cały dzień u ojca dziewczyn. Odbierał telefony, które ani na chwilę nie przestawały dzwonić. Chciał poświęcić czas rozgoryczonemu ojcu zmarłych córek. - Znam go od lat. Wycierpiał w życiu dużo. Dziś jest w strasznym stanie. Los doświadcza go mocno, bo pięć lat temu zmarła mu żona - mówi sołtys. Dodaje, że mężczyzna oprócz czterech córek ma jeszcze dwóch synów, w tym jednego niepełnosprawnego umysłowo. Opiekuje się dziećmi, pracuje dorywczo.
Siostry zmarłych dziewczyn są nadal we Francji, pod opieką ambasady polskiej. - Natomiast ojciec dostał właśnie informację z ambasady, że prawdopodobnie będzie musiał pojechać w poniedziałek do Nicei, żeby identyfikować zwłoki córek. Nie wiem jak on to wszystko przeżyje - dodaje sołtys. W pomoc rodzinie, której członkowie zginęli w Nicei, od razu włączył się Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej w Myślenicach. - Najważniejsze w tym momencie jest taktowne wsparcie psychologiczne. Z rodziną rozmawiał już psycholog, zaangażowana została również osoba duchowna - mówi Małgorzata Aleksandrowicz, zastępca kierownika Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Myślenicach.
Pracownicy socjalni są w kontakcie z rodziną. - Jeśli będzie potrzeba, gmina zaoferowała pomoc w transporcie - mówi Aleksandrowicz. Zaraz po tych wydarzeniach na myślenickim ratuszu zawisła flaga z czarnym kirem. Region wspomina dwie zmarłe w we Francji mieszkanki.
Mieszkańcy Myślenic pytani o zamach we Francji odpowiadają najczęściej: to smutne i oburzające. Wielu spośród nich znało którąś z dziewcząt. Ktoś chodził do jednej klasy, ktoś był sąsiadem. Ktoś często je widywał w lokalnej kawiarni. Poruszające dla wielu jest to, że taka tragedia zdarzyła się w trakcie wakacyjnego wyjazdu. Mówią przygaszonym, cichym głosem. - Dziwnie się robi na myśl, że takie wydarzenia dzieją się coraz bliżej. Nie gdzieś tam w świecie, ale tuta prawie „za miedzą” - mówi jedna z mieszkanek.
Niektórzy zwracają uwagę na brak oficjalnych komunikatów MSZ na temat ofiar wydarzeń we Francji: - Wie pan, to skandal - emocjonował się sprzedawca w jednym ze sklepów, gdy rozmawialiśmy z nim w sobotę - że minister do tej pory nie potwierdził oficjalnie tego zdarzenia. To mnie bardzo denerwuje.
Z drugiej strony daje się wyczuć tonowanie nastroju strachu i niepokoju, jakąś wiarę - pewnie też w kontekście zbliżających się Światowych Dni Młodzieży.
Autor: Barbara Ciryt, Tomasz Kolowca