Siostry, czyli pierwsze słowo Asi. Po 37 latach w zamkniętym ośrodku.
Cuda jednak się zdarzają! - pomyślała moja koleżanka tydzień przed Wigilią. Chusteczka nie zmieściła łez, gdy jej podopieczna, Asia, wypowiedziała pierwsze w życiu słowo. Spontanicznie. Po 40 latach.
Marysia kieruje zakładem dla niesamodzielnych kobiet i dziewcząt. Porażenie mózgowe, upośledzenie umysłowe, demencja, alzheimer… Tzw. ciężkie przypadki, młode i stare, odruchowo omijane wzrokiem przez przeciętnego człowieka, wypychane z pamięci i świadomości większości z nas, skupiają uwagę Marysi. To nie są dla niej „jednostki chorobowe”, to nie są „pacjenci”. To po prostu Ludzie - warci codziennego zainteresowania, wsparcia, otulania miłością.
Tydzień przed Wigilią w progu ośrodka stanęła Basia. 40-letnia kobieta, z wyraźnymi oznakami upośledzenia umysłowego, ale komunikatywna, budująca zdania proste, jasne i logiczne. Przyjechała z Czechowic. Jej twarz wydała się Marysi zdumiewająco znajoma. „Dobry Boże, toż to… Asia!”.
Joanna przebywa w kierowanym dziś przez Marysię ośrodku od trzeciego roku życia, czyli od 37 lat. Jest ciężko upośledzona.
- To moja siostra - powiedziała Marysi podekscytowana Basia. I opowiedziała, zdaniami niezłożonymi, swą Prostą Historię.
Urodziły się w odstępie kilkudziesięciu sekund: najpierw Basia, potem Asia. Mama nie przeżyła porodu. Ojciec, słysząc, że dziewczynki są niepełnosprawne, jeszcze na sali porodowej je porzucił. Zostały rozdzielone. Ostatecznie ciężej upośledzona Joasia wylądowała tu, w ośrodku, a mniej upośledzoną Basię przygarnęła pewna farmaceutka. Co ciekawe, w dowodach osobistych sióstr widnieje do dziś to samo nazwisko - po biologicznej matce.
Przybrana mama Basi włożyła mnóstwo serca i wysiłku, by dziecko miało normalne życie. Nauka, rehabilitacja, spacery, wycieczki. Rodzina. Bliskość. Miłość. Wszystko to widać w oczach Basi. Jej majaczące w promieniach słońca zmarszczki układają się radośnie. Naturalnym kształtem jej ust jest uśmiech. Taki z obrazów Mana Raya.
Ludzka twarz to tablica, na której każdy dzień rysuje - lub rzeźbi - obraz doświadczeń. Marysia napatrzyła się na twarze przerażone i smutne. To widać na jej pięknej twarzy. Tak mają empaci. Twarz Basi jest inna. Jakby ktoś przez całe życie chronił ją przed dłutem zła.
Na łożu śmierci, dwa lata temu, przybrana mama wyznała jej: „Kochanie, masz siostrę. Jest taka jak ty. Gdzieś w Polsce. Powinnaś ją odnaleźć”. Odtąd Basia, pod prawną pieczą przyjaciółki zmarłej, szukała Joasi. I oto jest. Do świątecznej torby zapakowała to, co wszyscy: słodycze, owoce, lukrowane pierniczki… Ale też swoją osobistą bluzkę i swoje osobiste spodnie. Żeby siostra miała coś PRAWDZIWEGO, od niej. „Nie-ze-sklepu”.
Teraz idzie z Marysią korytarzem, otwierają się drzwi, za nimi stoi Joasia. Siostry patrzą sobie w oczy i dzieje się coś, czego Marysia nie zapomni do końca życia. Bliźniaczki przytulają się i całują tak, jakby od zawsze stanowiły jedno. Pielęgniarki, które widziały w życiu wszystko, płaczą jak bobry. W tym momencie Asia wypowiada pierwsze w życiu słowo:
Basia.