Sikorskiego w Rzeszowie będzie szersza, ale ludzie stracili swój dom
Ulica Sikorskiego w Rzeszowie ma być szersza, więc państwo Czopikowie - do wyprowadzki przymusowej. Urząd miasta i starsze małżeństwo negocjują, jak rozwiązać problem. I za ile.
Krystyna i Stanisław Czopikowie już nie boją się, że zostaną bezdomni, choć do pełni szczęścia jeszcze wiele brakuje. Tymczasem otrzymali od Urzędu Miasta niewielkie mieszkanie socjalne na rok. Dość czasu, żeby zdecydować, co z sobą zrobić.
Plan poszerzenia pasa jezdni ul. Sikorskiego w Rzeszowie zakładał, że trzeba będzie zabrać prawie trzy ary z dwunastu, jakie były własnością Czopików. Nieszczęściem na tych trzech arach stała połowa domu, w którym spędzili kilkadziesiąt lat. Oboje, widząc postępujące prace na ul. Sikorskiego, liczyli się z tym, że czeka ich wyprowadzka, ale nie spodziewali się, że skończy się nakazem eksmisji. Oczekiwali raczej, że przedstawiciel inwestora odwiedzi ich, coś zaproponuje, będą negocjacje.
CZYTAJ TEŻ: Wysiedleni, bo droga była za wąska
Tymczasem z urzędu wojewódzkiego otrzymali pismo, nakazujące im wyprowadzkę. Z adnotacją, że za utraconą część nieruchomości otrzymają 173 tys. zł. Kłopot w tym, że pani Krystyna jest tylko właścicielką połowy nieruchomości, właścicielem drugiej jest jej zmarły brat. Z tego wynika, że Czopikowie otrzymałaby tylko połowę z określonej przez urząd sumy.
Policzyli sobie, że teraz i „na rękę” mogą dostać 60 tysięcy, o ile fiskus nie urwie z tego jeszcze podatku. I z tą sumą mają wynieść się… nie wiadomo dokąd. Zaczęli interweniować w urzędzie miasta i w wojewódzkim, także w redakcji Nowin. Pogodzili się, że wyprowadzić z domu i tak muszą. Nie byli w stanie zaakceptować, że urzędy oferują im odszkodowanie za utracone dobra w wysokości, która nie pozwala na zakup choćby 20 metrów kwadratowych jakiegokolwiek lokum. Rozpaczliwie poszukiwali w Rzeszowie i okolicy starego domu, maleńkiego mieszkanka, byle tylko zmieścić się w granicach odszkodowania. Nie znaleźli.
Za to otrzymywali kolejne, ponaglające pisma o konieczności wyprowadzki, nawet groźbę eksmisji przymusowej, za którą sami będę musieli zapłacić. Wreszcie rzeszowski urząd wyszedł z propozycją odsprzedaży im mieszkania z własnych zasobów. Proponował trzy lokale. Na kupno żadnego nie było ich stać.
- Na razie zamieszkamy w lokalu socjalnym. Choć nie sposób na 30 metrach kwadratowych pomieścić wszystkiego, co mieliśmy w starym domu
- mówi pani Krystyna.
Urząd miasta potwierdza, że udostępnił Czopikom mieszkanie z zasobów miasta.
- Z tym państwem podpisaliśmy umowę najmu mieszkania przy ulicy Rejtana - precyzuje Katarzyna Pawlak z Biura Prasowego ratusza.
Tymczasem w ciągu trzech tygodni, przy wsparciu syna i z wykorzystaniem materiałów z rozbieranego starego domu postawili części działki prowizoryczny domek.
- Jest nawet prąd i woda, ale nie ma ogrzewania - wylicza pani Krystyna.
Z pomysłu, żeby skorzystać z propozycji ratusza nie rezygnują.
- Wciąż myślimy o zakupie mieszkanka. Na razie negocjujemy z urzędem wojewódzkim wysokość odszkodowania za stary dom. My trochę ustąpiliśmy, oni trochę,może za kilka tygodni wszystko się rozstrzygnie
- przyznaje pan Stanisław.