Sieci konkurują podwyżkami pensji. Opłaca się pracować w Biedronce [infografika]
Kasjerka z trzyletnim stażem w dyskoncie zarabia od października 2,6 tys. zł. Konkurencja nie śpi i też podnosi pensje. Wzrosły np. w Polomarkecie.
- Od 1 października najniższe wynagrodzenie osoby rozpoczynającej pracę na pełnym etacie sprzedawca-kasjer wynosi 2,3 tysiąca złotych brutto miesięcznie - informuje Jeronimo Martins Polska, właściciel Biedronki. - To o prawie 25 procent więcej niż wynosi minimalna płaca w kraju.
Lidl chwali się: „Zaczyna się od ludzi”
Natomiast po trzech latach pensja kasjerki w Biedronce wzrasta do 2,6 tys. zł brutto.
To już kolejna podwyżka płac pracowników sieci w tym roku - pierwsza była w kwietniu.
Są oni ponadto objęci systemem premii miesięcznych, które w przypadku sprzedawców-kasjerów wynoszą do 350 zł.
Wzrosły także pensje zatrudnionych w centrach dystrybucyjnych Biedronki.
Najniższe wynagrodzenie oferowane osobom rozpoczynającym pracę na stanowisku magazyniera wynosi do 2,7 tys. zł brutto, a po trzech latach pracy to jest 3150 zł brutto.
Należy teraz czekać na podobny ruch największej konkurencji portugalskiego dyskontu, czyli Lidla, choć zarobki w nim już dziś wydają się atrakcyjne (gdzie indziej w handlu płacą dużo mniej). W niemieckiej sieci zatrudnieni krócej niż dwa lata otrzymują (po podwyżce w marcu br.) 2,4 tys. zł brutto, a niektórzy 2,8 tys. zł brutto.
Jeszcze więcej dostaje doświadczona załoga - od 2850 do 3250 zł brutto.
Lidl reklamuje się, że jako pracodawca „zaczyna się od ludzi”. Chwali się , że przełamuje stereotypy związane z zatrudnieniem w handlu i oferuje pracownikom atrakcyjne warunki oraz szansę na ciekawą karierę.
Jest 500 plus, więc czy warto iść do pracy?
Jednak walka o utrzymanie pracowników trwa też w innych sieciach. Od października wynagrodzenia podniósł również Polomarket.
- Płace wzrosły od 19 do 27 procent, w zależności od stanowiska i zakresu obowiązków - informuje Izabela Troja-nowska z biura prasowego Polomarketu.
Ponadto Polomarket nie będzie już zatrudniać na okres próbny, a wszystkim nowym pracownikom zaproponuje na start 6-miesięczną umowę.
W handlu brakuje pracowników, co jest główną przyczyną podwyżek pensji, czyli szukania sposobów, by ich nie stracić.
- Ludzie nie garną się do takiej roboty, bo ani nie jest łatwa, przyjemna, ani dobrze płatna - mówi Jan Dopierała, sekretarz Sekcji Krajowej NSZZ Solidarność Pracowników Handlu. - Nie cieszy się też dobrą opinią. Ponadto zatrudnieni mają dziś o wiele więcej obowiązków. Muszą również znosić kaprysy klientów, których zachowania często pozostawiają wiele do życzenia.
- Praca w handlu, a zwłaszcza w nowoczesnym, nie jest najgorsza, ale ma złą narrację - uważa Andrzej Maria Faliński, dyrektor Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji (zrzeszającej sieci handlowe). - Gorzej jest na pewno w budownictwie i leśnictwie, ale to właśnie do handlu przylgnęły hasła „kamieniołomy” czy „obozy pracy”.
Na braki kadrowe wpłynął także program 500 plus. Często kobietom, które otrzymują państwowe wsparcie, nie opłaca się pracować.
- Wśród naszych pracownic są między innymi samotne mamy, które nie łapią się na rządową pomoc, ale gdy się zwolnią, mogą otrzymać pieniądze - mówi „Pomorskiej” Piotr Adamczak, szef NSZZ Solidarność w Biedronce. - Inne, posiadające dwoje czy troje dzieci, też mogą uznać, że nie warto pracować. Wystarczy również, że inna sieć da więcej o 100 czy 50 złotych miesięcznie, i także odejdą.