Sieć szpitali - województwo podlaskie (lista)
Wiemy już, które białostockie szpitale wejdą do sieci. Ma ona działać od 1 października. Jednak szczegóły dotyczące finansowania poszczególnych placówek nadal nie są znane
Ma być lepiej. Przede wszystkim skrócą się kolejki do specjalistów, kolejki do izb przyjęć, na SOR-y. Tak jeszcze na początku miesiąca zapowiadał w Białymstoku minister zdrowia Konstanty Radziwiłł. Takie mają być efekty wprowadzenia sieci szpitali. Już wiadomo, że znalazły się w niej wszystkie białostockie szpitale: miejski, wojewódzki, MSWiA, kliniczny oraz dziecięcy (oba Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku), Białostockie Centrum Onkologii, a także jedna prywatna placówka - czyli Poliklinika Ginekologiczno-Położnicza Arciszewscy.
Dyrektorzy szpitali mają wątpliwości, czy nowy system znacząco poprawi funkcjonowanie szpitali - tak, żeby odczuli to pacjenci. - Nie ma takich pieniędzy, które by sprawiły, że znikną kolejki - mówi Marek Karp, dyrektor Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego. Ale zaznacza, że jego szpital jest przygotowany, by przyjmować więcej pacjentów. - Jednak to jest kwestia pieniędzy i organizacji - dodaje.
Nowy system sprawi jednak, że powinny zmniejszyć się kolejki na SOR-ach. Ich kierownicy od lat podkreślają, że przychodzą tu ludzie, którzy potrzebują opieki ambulatoryjnej. - Teraz przy każdym szpitalu, który należy do sieci ma być nocna i świąteczna opieka zdrowotna - mówi Maciej Olesiński, dyrektor podlaskiego NFZ. - One odciążą szpitalne oddziały ratunkowe.
Prace nad stworzeniem takiej poradni trwają już w USK.
- Jeśli będzie taka możliwość, planujemy otworzyć taką poradnię od 1 października - mówi też Cezary Nowosielski, dyrektor szpitala wojewódzkiego. On jako jedyny poczuł się zawiedziony, bo szpital wojewódzki został zaszeregowany w grupie szpitali II stopnia, choć wszystko wskazywało na to, że będzie o oczko wyżej. Dyrektor już zapowiada, że od decyzji się odwoła. Chodzi przecież o pieniądze. Bo im wyższy stopień zaszeregowania, tym jest ich więcej. A im więcej pieniędzy, tym większej liczbie pacjentów można pomóc.
Ile dokładnie dostaną poszczególne szpitale, na razie nie wiadomo. Pewne jest, że te, które weszły do sieci, będą w niej przez cztery lata. - To zapewni stabilność finansowania - nie ma wątpliwości Maciej Olesiński.
Pozostałe szpitale i kliniki muszą - jak do tej pory - startować w konkursach.
Jednak nawet dyrektorzy tych, które weszły do sieci, nadal są sceptyczni. Bo nie wiadomo jeszcze dokładnie, jakie fundusze będą mieli do dyspozycji. - Podpisaliśmy na razie aneksy na najbliższe trzy miesiące. Według stawek obowiązujących od 2011 roku - podkreśla Krzysztof Teodoruk, dyrektor Szpitala Miejskiego.
Ryczałty mają być wyliczane na podstawie kontraktów z 2015 roku. - Jeśli tak będzie, to pieniędzy nie wystarczy, by zapewnić właściwą opiekę pacjentom - mówi Cezary Nowosielski. - Kontrakt musi być co najmniej taki, jak w 2016 roku.
Wyliczenia na podstawie 2015 roku nie są korzystne również dla USK, dla którego tamten rok był wyjątkowo słaby. To wtedy szpital miał straty. - Jeśli więc ten rok będzie brany pod uwagę, pieniędzy na pewno nam nie wystarczy - nie ma wątpliwości Marek Karp, dyrektor placówki. Jednak nie traci nadziei. - To był dołek obiektywnie uzasadniony. Szpital był wtedy remontowany, rozbudowywany - tłumaczy.
A to pozwala, by przy wyliczaniu ryczałtu wziąć pod uwagę tzw. czynnik korygujący, czyli dochody i wydatki z innych lat. Dyrektor Karp już się o to ubiegał w NFZ. Jednak czy mu się uda, na razie nie wiadomo. - Wszystko rozstrzygnie się już na początku drugiego półrocza - zapewnia Maciej Olesiński.
Nie wiadomo więc jeszcze, czy pieniędzy z ryczałtu wystarczy na dobre funkcjonowanie szpitala. - Na razie to znowu wchodzimy tu w dogmaty wiary - żartuje dyrektor Karp. - A to nie chodzi o wiarę. Pokażcie mi zasady wyliczania, algorytmy - wtedy powiem. Teraz jesteśmy w tym samym miejscu, co do tej pory.
Poza siecią
To szpital psychiatryczny w Choroszczy. W ubiegłym roku nie przyjęliśmy ponad 300 pacjentów. To lżejsze przypadki, ale leczenie szpitalne na pewno by im pomogło - mówi Tomasz Goździkiewicz, dyrektor placówki.
Szpitalowi od lat brakuje pieniędzy. Bo od pięciu lat NFZ punkt kontraktowy wycenia mu na 10,20 zł. Tak niską stawkę ma tylko szpital psychiatryczny w Suwałkach. W Polsce stawki za te same usługi są wyższe o 2-3 zł.
Dyrektor Goździkiewicz zapowiada, że jeśli nic się nie zmieni, nadal będzie musiał odmawiać lżej chorym pacjentom. - Szpital stoi nad przepaścią - mówi. Bo mimo że stawka z NFZ się nie zmienia, to koszty funkcjonowania idą w górę - chociażby ceny leków czy energii elektrycznej. Dlatego w szpital nie podpisał porozumienia z NFZ o finansowanie na najbliższe trzy miesiące na oddziałach psychogeriatrii, psychosomatycznym i na wszystkich oddziałach psychiatrii. Jeśli nie będzie więcej pieniędzy, to na koniec roku szpital może zanotować nawet 5 mln zł straty. Na razie funkcjonuje dzięki kredytowi.
- Jeśli chodzi o finansowanie, żadnych zagrożeń nie ma - tak komentuje sytuację szpitala Maciej Olesiński, dyrektor podlaskiego NFZ. Umowy dotyczące psychiatrii będą aneksowane. Jesteśmy na etapie przygotowywania ostatecznych propozycji.