Siatkówka była wielką pasją Wiesława Radomskiego
Wiesław Radomski to był Wielki Mistrz. Był znakomitym siatkarzem, uznanym trenerem i cenionym działaczem. Był mistrzem i reprezentantem Polski. Był Wielkim Resoviakiem.
- Resovia była zawsze i na zawsze pozostanie w moim sercu. Z nią odnosiłem największe sukcesy. Resovia to całe moje życie. To jest mój klub, niezależnie od tego czy będę od niego bliżej czy dalej. Tego nie zmieni nikt i nic - mówił mi z dumą w jednej z wielu pełnych ciepła rozmów. - Miałem szczęście wygrywać z Resovią to, co najlepszego wygrywała w historii. Cztery razy zdobywałem mistrzostwo Polski, grałem w europejskich pucharach, w reprezentacji Polski. Jako pracownik klubu ogromnie się cieszyłem z piątego złotego medalu mistrzostw kraju - podkreślał.
Tak to się w Rzeszowie zaczęło...
W złotej Resovii, jak nazywa się rzeszowski zespół z lat 70., wszyscy trzymali się razem. Bywali w komplecie na ślubach, chrzcinach i imieninach, ale szczególnie bliskim kolegą Radomskiego był Marek Karbarz.
- Wiesiek był moim najlepszym kumplem. Poznaliśmy się na obozie juniorów, kiedy trenerem był Władysław Pałaszewski. Wiesiek grał wówczas w Anilanie Łódź, a ja byłem już zawodnikiem Resovii. Właściwie to ja go namówiłem, żeby przyszedł do Resovii. Mówiłem Mu, że tworzy się u nas fajna drużyna, że jest fajny trener, że zaczynamy grać ciekawą siatkówkę. Przejechał i został. To był rok 1970 rok - wspomina pan Marek, członek złotej Resovii z lat siedemdziesiątych. Radomski był członkiem tej świetnej paczki, która w tamtych mrocznych czasach, dzięki swojej fantastycznej grze, zwłaszcza podwójnej krótkiej, nowej świetnej metodzie, dzieliła i rządziła w Polsce, zachwycała siatkarski świat.
- Jako młodzi chłopcy przypadliśmy sobie do gustu. Wszędzie chodziliśmy razem. To, co mi się najbardziej spodobało u Wieśka, to uczciwość. Rozmawialiśmy ze sobą o siatkówce i innych rzeczach, i tak to już zostało. Przed Jego nieoczekiwaną śmiercią rozmawialiśmy telefonicznie. Miał przyjechać do Rzeszowa - dodaje Karbarz.
- Powitałem Wieśka na dworcu kolejowym i zaprowadziłem Go do instalowskiego hotelu robotniczego przy ówczesnej ulicy Lenina. Potem poszliśmy do restauracji Słupska. Mieszkaliśmy razem dosyć długo - mówi Jan Such, inny członek tamtego doborowego teamu.
To Such był głównym „prowodyrem” ściągnięcia Radomskiego do Resovii, podobnie jak innych siatkarzy. - Był bardzo sympatyczny. Zawsze wesoły. Lubił sobie żartować i z nami, i z trenerem Pałaszewskim. Cały czas był szóstkowym zawodnikiem - dodaje Such.
Radomski od razu wpasował się w Resovię, która trzęsła polskimi halami. - Wiesiek był wszechstronnym zawodnikiem. Zresztą wtedy wszyscy byli wszechstronni i uniwersalni. Oprócz wystawiacza, wszyscy robili to samo. Każdy przyjmował, każdy blokował. Nie było różnicy, czy to na prawym czy lewym skrzydle - mówi Karbarz.
Największy miłośnik muzyki wśród siatkarzy
Radomski był człowiekiem o wysokiej kulturze. Kochał muzykę. Przyjaźnił się z Tadeuszem Nalepą. - Jako sportowcy Resovii poznaliśmy się w latach siedemdziesiątych. Później do pasji sportu doszła pasja do muzyki. Można nawet powiedzieć, że połączyła nas muzyka rockowa. Wiesiek najbardziej kochał muzykę wśród siatkarzy, a ja wśród koszykarzy - mówi Andrzej Klee, były koszykarz Resovii i dziennikarz muzyczny Radia Rzeszów. - On przywoził płyty, i ja przywoziłem płyty. Byliśmy ich kolekcjonerami. Spotykaliśmy się kilka razy w roku. Raz u mnie, raz u Niego, żeby posłuchać muzyki. To były piękne dni i lata. Wspólnie odkrywaliśmy zespoły. A to Pink Floyd, a to Electric Light Orchestra. W latach osiemdziesiątych Wiesiek miał już problemy ze zdrowiem, ale kontynuowaliśmy to. Ja zostałem przy muzyce, Wiesiek mniej, ale muzyka nadal nas łączyła - twierdzi Klee.
W 1979 roku Wiesław Radomski z powodu poważnej choroby zmuszony był do zakończenia prężnie rozwijającej się kariery sportowej, jednakże nie rozstał się z siatkówką. Był trenerem i aktywnym działaczem. Przez pięć kadencji był prezesem podkarpackiej siatkówki, dbał o jej rozwój. W latach 2008 - 2012 pełnił funkcję wiceprezesa PZPS. Trudno wymienić wszystkie Jego role, funkcje i zasługi. To był Człowiek - Instytucja. W najlepszym tego słowa znaczeniu.
Odbudowywał Resovię
- Dużą zasługą Wieśka jest to, że obecnie Asseco Resovia znajduje się na takim, a nie innym etapie. Około 10 lat temu, razem Wieśkiem i Markiem Karbarzem zabraliśmy się za odbudowę resoviackiej siatakówki. To się udało - podkreśla Such.
Wiesiek był takim typem, który nie miał wrogów - podkreśla Karbarz.
Mało jest takich ludzi, jakim był Pan Wiesiek. Niestety, był. Dzwonił do mnie w przeddzień meczu. Panie Mirku spotykamy się jutro o 17. Oczywiście, panie prezesie, mówiłem. Byłem zaszczycony, że prezes klubu dzwoni do mnie - wspomina Mirosław Pałka, sędzia siatkarski.
- Był zawsze otwarty na drugiego człowieka, traktował wszystkich z szacunkiem, nie wywyższał się. Był prezesem, ale całkiem naturalny w kontaktach - dodaje Pałka.
- Był naszym liderem, przewodnikiem, naszym prezesem. Słuchaliśmy Go. Nigdy, na nikogo nie podniósł głosu - podkreślał następca Radomskiego na funkcji szefa PWZPS, Robert Dworak, podkreślając ogromne zasługi Pana Wieśka dla polskiej i podkarpackiej siatkówki.
Napisać ostatnie karty
- Wiesiek doskonale zdawał sobie sprawę ze swojej choroby, która postępowała, ale robił dobrą minę. Nie skarżył się, że coś go boli, że coś nie jest tak. W ostatnim czasie czuł się dość dobrze. Byliśmy umówieni, że ma przyjechać do Rzeszowa. Miał w planie pisanie książek o Resovii, o naszej drużynie. Jedną już nawet zaczął - mówi Karbarz.
- Wiesiek kochał siatkówkę. Cieszył się z sukcesów Resovii i reprezentacji Polski - mówiła nad mogiłą męża Gabriela Radomska. - Miał w planie napisać książkę o złotej drużynie Resovii z lat 70. Postaram się podjąć tego wyzwania. Mam nadzieję, że mi pomożecie... Drugi ze złotej drużyny
Szkoda, że zaczyna się to nam wszystko rozpadać, ale takie jest życie. Najpierw odszedł od nas Zbyszek Jasiukiewicz. Teraz Wiesiek. Oby wszyscy pozostali żyli jak najdłużej - mówi Such. Oby. Niech żyją, żyją nam!