Sezonowcy okupują siłownie i sale fitness
Gdy siedziało się przez 15 lat na kanapie, nie można oczekiwać, że w 3 miesiące zostanie się drugim Arnoldem Schwarzeneggerem. Ale niektórzy próbują.
Trwa najtrudniejszy okres w roku dla bywalców siłowni, sal fitness i szkół walki. Szeregi ćwiczących uzupełnili właśnie ci, którzy dotychczas zalegali na kanapach, raczyli się fast foodami, a na ćwiczących, biegających i jeżdżących na rowerze patrzyli z uśmiechem politowania. Zmobilizowani noworocznym postanowieniem (albo prezentem w postaci karnetu na siłownię) wyciskają siódme poty pod sztangami, na grupowych ćwiczeniach i fitnessowych tańcach. Mają jedna wspólną cechę - w kwietniu po wielu z nich nie będzie w siłowniach śladu.
Poznasz ich od razu
- Sezonowca poznasz od razu. Ma dobre ciuchy, ale nie bardzo ogarnia, po co przyszedł i co robi. Albo jest tak zaangażowany, że robi zbyt wiele powtórzeń z możliwie najcięższym obciążeniem, albo odwrotnie - lata od maszyny do maszyny, ćwiczy wszystko i wszędzie - mówi Jarek, bywalec całodobowej siłowni w jednym z centrów handlowych w Bydgoszczy. - Jest z nimi trochę problemów, bo blokują sprzęty, nie odkładają ciężarów na miejsce, nie bardzo też można z nimi robić ćwiczenia na zmianę, bo ciężary które wyciskają ja biorę na rozgrzewkę. Na gymie jednak nikt z nikogo nie szydzi - zapewnia bydgoszczanin.
- Zjawisko sezonowców jest znane od lat. Do sal ćwiczeń trafiają ludzie, którzy postanowili od Nowego Roku zmienić coś w swoim życiu. To akurat dobrze - ocenia Bartosz Warzeszkiewicz, trener przygotowania motorycznego. - Tyle, że jak ktoś siedział przez ostatnie 15 lat na kanapie, a teraz w trzy miesiące chce zostać Schwarzeneggerem, jest skazany na porażkę.
Plany nie do spełnienia
Bo jak mówi trener, sezonowcy maja głowę wypełnioną nierealnymi planami, które są niemożliwe do wdrożenia.
- Stąd biorą się później rozczarowania. Tymczasem warto stawiać sobie cele, które można osiągnąć. To motywuje do dalszego działania. Jak masz dwójkę dzieci, prace zawodowa i obowiązki za zaplanuj ćwiczenia nie cztery, a dwa razy w tygodniu bo szybko okaże się, że tyle razy nie dasz rady trenować. A jak dasz, to po 2-3 tygodniach przyjdzie zmęczenie i pojawią się pierwsze nieobecności - twierdzi specjalista.
Właściciele siłowni doskonale zdają sobie sprawę, że sezonowcy to dobry klient. Wykupują członkostwo na rok (wtedy jest taniej), ale po kilku miesiącach i tak już nie ćwiczą. Zjawisko tzw. martwych karnetów to codzienność w klubach, które na tym zarabiają.
Siłka dla dojrzałych
W Bydgoszczy nie ma sal do ćwiczeń dla ludzi po 40-tce czy 50-tce, ta grupa klientów jak się wydaje nie jest atrakcyjna dla siłowni.
- To błąd, bo ludzie dojrzali wiedzą czego chcą, nie muszą nikomu niczego udowadniać. Na wielu siłowniach mamy rewie mody, przeglądanie się w lustrach i inne popisy. Ktoś, kto ma powiedzmy 50-lat szuka czegoś innego. Takie osoby zgłaszają się np. do trenerów personalnych, układana jest dla nich odpowiednia dieta i plan treningowy. Są systematyczni, konsekwentni, w czasie treningu oczekują konkretów i kulturalnej rozmowy, a nie dyskusji o laskach - mówi Bartosz Warzeszkiewcz.
Trener zapewnia, że nigdy nie jest za późno na rozpoczęcie treningów - nawet po incydentach kardiologicznych. Za przygotowanie treningów dla takich ćwiczących muszą się jednak wziąć fachowcy.