Na piątkowej sesji powiatu słubickiego radni nie przebierali w słowach. Ale starosty Piotr Łuczyńskiego nie odwołali, chociaż był taki plan.
Sesja nadzwyczajna (piąta w ostatnim czasie) miała się skończyć odwołaniem starosty Łuczyńskiego. Skończyła się na wojnie na słowa.
- Piotr Łuczyński zdaje się być na tle całego kraju jedynym tak ekstremalnym przykładem osoby pierwotnie powołanej na funkcję starosty, który otwarcie okazuje swoją wrogość, brak szacunku dla organu stanowiącego czyli rady powiatu - Amelia Szołtun czytała list otwarty większości radnych do wojewody lubuskiego Władysława Dajczka. Potem, już od siebie dodała: - Pan, panie Łuczyński, za wszelką cenę chce nam szkodzić. Nam, czyli większościowej grupie radnych. Nam, czyli prawnie wybranemu zarządowi. Pan zmarnował czas nam i mieszkańcom powiatu. Niczego się pan nie nauczył i wolę zakładać, że się pan nie nauczył, bo pan po prostu pewnych rzeczy nie przyswaja. No chyba że to było celowe działanie na szkodę powiatu, to by tylko gorzej o panu świadczyło - mówiła radna.
Na sesji nie zabrakło też Marcina Jabłońskiego. - To jest jedyny przypadek, jaki widziałem, a mam spore doświadczenie, to spektakularny przypadek w skali całego kraju, przypadek Piotra Łuczyńskiego, który nie rozumie samorządu - komentował.
Starosta Piotr Łuczyński (wyszedł z sali, gdy głos zabrał radny Andrzej Bycka) odpowiadał: - Cieszę się, że w końcu spotkaliśmy się wszyscy. Że jednak to ziarno, które zasadziłem, zwołując pierwszą sesję nadzwyczajną w sprawach ważnych dla powiatu, zakiełkowało - mówił Łuczyński. Tłumaczył się też z zarzutu, że bez przerwy zwołuje sesje nadzwyczajne (na ostatnie większość radnych nie przychodziła, usprawiedliwiając się zwolnieniami, urlopami czy sprawami losowymi).
- Trudno być przekonanym o potrzebie zwoływania pięciu, a szykuje się szósta, sesji nadzwyczajnych w ciągu dwóch miesięcy. Odnosi się wrażenie, że to celowa próba wywołania zamieszania wokół rady i jako przewodniczący chciałbym jej bronić - grzmiał szef rady Wiesław Kołosza.
Przypomnijmy, kryzys w powiecie ciągnie się od marca, gdy radni odwołali starostę Łuczyńskiego, a powołali Jabłońskiego. Wojewoda Władysław Dajczak zakwestionował ich uchwałę, ale Marcin Jabłoński nie zamierza ustąpić. Od tego czasu trwa spór, kto jest „prawdziwym” starostą. 1 września ma go rozstrzygnąć Wojewódzki Sąd Administracyjny w Gorzowie.