Serial "Korona królów": "Potop" to to nie jest
Gdy TVP poinformowała o rozpoczęciu produkcji serialu „Korona królów” miałem nadzieję, że powstanie coś na kształt filmowego odpowiednika powieści Elżbiety Cherezińskiej, najwybitniejszej obecnie autorki literatury historycznej, na dodatek zajmującej się m.in. dziejami Piastów. Okazało się jednak, że to nie tyle serial historyczny, ile historyczna telenowela, co wszelkie moje oczekiwania obaliło.
Serial od razu wzbudził wielkie emocje, rozkładające się według preferencji politycznych krytyków i widzów (notabene na razie „Korona…” bije rekordy oglądalności, co można uznać za swoisty sondaż preferencji politycznych).
Najogólniej rzecz biorąc, zwolennicy rządu są zachwyceni, opozycja film krytykuje, posuwając się do granic hejtu, określając współscenarzystkę Ilonę Łepkowską mianem kolaborantki (tzn. zwolenniczki prezesa Jacka Kurskiego i rządu w ogóle), a film uważając za propisowską propagandówkę.
Sprawa smutna i typowa dla postawy opozycji - nie przypominam sobie, by w taki sposób hejtowano serial „Ekipa” Agnieszki Holland z roku 2007, będący niezawoalowaną propagandówką na rzecz środowisk Unii Wolności i PO.
No cóż, po takim przygotowaniu mogę się już przyznać - uważam serial za słabiutki. Razi mnie przede wszystkim brak porządnego materiału literackiego jako podstawy scenariusza.
Na nerwy działa mi współczesny język dialogów, który przecież można było wystylizować chociażby na wzór świetnie imitującego staropolszczyznę języka Sienkiewicza. Aktorzy są drewniani (choć - przyznajmy - po prostu nie mają co grać), korzystnie wyróżnia się jedynie Halina Łabonarska.
Autorom zabrakło jakiegoś niosącego film fundamentalnego pomysłu - jak chociażby wystylizowanie Władysława Jagiełły na intelektualistę w serialu „Królewskie sny” (rok 1988, scenariusz Józef Hen, w roli głównej genialny Gustaw Holoubek). Do tego pozbawiona suspensu narracja, budowana z króciutkich, oderwanych od siebie, niebudujących napięcia scenek.
Reasumując - „Korona królów” ani „Potopem”, ani „Przygodami pana Michała” nie jest.