Serce nie dało rady. Przerwała głodówkę
Dagmara Chraplewska-Kołcz, torunianka, która głodowała pod kancelarią premier od 19 marca, święta spędziła w domu. Jej serce miało dość.
Głodowała od minionej soboty. W ten sposób chciała skłonić rząd do publikacji wyroku Trybunału Konstytucyjnego. Ze względu na stan zdrowia i po konsultacji z lekarzem musiała przerwać protest w tej formie. W piątek okazało się, że serce Dagmary jest zbyt słabe.
- Zwyczajnie nie daję rady - powiedziała nam Dagmara. - I mówię to głośno i wyraźnie - nie daję rady! I nie wstydzę się tego, bo przyznać się do słabości to nie wstyd. Teraz tym bardziej wiem, że zawsze i w każdej chwili każdy z nas może się wycofać z sytuacji, która zabiera coś cennego - z nas samych albo z innych, która „stawia ultimatum”.
Mimo wszystko Dagmara uważa, że było to jedno z ważniejszych wydarzeń w jej życiu, niekoniecznie akceptowane tu w Polsce, ale zauważone przez opiniotwórcze gremia Komisji Europejskiej. - Także mimo konsekwencji - nie żałuję - dodaje. - Chciałam podziękować wszystkim wspaniałym ludziom za pomoc, rozmowy i przekonanie, że było warto. Myślę, że będzie teraz dla mnie gorszy czas, bo są ludzie, którzy prześcigają się w ferowaniu wyroków, hejtowaniu. Tym się karmią, bo sami niewiele robią, inaczej nie potrafią poprawić sobie samopoczucia.
Dagmara nie wyklucza dalszych protestów. Nadal jest sympatykiem KOD i wciąż czeka na odpowiedź na list, który wysłała do pani prezydentowej Agaty Dudy w sprawie Trybunału.
Święta Dagmara Chraplewska-Kołcz spędziła w domu, jest pod opieką lekarza.