Sensacyjne listy Wilhelma Szewczyka z Wehrmachtu [LINIA CZASU]
„Nie ma dla mnie, jako Polaka, miejsca na Niemieckiej Liście Narodowej” - pisał prozaik i publicysta Wilhelm Szewczyk do gauleitera Brachta.
Listy, napisane w 1942 roku przez Wilhelma Szewczyka, a odnalezione teraz przez historyka Bartłomieja Warzechę z katowickiego IPN-u, zmieniają wizerunek pisarza z Czerwionki w sposób znaczący. Pokazują jego wojenny dramat, którym była służba w niemieckim wojsku, ale także heroizm w wykazywaniu swojej polskości. Na wiadomość o przyznaniu mu III grupy folkslisty zaprotestował desperacko.
Był wówczas na rekonwalescencji w Alzacji po ranach odniesionych na froncie wschodnim. Pisał do nazistowskiego dygnitarza, Fritza Brachta, który kierował niemieckim aparatem partyjnym i administracyjnym na Górnym Śląsku, że musiało dojść do pomyłki: „Jestem Polakiem, polskiego pochodzenia, z polską przeszłością. (…) Nie mogę zostać Niemcem” - informował gauleitera Brachta, pana życia i śmierci. „Proszę nie brać tego za bezczelność” - dodał jeszcze gefrajter Szewczyk, czyli starszy szeregowy 49. rezerwowego batalionu piechoty.
Służba w Wehrmachcie to był kompleks Wilhelma Szewczyka, bolesna rana. Po wojnie nigdy do tej przeszłości nie wracał, ani w publikacjach, ani nawet w rozmowach towarzyskich. Na Śląsku służba w niemieckiej armii dotykała tysięcy rodzin, ale właśnie nad powojenną biografią pisarza zaciążyła tragicznie. Był wręcz szantażowany z tego powodu, co sugeruje blisko z nim współpracujący poeta Tadeusz Kijonka.
Sebastian Rosenbaum pisze na łamach wydawnictwa IPN-u „CzasyPismo” o niewybrednych wręcz donosach na Szewczyka. Informator SB o pseudonimie „Historyk” (bibliotekarz Franciszek Szymiczek) donosił, że pisarz Jan Baranowicz jakoby utrzymywał w 1969 roku, że ma dwa dokumenty, jakoby Szewczyk w czasie okupacji był tłumaczem SS. Nawet funkcjonariusz SB, kpt. Zygmunt Polczyk, opowieści Baranowicza uważał „za blef i element rozróby w środowisku literackim”.
Poeta Aleksander Widera, podobno przyjaciel Szewczyka, tak mówił w latach 50. do „Morsa”, informatora UB: „Dowiedziałem się, że wstąpił do Wehrmachtu. Myślę, że to była chwila słabości moralnej i politycznej, że zaimponował mu faszyzm. Awansu nie daje się za nic, a on był w stopniu podoficera”. Szewczyk, wbrew tym sugestiom, nie robił „kariery” w Wehrmachcie, nie był podoficerem. Widera mówił też „Morsowi”: „Bardzo to zamroziło moje uczucia do Wilhelma (...). To jest człowiek, do którego silnie przemawia każda rzeczywistość. Przecież ani tobie, ani mnie rewolucja łatwo nie przychodziła, a jemu tak wszystko raz dwa bez wstrząsów i zgrzytów”.
Tymczasem Szewczyk niezmiennie unikał rozmowy na temat wojennej przeszłości. - Milczał ze strachu, z powodu braku zrozumienia śląskich dramatów i wyborów, milczał przed pochopnym osądem i zamknięciem drogi do kariery - przekonuje Ślązak, prof. Franciszek Marek.
Gauleiterze, pan mnie zrozumie
Odnalezione teraz w Archiwum Państwowym w Katowicach listy do Brachta dopowiadają też, co działo się z Szewczykiem w pierwszych latach wojny. Krystyna Heska-Kwaśniewicz w książce „Taki to mroczny czas” pisze, że 2 września 1939 roku ewakuował się z radiowcami, ale dokąd - nie wiadomo. Wrócił do Czerwionki 15 października, jak już Szewczyk sam pisze, do Brachta, „po klęsce Polski”. Na Łużyce pojechał 1 grudnia i pracował w kopalni węgla brunatnego jako toromistrz. 16 stycznia został aresztowany za kontakty z polskimi jeńcami wojennymi. Siedział m.in. w Goerlitz. Wyszedł po czterech miesiącach i zarabiał na życie jako nauczyciel języków obcych.
W tym czasie, 10 października 1940 roku, przyszło powołanie do wojska. „Wezwaniu temu uczyniłem zadość w przekonaniu, że służba w niemieckich siłach zbrojnych jest obowiązkiem wszystkich wschodnich Górnoślązaków w moim wieku, niezależnie od ich narodowości” napisał w liście do Brachta i dodał. „Nie jestem jednak Niemcem i również III grupa Niemieckiej Listy Narodowej, na którą omyłkowo zostałem wpisany, nie jest w stanie zmienić mojego poczucia narodowej przynależności.
Zdawał sobie sprawę, że sprowadza na siebie nieszczęście, pisze o tym, ale jest gotowy ponieść konsekwencje. „Choćbym nawet sto lat był niemieckim żołnierzem, to w moich rodzinnych stronach zawsze będę uważany za Polaka, co zresztą odpowiada prawdzie” - tłumaczył Brachtowi.
Pod Smoleńskiem gefrajter Szewczyk został ranny w nogę. Tadeusz Kijonka wspomina, że podczas ich wspólnego pobytu na festiwalu poetyckim w Macedonii Szewczyk cały czas chodził w spodniach. - Usiłowałem go namówić, żeby się rozebrał i posiedział w słońcu, ale on odmówił. Nie chciał pokazywać blizny po tamtych ranach - przypomina Kijonka. - To było też świadectwo jakiejś blizny duchowej.
W liście do Brachta, z 17 maja 1942 roku ze Strasburga, Szewczyk napisał: „Byłem wprawdzie ranny na froncie wschodnim, lecz nawet ta przelana krew nie uczyniła ze mnie Niemca”.
Fritz Bracht nie odpisał. Być może uznał Szewczyka za szaleńca, włażącego bez broni do klatki lwa. Więc Szewczyk napisał do niego drugi list, w nieco ostrzejszym tonie, w tej samej sprawie - omyłkowo przypisanej mu III grupy folkslisty: „Przyznaję z ręką na sercu, że nie ma dla mnie, jako Polaka, miejsca na Niemieckiej Liście Narodowej”. Kończył go słowami: „Wiem, Panie Gauleiterze, że mnie Pan zrozumie. Kocham swój naród tak samo, jak Pan kocha i uwielbia swój. I pragnę dzielić losy moich współrodaków, oczywiście poza Niemiecką Listą Narodową. Heil Hitler!”.
W sierpniu 1942 roku okręgowa placówka Niemieckiej Listy Narodowej w Katowicach odrzuciła przyjęcie go na folkslistę. Szewczyk trafił do aresztu. Jak wydostał się z tych tarapatów? Nie wiadomo, ale końca wojny doczekał w Generalnej Guberni, gdzie ukrywał się pod nazwiskiem Władysław Kret i zajmował tajnym nauczaniem.
Brat, Jerzy, został wcielony do Wehr-machtu, z którego uciekł we Francji.
Dr Grzegorz Bębnik, który tłumaczył z niemieckiego listy Szewczyka do Brachta, twierdzi, że są napisane ładnym językiem. - Dlaczego pisarz ukrywał tę swoją przeszłość? - nie potrafię powiedzieć, ale niewątpliwie te listy świadczą o jego wielkiej odwadze - mówi historyk.
Po wojnie wielu ludzi było niechętnych Szewczykowi ze względu na jego ogromną aktywność literacką, decydujące znaczenie w życiu kulturalnym regionu. Był kierownikiem literackim Teatru Śląskiego, redaktorem naczelnym tygodnika „Poglądy”, felietonistą „Dziennika Zachodniego”, posłem. Napisał ponad 50 książek, w tym wiele niemcoznawczych, bo był wybitnym znawcą kultury i literatury niemieckiej. Literat Bolesław Lubosz wspominał, że zaprzyjaźnieni z nim niemieccy pisarze żartowali podczas spotkań: - Herr Szewczyk, co tam u nas słychać.
Byli więc tacy, którzy z zazdrości o jego sukcesy, opowiadali o nim niestworzone rzeczy, by go dyskredytować. - Szewczyk sprawiał wrażenie człowieka ciężko przestraszonego - mówi reżyser Kazimierz Kutz. - Śląsk był jego kalectwem.
Obawy pisarza nie były nieuzasadnione. Za „treści wrogie” wyrzucono go z Radia Katowice, zlikwidowano „Odrę”, której był redaktorem naczelnym. W styczniu 1950 roku usunięto go (tymczasowo) z PZPR, a jeszcze w 1955 roku płk Józef Jurkowski, szef katowickiego Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego wskazywał, że „Szwczykiem i jego śląskimi znajomymi należy się aktywnie zajmować”. Sebastian Rosenbaum z IPN twierdzi, że dla bezpieki to nie wojenna przeszłość pisarza była problemem. Szewczyk był inwigilowany przez UB jako: „reakcjonista, separatysta śląski, klerykał i nacjonalista”.
Zdaniem Krystyny Heskiej-Kwaśniewicz Szewczyk był „zakładnikiem systemu”.
Na formularzu DVL (Deutsche Volksliste) otwarcie wyznałem, że zawsze czułem się Polakiem, a moim językiem ojczystym jest język polski. Pomimo to zaliczono mnie do III grupy, choć w ogóle do niej nie pasuję - wyjaśniał Wilhelm Szewczyk w liście do gauleitera Fritza Brachta w Katowicach. I dodał: - Choćbym nawet sto lat był niemieckim żołnierzem, to w moich rodzinnych stronach zawsze będę uważany za Polaka, co zresztą odpowiada prawdzie. Należę do innego świata, w niemieckiej wspólnocie narodowej jestem całkiem obcym i proszę o zrozumienie tego oraz przywrócenie mnie światu, z którego pochodzę. Polak powinien wszak znajdować się tylko pomiędzy Polakami i tam też jest moje miejsce.
Zobacz na linii czasu wybrane dzieła Wilhelma Szewczyka