Seniorom trzeba pokazać, że mogą być bardzo przydatni
Rozmowa z dr. Katarzyną Sztop-Rutkowską, socjolożką z Uniwersytetu w Białymstoku, Fundacja „SocLab”.
Startuje projekt Towarzystwa Inicjatyw Twórczych „ę” - ogłoszono konkurs na nowatorskie rozwiązania, które osobom w sędziwym wieku pozwolą dłużej uczestniczyć w życiu społecznym. Pomysły można zgłaszać do końca lutego 2017 r. Czy takie inicjatywy są - Pani zdaniem - potrzebne?
Oczywiście, że tak. Problem starzenia się społeczeństwa jest coraz ważniejszy. W Polsce jest wiele inicjatyw i pomysłów, wspierających osoby starsze. Jesteśmy na takim etapie, że mamy bardzo dużo pomysłów sprawdzonych na małą skalę, z lepszymi lub gorszymi rezultatami. To robią bardzo często organizacje pozarządowe. Natomiast brakuje „mostu” łączącego te lokalne inicjatywy z rozwiązaniami systemowymi. Kiedy dotacja dla organizacji kończy się, trudno o kontynuowanie inicjatywy, a jeśli się sprawdziła, to powinna być włączona w sposób systematyczny, na większą skalę i z permanentnym, a nie tylko okresowym finansowaniem. Może to robić organizacja albo jakaś publiczna instytucja.
Inicjatywy społeczne umierają śmiercią naturalną po zakończeniu projektu i wyczerpaniu dotacji?
Bardzo często tak się dzieje. Jeśli mówimy o sieci wolontariatu, to jest bardzo dużo takich działań nazywanych np. bankami czasu czy wolontariatem sąsiedzkim. Jest to budowanie i wspieranie nieformalnych sieci społecznych np. na osiedlu albo w jakiejś małej miejscowości. Mogłoby się wydawać, że to powinno działać bez żadnych pieniędzy, bo poświęca się przecież tylko swój czas. Ale tak do końca nie jest. Musi istnieć jakaś rola koordynatora, ktoś powinien wspierać wolontariuszy, rozwiązywać na bieżąco problemy w sieci. Niestety coraz słabiej działają bardziej naturalne sieci sąsiedzkie, sąsiedzi nie znają się. Trzeba trochę to na nowo wymyślić. Ostatnio byłam w Utrechcie w Holandii i tam pokazano nam bardzo ciekawy pomysł z Portugalii, który - co ważne - został już tam wprowadzony w sposób systemowy. W Portugalii jest dużo starszych osób, które mogłyby wynająć pokój studentom. I robią to, ale nie za pieniądze, a za poświęcony czas. Początkowo była to inicjatywa oddolna, a teraz powstają takie oferty w biurach nieruchomości.
Taka umowa to obopólna korzyść.
Tak, najemca może posprzątać w domu, pozmywać naczynia albo od czasu do czasu zabrać osobę starszą na spacer. W USA buduje się przedszkola przy domach opieki - starsi czytają dzieciom bajki. Widziałam też taki film, bardzo wzruszający, w którym przedszkolaki karmiły osoby starsze. Bardzo często mówi się o wsparciu starszych, ale powinno się też mówić o dialogu międzypokoleniowym, o łączeniu pokoleń. Młodsze pokolenia mają coraz mniej kontaktu z tymi starszymi. Bardzo często babcie albo dziadkowie są daleko.
Nie mówiąc o rodzinach wielopokoleniowych, żyjących pod jednym dachem.
To już w ogóle jest rzadkość. W 2014 r. Fundacja „SocLab” opracowała raport o sytuacji osób starszych w Białymstoku. Oprócz oczywistych potrzeb i problemów, jak: choroby i niepełnosprawność, pojawiła się też samotność. To jest bardzo ważny problem wśród osób starszych, zwłaszcza tych młodszych-starszych. Często są to ludzie, którzy mogą jeszcze normalnie funkcjonować, ale krąg znajomych w sposób naturalny zmniejsza się. Trzeba pamiętać, że grupa osób starszych jest bardzo różnorodna. Często mówimy ogólnie, że są to osoby 60+ lub 65+, gdzie tak naprawdę można mówić o trzech kategoriach wiekowych. Zupełnie inne potrzeby mają ci najstarsi - 80+. Im nie możemy zaoferować tańców czy nauki języka angielskiego, bo oni potrzebują raczej, by usługi opiekuńcze były dostosowane do ich potrzeb. Jest też grupa najmłodszych seniorów, często jeszcze aktywnych zawodowo.
Nie ma pani wrażenia, że ta oferta istnieje raczej w miastach? Są choćby Uniwersytety III Wieku. Gorzej jest na wsiach i w małych miejscowościach.
Oczywiście, że tak. Uniwersytety III Wieku, choć często mówi się o nich, to jest jednak elitarna grupa. Jeśli chodzi o mniejsze miejscowości, swego czasu działały tam Koła Gospodyń Wiejskich i wiem, że w niektórych miejscach nadal dobrze funkcjonują. Moim zdaniem duży niewykorzystany potencjał tkwi w wolontariacie osób starszych. Bardzo często osoby starsze mają dużo wiedzy, umiejętności, czasu, i mogłyby pomóc innym. Choć samo słowo „wolontariat” dla osób ze starszego pokolenia może być obce. Trzeba byłoby trochę zmienić język, pokazać im, że działając na swoim osiedlu czy pomagając np. w hospicjum mogą być jednak bardzo przydatne. Bo często ludzie, odchodząc na emeryturę, tracą poczucie sensu życia, zwłaszcza w przypadku mężczyzn.
Mamy zatem jeszcze sporo do zrobienia.
Patrząc na politykę wobec osób starszych, zwłaszcza na poziomie lokalnym, to nie wygląda to dobrze. Nasuwa mi się porównanie z kwestią ocieplenia klimatu. Nie widzimy jego skutków tu i teraz. Tak samo jest ze starzeniem się społeczeństwa. Tymczasem co czwarta osoba mijana na ulicy w Białymstoku za kilkanaście lat będzie mieć co najmniej 60 lat. To są bardzo realne wyzwania, a mam wrażenie braku refleksji, że trzeba się do tego przygotować. Trzeba mieć nadzieję, że w końcu to, o czym tyle się mówi, zacznie kiełkować i przejdzie w jakieś konkretne działania. W Białymstoku mamy np. Kartę Seniora, powstaje Miejska Rada Seniorów, więc coś zaczęło się dziać. Trzeba jednak łączyć działania różnych instytucji i właśnie ta koordynacja działań pozostawia wiele do życzenia.