Senior w bezdusznej machinie dużego państwowego banku

Czytaj dalej
Fot. Fot. 123RF
Marzena Rogozik

Senior w bezdusznej machinie dużego państwowego banku

Marzena Rogozik

Kontrowersje. 91-letni mieszkaniec Krakowa został namówiony na 15-letnią lokatę emerytalną. Umowy do podpisu nie podsunął mu bynajmniej pracownik parabanku, lecz największego państwowego banku w Polsce - PKO BP.

Staruszek nieświadomy tego, na co się zgodził, musiał wpłacać 500, a potem nawet 1000 zł co miesiąc, a gdy nie miał wymaganej kwoty na lokatę, bank... zwiększał mu debet w ramach konta z kredytem odnawialnym.

Pan Jerzy z Nowej Huty w tym roku skończy 91 lat. Korzysta z usług banku PKO BP na osiedlu Centrum C od wielu lat. Pojawia się w placówce regularnie co miesiąc i wypłaca gotówkę. Właśnie podczas jednej z takich wizyt w 2015 r. został namówiony przez pracownika banku na lokatę Kapitał na Emeryturę. Syn starszego pana po pewnym czasie zorientował się, że ojciec dał się namówić na niepotrzebne zobowiązanie i rozwiązał umowę. Dzień później, podczas wizyty seniora w banku, pracownik otworzył mu jednak nową lokatę, a niespełna trzy miesiące później równolegle drugą taką samą! Starszy pan co miesiąc wypłacał całość emerytury (2 tys. zł) na bieżące wydatki, a 1000 zł na dwie lokaty pokrywał debet.

Co szczególnie bulwersujące, nieświadomego seniora namówili pracownicy państwowego banku z blisko 70-letnią tradycją, a nie jakiegoś parabanku, który działa na granicy prawa. Przedstawiciele PKO BP nie widzą jednak w działaniu swoich pracowników żadnych nieprawidłowości i tłumaczą, że klient nie ponosił z tytułu sprzedanych usług żadnych strat.

- Takie zachowanie to typowy misselling, czyli proponowanie usług niedostosowanych do potrzeb klienta - twierdzi tymczasem dr Piotr Stanek, ekspert ds. bankowości i finansów z Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego. - Mimo że nie doszło tu do strat finansowych, pracownik banku, sprzedając taką usługę osobie 90-letniej, wykazał się ewidentnym brakiem etyki.

Marcin Jaworski z biura Rzecznika Finansowego również ostro krytykuje takie postępowanie. - Banki, jeśli chcą być traktowane jako instytucje zaufania publicznego, powinny wystrzegać się takich praktyk. Nie powinno dochodzić do sytuacji, w której klientowi proponuje się ofertę niedopasowaną do jego potrzeb i możliwości. W tym przypadku klient „gromadząc oszczędności” musiał równocześnie korzystać z debetu. Oznacza to, że ponosił znacznie wyższe koszty niż osiągane zyski z takiego „doradztwa” pracowników banku - zaznacza.

Klient nieświadomy, w sędziwym wieku? Dla banku bez różnicy

Z seniorem nieetycznie postępują nie tylko pracownicy parabanków, ale również państwowych placówek. Zakładają 15-letnie lokaty nawet 90-latkom.

Pan Jerzy, mieszkaniec Nowej Huty, wkrótce kończy 91 lat. Tak jak wielu seniorów, jest nieco nieporadny w dzisiejszym świecie, nie zawsze realnie ocenia sytuację i nie jest świadomy zagrożeń, które na niego czyhają. Sam jednak odbiera emeryturę i opłaca rachunki.

- Zawsze tak było. Niedawno jednak zorientowałem się, że mojemu ponad 90-letniemu ojcu założono lokatę - Kapitał na Emeryturę na... 15 lat - opowiada pan Szczepan. Pierwszą lokatę, którą jego ojcu otwarto 6 października 2015, syn zlikwidował 16 czerwca ub. roku. Dzień później senior pojawił się w banku i otwarto mu nową lokatę. - Rozmawiałem z kierowniczką oddziału i prosiłem, by pracownicy już nie zakładali ojcu żadnych dodatkowych lokat, bo on ma tyle pieniędzy, ile wydaje i nie ma co odkładać - mówi pan Szczepan.

Jednak po kilku miesiącach, mimo że 90-latek miał już jedną lokatę w banku, zaproponowano mu kolejną - taką samą. Musiał wpłacać co miesiąc dwa razy po 500 zł. Skąd miał pieniądze? Z debetu na koncie z kredytem odnawialnym. Nie był tego świadomy i wkrótce zapomniał, że założył lokaty. Pobierał więc z banku całą swoją emeryturę (2 tys. zł) i korzystał z debetu.

Bezskutecznie próbowaliśmy się skontaktować z kierowniczką oddziału i wyjaśnić sytuację. Dlaczego osobie w podeszłym wieku proponuje się takie zobowiązania i czy bank może jakoś zareagować na takie działania pracowników - zapytaliśmy w głównym oddziale banku. - Pracownicy mają obowiązek dostosowania oferty do oczekiwań i do potrzeb klienta - tłumaczył nam Roman Grzyb z biura prasowego PKO BP. Tylko po co 90-latkowi lokata na 15 lat? I czy faktycznie klient, który ma już jedną lokatę, potrzebuje drugiej takiej samej, by zbierać fundusze do 105. roku życia, na emeryturę, którą już ma?

- Jeśli pracownik banku widział, że klient ma co miesiąc wolne środki, to mógł mu zaproponować takie rozwiązanie, po co fundusze miały leżeć nieoprocentowane? Nie jest to produkt bezpośrednio adresowany do osób 90-letnich, ale jego konstrukcja nie wyklucza proponowania go osobom w tym wieku - utrzymuje Roman Grzyb. Tyle że tych środków starszy pan nie miał, bo całą emeryturę wypłacał, a zdolność kredytową trzeba było zwiększać.

Marcin Jaworski z biura prasowego Rzecznika Finansowego uważa z kolei, że takie działanie w banku nie ma absolutnie nic wspólnego z dobrym doradztwem. - Trzeba mieć trochę przyzwoitości. Bank, mając pełną informację o sytuacji klienta, m.in. w wyniku interwencji jego syna, nie powinien mu oferować takiego produktu - podkreśla Marcin Jaworski. Zaznacza też, że nawet nazwa sugeruje, iż nie jest to oferta dla osób starszych, ale raczej dla tych, które dopiero o emeryturze myślą i powinny na nią oszczędzać.

Przedstawiciele banku żadnych nieprawidłowości jednak nie widzą. - Gdyby odsetki były naliczane po dwóch latach, to pracownik postąpiłby nieetycznie, jednak w tym przypadku następuje to po 6 miesiącach. Żadnej nieprawidłowości nie było i temu panu nie stała się krzywda - twierdzi Roman Grzyb. Choć program oszczędnościowy faktycznie jest przewidziany na 15 lat, senior może się wycofać w każdej chwili i dostanie pieniądze z powrotem, a po sześciu miesiącach nawet z odsetkami.

Dr Piotr Stanek, ekspert ds. bankowości i finansów z Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego uważa, że proponowanie takiej lokaty 90-latkowi nie jest etyczne. - Niektórzy w pogoni za premią dopuszczają się takich działań, często to czynnik ludzki, słabość może leżeć też po stronie systemu motywowania. Takie zachowania powinny być jednak piętnowane - podkreśla dr Stanek.

Również Jacek Barszczewski z Urzędu Komisji Nadzoru Finansowego przyznaje, że oferowanie klientowi produktu lokacyjnego czy inwestycyjnego, jeśli nie posiada własnych środków na jego finansowanie, jest złą praktyką. Jednak urząd nie ma możliwości rozstrzygania indywidualnych sporów. W tej sytuacji nabici w butelkę seniorzy lub ich bliscy mogą złożyć reklamację w banku, skargę do Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów lub poprosić o interwencję Rzecznika Finansowego.

Pomoc w tej sprawie obiecał poseł Ireneusz Raś, który sam interweniował niedawno w podobnym przypadku. - Zajmę się tym, wystąpię z interpelacją i pismem do Komisji Nadzoru Finansowego o propozycję rozwiązania, by nie dochodziło do podobnych przypadków - zapowiada poseł Raś. Potrzeba bowiem systemowych rozwiązań, bo skarga nie zapobiegnie naciąganiu seniorów.

marzena.rogozik@dziennik.krakow.pl

Marzena Rogozik

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.