Selfie z Poznaniem: Mandar Purandare w mieście znajduje wolność i życzliwych ludzi
Mandar Purandare, lektor języka Hindi na Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu, muzyk, artysta - selfi z Poznaniem zrobił sobie przy ulicy Św. Marcin 75. Znajduje się tu atelier Stowarzyszenia Łazęga Poznańska, gdzie spotykają się kreatywni, mili i ciepli ludzie, którzy są dla miasta dużą wartością.
Pierwsze selfie z Poznaniem Mandar Purandare zrobił sobie w Lasku Marcelińskim, niedaleko swojego domu.
- To ważne, że w środku miasta jest takie miejsce, zielone i spokojne - mówi Mandar. - W Indiach mieszkałem w Pune i tam też często chodziłem do lasu. #Lubię spacerować, siedzieć pod drzewami - tam czuję się wolny.
„Vasudhaiva Kutumbakam” oznacza w sanskrycie, że cała Ziemia jest jedną rodziną, i ja to czuję w lesie.
W Poznaniu Mandar mieszka ponad 10 lat. Nie pamięta szczegółów wydarzeń, które sprawiły, że to miasto stało się miejscem do życia dla niego i jego rodziny.
- Nigdy tego nie planowałem, bo ja w ogóle mało planuję - przyznaje Mandar. - Decyzje podejmuję raczej spontanicznie.
Przed przyjazdem do Poznania Mandar niewiele wiedział o tym mieście.
- Co mnie tu zaskoczyło, to pijani i śmierdzący ludzie w tramwajach, i to mnie drażni do dziś - mówi Mandar. - Chociaż lubię podróżować tramwajami, w Indiach ich nie mamy.
Mandar przyznaje, że na co dzień żyje i w Indiach, i w Polsce. Pozwala mu na to jego praca, dzięki której ma kontakt ze swoim krajem.
- To, czego mi tu brakuje, to kultura jedzenia - mówi Mandar. - Ludzie tu jedzą szybko, byle jak, nie mają czasu. W Indiach mamy duży wybór smacznego jedzenia, a także otwartą kulturę, jemy wspólnie z sąsiadami, często zapraszamy do stołu nieznajomych. Polak prędzej zadzwoni na policję niż zaprosi obcego do stołu. Niby na święta przygotowuje się wystawne posiłki i talerz dla wędrowca, ale widzę, że to sztuczne gesty. Nie ma tu prawdziwego dzielenia się wynikającego z wewnętrznej potrzeby.
Są jednak miejsca otwarte, życzliwe, gdzie spotykają się wrażliwi, ciekawi ludzie. Takim miejscem jest „Łazęga Poznańska”. To tu, w ostateczności, Mandar zrobił sobie swoje selfie z Poznaniem. - Spotykam tu kreatywnych, ciepłych ludzi, którzy podobnie jak ja patrzą na świat - mówi Mandar. - W samym centrum Poznania więcej jest takich pozytywnych miejsc, chociażby Akademia Muzyczna. Jestem wdzięczny za organizowanie tu koncertów, wykładów i spotkań, w których chętnie uczestniczę.
Poznaniak z Indii docenia także poznańskie biblioteki, z Biblioteką Raczyńskich na czele.
- Nie przywiozłem ze sobą wielu książek, jestem zadowolony z możliwości, jakie daje sieć bibliotek, tym bardziej że spotykam w nich miłych, fajnych ludzi.
Czego Mandar życzyłby miastu z okazji imienin?
- Dużo zieleni, mało wypadków na ulicach, mniej śmieci, szczególnie butelek i puszek na placach zabaw, no i dużo pączków
- wymienia Mandar.