Selfie z Poznania: Nie trzeba wychodzić poza Jeżyce
- Jeżyce są w zasadzie światem, z którego nie ma potrzeby wychodzić poza most Teatralny i rynek jeżycki. Jest kino, jest teatr, mamy restauracje, sklepiki - mówi Jacek Polewski, społecznik z Jeżyc i właściciel piekarni "Czarny chleb".
- Znam wiele osób, które nie odczuwają już potrzeby wyruszania na Stary Rynek, by spotkać się ze znajomymi i wypić piwo
- mówi Jacek Polewski, mieszkaniec Jeżyc i przedsiębiorca prowadzący piekarnię „Czarny chleb”.
Z Poznaniem związał się 25 lat temu, kiedy przyjechał na studia z Włocławka. W tym czasie kilkakrotnie zmieniał adres zamieszkania, jednak zawsze wracał na Jeżyce. Obecnie mieszka i prowadzi biznes przy ul. Dąbrowskiego. To dla niego najważniejsze miejsce w stolicy Wielkopolski.
- Piekarnia mieści się w budynku z końca XIX wieku, pamiętającego jeszcze Księstwo Pruskie. Natomiast ja mieszkam tuż obok, w kamienicy secesyjnej z 1904 roku. To bardzo urokliwe miejsce. Niesamowite jest zwłaszcza nasze podwórko, bowiem można na nim zobaczyć pomnik psa, który upamiętnia Alinę Kasprowicz, twórczynię Fundacji Zwierzęta i My. Same budynki też są ciekawe: mają piękne balkony, okna, wieżyczki, dużo zdobień - opowiada Jacek Polewski.
Według niego
Jeżyce podążają w dobrym kierunku tworzenia nowoczesnego i europejskiego mieszczaństwa.
Przedsiębiorca podkreśla, że od około pięciu lat dzielnica staje się stopniowo coraz bardziej przyjazna dla mieszkańców.
- Jeżyce są w zasadzie światem, z którego nie ma potrzeby wychodzić poza most Teatralny i rynek jeżycki. Jest kino, jest teatr, mamy restauracje, sklepiki. Dziś wracamy do tego, czym były Jeżyce na początku XX wieku, czyli wsi „przyklejonej” do Poznania. Mam odczucie, że mała ojczyzna w dużym mieście jest na tyle komfortowa, iż nie trzeba szukać niczego więcej - tłumaczy.
Dzielnica to także dobre miejsce dla przedsiębiorców, pod warunkiem - co zaznacza J. Polewski - że myślą lokalnie.
- Z moich obserwacji i badań wynika, że moi klienci mieszkają najczęściej do pół kilometra od piekarni. Najlepsi są ci, którzy przychodzą piechotą, a nie kierowcy - mówi.
Na pomysł otwarcia „Czarnego chleba” jeżyczanin wpadł 1,5 roku temu, kiedy pojawiły się u niego problemy zdrowotne.
- Zacząłem od dwóch chlebów, później upiekłem cztery, a kiedy doszedłem do 40, pomyślałem, że warto byłoby założyć własną piekarnię, w której nie będzie miejsca dla dodatków i chemii, a chleb wypieczony z ekologicznych mąk - wyjaśnia.
Czego życzy swojej dzielnicy i miastu? Podkreśla, że uspokojenia ruchu na ul. Dąbrowskiego oraz większej ilości zielonych skwerów.
- Dąbrowskiego z ruchem jednokierunkowym, szerokimi chodnikami, to byłoby coś - podsumowuje.