Sekundnik znów zamruga na światło
Zarządcy ruchu będą mogli instalować wyświetlacze odmierzające czas do zmiany świateł. Pozwoli na to ministerialne rozporządzenie.
Stosowany akt podpisali właśnie szefowie resortów spraw wewnętrznych i administracji oraz infrastruktury. Przepis wejdzie w życie po 30 dniach od ich ogłoszenia w Dzienniku Ustaw.
Wyświetlacze mogą być instalowane na drogach zarządzanych przez Generalną Dyrekcję Dróg Krajowych i Autostrad, marszałka województwa, starostę lub prezydenta miasta na prawach powiatu - informuje MSWiA. Rozporządzenie określa także warunki techniczne umieszczania tych urządzeń oraz wprowadza wymagania techniczne i funkcjonalne.
- Za wcześnie na rozważanie, czy takie rozwiązanie zastosujemy na naszych drogach. Tym bardziej że nigdy go nie stosowaliśmy - stwierdza Tomasz Okoński, rzecznik bydgoskiego oddziału Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad, i przypomina, że w naszym regionie sekundniki stosowano tylko na drogach zarządzanych przez miasta Toruń i Grudziądz.
Zdjęto je, gdy służby wojewody kujawsko-pomorskiego (za rządów PO-PSL) wysłały do władz samorządowych informację o tym, że takie rozwiązanie nie jest zgodne z prawem o ruchu drogowym.
- Zdemontowane wyświetlacze mamy zdeponowane w magazynie. Tam czekały na swój czas - mówi Agnieszka Kobus-Pęńsko, rzecznik prasowy Miejskiego Zarządu Dróg w Toruniu. - Pamiętajmy, że mogą być montowane tylko na sygnalizacjach stałoczasowych. W naszym mieście przeważają sygnalizacje inteligentne - akomodacyjne. Te często są ze sobą skoordynowane na poszczególnych ciągach komunikacyjnych. W tej chwili mamy tylko kilka miejsc, gdzie działa sygnalizacja stałoczasowa. Tam wyświetlacze wrócą. Są to między innymi skrzyżowania ulic Legionów - Podgórna oraz Legionów - Żwirki i Wigury.
- Czy sekundniki wrócą? Ten temat z pewnością trafi pod obrady Rady Miasta Grudziądza. Jak pamiętam, grupa radnych optowała za rozwijaniem systemu - mówi Jan Przeczewski, komendant Straży Miejskiej w Grudziądzu. - Sygnalizatory z sekundnikami działały tylko na skrzyżowaniu ulic Piłsudskiego i Sikorskiego. Usunięto je wraz z fotoradarami.
Zdaniem szefa municypalnych, system nie sprawdził się, bo wielu kierowców, widząc ze sporej odległości na wyświetlaczu 2-3 sekundy do włączenia się światła czerwonego, przyspieszało. Inni gwałtownie hamowali i dochodziło do najechania od tyłu innego auta. To zresztą, jak przypomina nasz rozmówca, potwierdzało tylko negatywne opinie państw zachodnich.
- Sekundniki sprawdzają się za to, gdy kierowcy oczekują na zmianę światła z czerwonego na zielone. Dokładnie wiedzą, kiedy włączyć pierwszy bieg i sprawnie ruszyć. To także dobre rozwiązanie dla pieszych - dodaje Jan Przeczewski.
- Poprzedni wojewoda kujawsko-pomorski pospieszył się z wydaniem zaleceń demontażu sekundników. Moim zdaniem, trzeba było poczekać na zmianę prawa, ale nasze samorządy karnie się zastosowały - komentuje Marek Staszczyk, sekretarz regionalnej Rady Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego, dyrektor Wojewódzkiego Ośrodka Ruchu Drogowego w Toruniu. - Teraz, aby sekundniki ponownie pojawiły się na drogach, znów trzeba będzie wydać sporo pieniędzy. Te samorządy w kraju, które poczekały, mają problem z głowy. Z moich obserwacji jako kierowcy wynika, że sekundniki pojmowane jako dodatkowa informacja dla uczestników ruchu drogowego tylko jazdę ułatwiają, upłynniają i poprawiają bezpieczeństwo. Przecież, stosując tę samą logikę negującą takie rozwiązanie, należałoby się zastanowić, po co na skrzyżowaniach montuje się sygnalizację świetlną?