Sebastian Fabijański wzorem swojej mamy szuka drogi do Boga
Gdyby nie aktorstwo, pewnie mocno by rozrabiał. Wychował się bowiem na warszawskim osiedlu wśród „blokersów”. Z tamtych czasów do dziś pozostała mu wielka miłość do rapu. Sam też próbuje rymować - ale na razie skupia się na aktorstwie
Nowy film Filipa Bajona opowiada o losach Kaszubów tuż przed drugą wojną światową. Głównym bohaterem „Kamerdynera” jest młody chłopak - Mateusz. Osierocony przez rodziców zostaje przyjęty na wychowanie przez niemiecką arystokratkę Gerdę Von Krauss. Mateusz zakochuje się z wzajemnością w jej córce - Maricie. Nieuchronnie zbliża się jednak II wojna światowa. Wśród Kaszubów, Polaków i Niemców wzbiera wzajemna niechęć. Jak to się skończy dla pary zakochanych?
- Mateusz, którego gram, musi się zmierzyć z tragicznymi wydarzeniami. Sam nigdy się nie znalazłem w takiej jak on sytuacji. Ale musiałem zagrać te emocje tak, żeby nie było czuć aktorstwa. I to była ta największa trudność - zaufać swojej wrażliwości i temu, co się dzieje na planie - opowiada „Dziennikowi Bałtyckiemu” grający główną rolę Sebastian Fabijański.
Wszystko wskazuje na to, że „Kamerdyner” utwierdzi status młodego aktora jako jednego z najbardziej obiecujących talentów swego pokolenia. Wcześniej zebrał pochwały za „Miasto 44”, „Pitbulla” i „Gwiazdy” - ma więc szansę zastąpić dawnych amantów polskiego kina w rodzaju Daniela Olbrychskiego czy Bogusława Lindy.
***
Czytaj więcej:
- Zaczynał z niewysokiego pułapu - od występu w „Plebanii” i „Tancerzach”.
- Sebastian nie chodzi na castingi. Dlaczego?
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień