Co kilka miesięcy ścieki zalewają piwnice przy ul. Władysława IV w Zielonej Górze. Wszystko przez wierzbę, o wycięcie której ludzie walczą od ośmiu lat.
Przed kilkoma dniami zgłosił się do nas mieszkaniec bloku Franciszek Przymuszała. - Już od ośmiu lat trwa zabawa. Mieszkańcy proszą o wycięcie wierzby, która niszczy rury kanalizacyjne, ale urzędy sprzeciwiają się jej wycięciu. W konsekwencji co dwa, trzy miesiące ścieki wybijają do piwnic i przez kilka dni nie można do nich wejść - tłumaczył nasz rozmówca.
Według pana Franciszka, wierzbę posadzono w 1964 roku. Od tego czasu mocno się rozrosła, ma też potężne korzenie. A że kamionkowe rury kanalizacyjne o długości 1 metra w miejscu złączenia owijano sznurkiem, to korzenie łatwo się przez niego przebijają. I blokują przepływ ścieków. Zakład wodociągów i kanalizacji przyjeżdża, wycina korzenie, ale te odrastają. - Jedynym rozwiązaniem jest wycięcie wierzby. Nawet, gdyby ją mocno przycięto, to niewiele to da. Rury nadal będą blokowane. Trzeba drzewo wyciąć. Niech urzędnicy przyjadą i powąchają fekalia, które wybiły do piwnicy - denerwował się Tadeusz Romańczyk, mieszkaniec bloku przy Władysława IV 20.
Obaj nasi rozmówcy dodali, że innym rozwiązaniem byłaby wymiana instalacji kanalizacyjnej na nową, która byłaby odporna na korzenie. - Te rury o długości metra sam przywoziłem. Dzisiaj rury plastikowe mają po kilka metrów. Jednak chcąc je wbudować, by wymienić instalację, trzeba byłoby zrywać asfalt na długości około 20-30 metrów. A to kosztowałoby kilkaset tysięcy złotych - wylicza pan Franciszek. Oglądamy jeszcze grubą teczkę dokumentów. Jest w niej m.in. podpisana przez 78 mieszkańców petycja do spółdzielni mieszkaniowej o wycięcie wierzby. Jest też pismo sanepidu, który w 2014 roku potwierdził zasadność skargi mieszkańców. W teczce znajduje się także pismo prezydenta Zielonej Góry, który pisze, że nie może zgodzić się na usunięcie drzewa, bo Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska w Gorzowie Wlkp. odmówiła zgody na wycięcie. Zgodziła się jedynie na wykonanie zabiegów pielęgnacyjnych.
- Te nic nie dadzą, bo korzenie przecież pozostaną. A to one są problemem a nie korona drzewa - przekonywał Franciszek Przymuszała.
Zadzwoniliśmy też do RDOŚ w Gorzowie. Zastępca dyrektora Wincenty Piworun zapewnił nas, że jeśli tylko odpowiednie pismo wpłynie do jego dyrekcji, to on podpisze decyzję o wycięciu wierzby. - Jeśli drzewo nie jest zabytkowe, a mieszkańcy domagają się jego wycięcia, bo utrudnia im życie, to nie widzę problemu, by je usunąć dodał.
W środę okazało się, że pismo nie jest potrzebne. Franciszek Przymuszała usłyszał w spółdzielni, że ta dostała zgodę i przymierza się do wycięcia wierzby. Potwierdził nam to w piątek prezes Maćkowiak. Tymczasem jeszcze w tym tygodniu specjalistyczna firma przymierzy się do wycięcia wierzby. Takie zapewnienie złożył nam prezes Zielonogórskiej Spółdzielni Mieszkaniowej Dariusz Maćkowiak. Wtedy też sukcesem zakończą się prawie ośmioletnie zabiegi mieszkańców. a ą