Ścieki płyną sobie do Wisły
To, o czym szeptano, w końcu musiało ujrzeć światło dzienne. Burmistrz nie ukrywał na sesji, że miastu grożą kary za złą gospodarkę ściekową.
Gdy inne gminy w powiecie inwestowały w budowę lub modernizację sieci kanalizacyjnej i oczyszczalni ścieków, w Nieszawie spano spokojnie. Miasto ma oczyszczalnię. Tyle, że nie płyną do niej wszystkie ścieki komunalne. Wiele spływa do Wisły kanalizacją burzową, do której powpinane są niektóre posesje.
Wyszło to na jaw, gdy za poprzedniego burmistrza jeden z kierowników Zakładu Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej usiłował sprawdzić, jak to jest ze ściekami w mieście. Sprowadził specjalistyczny sprzęt, a ten pokazał, że do kanalizacji burzowej, odprowadzającej wody opadowe do Wisły podłączonych jest niemało posesji. Badania przerwano, gdy wyszło na jaw, że są wśród nich posesje niektórych radnych i... ówczesnego burmistrza, a także budynki na niedawno zrewitalizowanym za unijne pieniądze placu Jagiellończyka.
- Nie trzeba specjalistycznego sprzętu, żeby zobaczyć, jak z wielkiej rury na nabrzeżu do Wisły wpadają g... - mówi wprost jeden z mieszkańców.
Jest. A jakby jej nie było
Na dodatek ze ściekami nie radzi sobie istniejąca miejska oczyszczalnia biologiczno-mechaniczna. „Podstawowe urządzenia i instalacje są w bardzo złym stanie technicznym. Stare nieremontowane pompy ścieków i mieszadła nie nadają się do dalszej eksploatacji. Na reaktorze widoczne są wyraźne pęknięcia konstrukcji” - to cytat z uzasadnienia uchwały rady o likwidacji ZGiK.
Ostatni dzwonek
- Konieczna jest natychmiastowa modernizacja lub budowa nowej oczyszczalni - nie ukrywał przed radnymi burmistrz Przemysław Jankowski.
Problem w tym, że to koszt około 4 mln złotych, a na taki koszt miasta nie stać. - Jeśli nie znajdziemy rozwiązania, miastu grożą kary środowiskowe rosnące z roku na rok, liczone w setkach tysięcy złotych - przekonywał burmistrz.
Już Nieszawie naliczono karę za przekroczenie wskaźników w odprowadzanych ściekach za rok 2014 w wysokości ok. 260 tys. zł, a za rok bieżący należy się spodziewać kwoty około 400 tys. złotych.
Mieszkańcy mówią, że obecna sytuacja to efekt wieloletnich zaniedbań władz miasta i - delikatnie mówiąc - ich lekkiego stosunku do problemów ochrony środowiska. A także - pobłażliwości dla takiej postawy służb odpowiedzialnych za kontrole. Teraz przyjdzie za to zapłacić, a rachunek może być dla miasta nie do udźwignięcia. Tymczasem zapowiedź likwidacji Zakładu Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej zaowocowała tym, że załoga poszła na zwolnienia lekarskie.