Ścieki do Dłubni wpływają legalnie! Będzie park rzeczny z rynsztokiem?
10 razy w roku miejskie wodociągi mogą spuszczać odpady z kanalizacji, które zanieczyszczają rzekę i psują wodę w Zalewie Nowohuckim
Odór fekaliów i kilogramy cuchnącej brei zbitej z bandaży, artykułów do higieny osobistej czy makijażu. Tak w rejonie ulicy Ptaszyckiego prezentuje się rzeka Dłubnia, która ma wkrótce stać się perełką planowanego parku rzecznego i jedną z wizytówek Nowej Huty.
Dlaczego? Bo wpływają do niej ścieki komunalne. Gdy stan wody podczas ulew wzrasta Miejskie Przedsiębiorstwo Wodociągów i Kanalizacji może – zgodnie z wydanym przez marszałka województwa pozwoleniem wodnoprawnym – legalnie spuszczać do rzeki nieczystości.
– Ciągle mówimy o smogu, rozpaczamy nad każdym wyciętym drzewem, a tymczasem rzeki dewastowane są w świetle przepisów – zauważa nowohucki radny miejski Tomasz Urynowicz, który zainteresował się problemem i zaapelował do prezydenta Jacka Majchrowskiego o zajęcie się sprawą. – To niedopuszczalne, by jedna służba miejska przygotowywała się do utworzenia parku rzecznego, a druga prowadziła tam zrzut odpadów sanitarnych. Brakuje współpracy i szczerości wobec mieszkańców, którzy o niczym nie wiedzą – denerwuje się radny.
Ile zrzucono? Wciąż nie wiadomo
Ścieki komunalne dostają się do rzeki z kanalizacji ogólnospławnej czyli takiej, którą płyną zarówno ścieki sanitarne, jak i woda opadowa. – Zrzucamy je jedynie przy bardzo obfitych deszczach, gdy wód gwałtownie przybywa – tłumaczy Robert Żurek, rzecznik MPWiK. Ma to zapobiegać wybijaniu studzienek kanalizacyjnych w mieście.
Zgodnie z rozporządzeniem ministra środowiska obliczono, że MPWiK może legalnie spuszczać ścieki nawet 10 razy w ciągu roku i to nie tylko z kanału burzowego przy ul. Ptaszyckiego, ale także drugiego kanału na Dłubni – przy ul. Cienistej (a w całym mieście aż ponad w 30 miejscach – ścieki spuszczane są także m.in. do Wilgi czy bezpośrednio do Wisły).
Szkopuł w tym, że nie wiadomo, czy takich zrzutów nieczystości w roku nie jest więcej niż 10. Próbowaliśmy się dowiedzieć ile razy ścieki lądowały w rzece w tym i w zeszłym roku. Ale choć w urzędzie marszałkowskim usłyszeliśmy, że zestawienie ma być przygotowywane raz w roku, w wodociągach nadal nie podliczono tych za 2016 rok. Wykaz mamy dostać dopiero w październiku.
Wielką niewiadomą jest też objętość ścieków, która spływa do rzeki podczas jednego takiego procederu – tego urzędnicy... kontrolować nie muszą.
Mimo tego Bartosz Łuszczek, wicedyrektor ds. technologii i analiz i główny technolog MPWIK zapewnia, że podczas zrzutu ścieki są rozcieńczone (3:1 wody w stosunku do ścieków sanitarnych). Według niego przy maksymalnie 10 zrzutach w ciągu roku nie powinno to pogarszać jakości wody w Dłubni.
Pogarszają ją jednak zanieczyszczenia stałe (artykuły higieniczne). Zgodnie z ustawą o prawie wodnym ścieki odprowadzane do wód nie mogą mieć odpadów i zanieczyszczeń pływających, czy zmieniać zapachu wody. Byliśmy przy obu kanałach na Dłubni (i to nie w czasie zrzutu) i w rejonie obu unosił się intensywny odór, a w wodzie pływały resztki środków higienicznych. – Nawet choćby z punktu widzenia społecznej współodpowiedzialności za środowisko trzeba koniecznie egzekwować sprzątanie otoczenia kanału z części stałych, które osiadają na pobliskich gałęziach czy na brzegu – przyznaje prof. Jan Pawełek, kierownik Katedry Inżynierii Sanitarnej i Gospodarki Wodnej Uniwersytetu Rolniczego.
MPWiK zapewnił nas, że po każdym wyrzucie ścieków pracownicy będą sprzątać teren u wylotu kanału. Planują też akcję uświadamiającą mieszkańców czego nie wolno wrzucać do klozetu.
- Sieć kanałowa powstaje w Krakowie nieprzerwanie od ponad 100 lat, istnieje zatem potrzeba ciągłych remontów i modernizacji wielu wiekowych obiektów - mówi Robert Żurek z MPWiK. - Od 2005 roku wykonano cztery etapy przedsięwzięcia inwestycyjnego pn. „Gospodarka wodno-ściekowa w Krakowie” na łączną kwotę 349 milionów złotych - dodaje. Wdrażany jest także system mający na celu ograniczenie ilości wód odprowadzanych przelewami burzowymi.
Są bakterie, ale... „bez obaw”?
Szpecące krajobraz cuchnące resztki odpadów higienicznych i fekaliów są olbrzymim problemem, ale konsekwencje zrzucania ścieków do Dłubni mogą być poważniejsze. Między jednym kanałem burzowym, a drugim na rzece znajduje się bowiem ujęcie wody pitnej dla Nowej Huty. Prof. Pawełek z UR uważa, że choć woda w nim jest odpowiednio uzdatniania zrzucanie ścieków powyżej ujęcia nie jest dobrą praktyką. Urzędnicy z MPWiK zapewniają jednak, że nie ma obaw o jakość wody, którą piją nowohucianie.
Także Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska jakość wody w Dłubni... ocenia dobrze. Badania na odcinku powyżej i poniżej Zalewu Nowohuckiego WIOŚ wykonał jesienią zeszłego i wiosną tego roku. Nie wykazały one, jak twierdzą inspektorzy, znacznych zanieczyszczeń, tylko mętność wody poniżej zalewu. – Przeprowadzone badania wykluczają możliwość zanieczyszczenia Dłubni ściekami komunalnymi – poinformował nas Ryszard Listwan, zastępca małopolskiego inspektora ochrony środowiska.
Tyle, że po dwukrotnym zbadaniu wody pomiarów zaprzestano, choć regularne kontrole czystości rzeki przynajmniej przez rok WIOŚ obiecał byłemu wojewodzie Józefowi Pilchowi.
– Jestem oburzony, że zaniechano dalszych badań stwierdzając, że woda jest I i II klasy i nie ma w niej znaczących zanieczyszczeń– denerwuje się Marcin Permus, wiceprzewodniczący Dzielnicy XVI Bieńczyce. To on prosił wojewodę o interwencję z powodu podejrzeń zanieczyszczania rzeki ściekami. – To niewystarczająca próba, a jej wyniki nas nie uspokajają – dodaje.
Zwłaszcza, że mają fatalny wpływ nie tylko na jakość wody w Dłubni, ale i... w Zalewie Nowohuckim, który zasila rzeka. Zarząd ZieleniMiejskiej miesiąc temu wykonał w nim badania wody i wykazał obecność bakterii kałowych (E.coli). – Na wylocie z zalewu bakterii było dużo mniej – przyznaje Łukasz Pawlik, zastępca dyrektora ZZM. To pokazuje, że bakterie do zbiornika w większości wpływają z Dłubni!
Ma być park? Ściek musi zniknąć
By Dłubnię i teren wokół niej wykorzystać turystycznie, a nad Zalewem Nowohuckim utworzyć plażę, ścieki z rzeki muszą zniknąć. – Konieczne jest przekierowanie ich w inne miejsce. Ale na politykę wód opadowych w mieście nie ma żadnego pomysłu i dlatego nadal przyzwala się takie działania – komentuje radny Tomasz Urynowicz.
MPWiK twierdzi jednak, że kanałów burzowych nie może zlikwidować, nie widzi też możliwości wypuszczania ścieków w inne miejsce. Prof. Jan Pawełek tłumaczy, że najlepszym wyjściem byłaby budowa dużego kolektora, który gromadziłby nadmiar deszczówki, albo rozdzielenie kanalizacji opadowej od komunalnej. – A to jest oczywiście kosztowne i czasochłonne. To co trzeba zrobić od razu to ograniczenie zrzutu zanieczyszczeń stałych w ściekach – mówi ekspert. Teraz czekamy na wykaz liczby zrzutów. Do tematu więc wrócimy.
WIDEO: Barometr Bartusia - dr Marek Benio - (odc. 3)
Autor: Gazeta Krakowska, Dziennik Polski, Nasze Miasto