Chcieć znaczy móc - to powiedzenie od kilku lat towarzyszy 27-letniemu Michałowi Perkowskiemu z Lisowa. Ten młody mężczyzna jest przekonany, że niemożliwe nie istnieje i jeśli bardzo chcemy, możemy wszystko. I nie są to w jego przypadku puste słowa, a teoria poparta praktyką. Pan Michał w 9 miesięcy schudł 66 kg, zmienił pracę, napisał książkę. Po poprzednim życiu pozostały mu tylko wspomnienia, filmy i ślubne spodnie. Mieści się cały w jednej nogawce.
Swoją walkę z nadwagą pan Michał toczył przez lata. Próbował różnych diet, ale za każdym razem zrzucone kilogramy wracały. Jak sam przyznaje, brakowało mu silnej woli, która była słabsza od niezdrowych nawyków.
- Fast-food, słodycze, słodzone napoje i kilogramy ryżu z sosem były moim stałym menu, na dodatek paliłem paczkę papierosów dziennie, a myśl o jakimkolwiek sporcie przyprawiała mnie o dreszcze. Każdy wysiłek był dla mnie katorgą - przyznaje 27-latek.- Pracowałem jako ochroniarz na terenie opuszczonej wytwórni pasz, a do moich obowiązków należało tak naprawdę tylko siedzenie na fotelu i pilnowanie zakładu. Niewiele się ruszałem, za to często wykręcałem numer telefonu do ulubionej pizzerii - wspomina pan Michał.
Taki tryb życia doprowadził go do wagi 122 kg. Podczas świątecznego spotkania rodzinnego nastąpił przełom, który zaowocował totalną przemianą.
- Miałem dość wyśmiewania ze strony znajomych, wyzywania i wyszydzania mojej osoby, ale nade wszystko miałem serdecznie dosyć ulubionego tematu dyskusji podczas kolejnych spotkań rodzinnych, które zawsze kończyły się rozmową na temat mojej niezbyt atrakcyjnej pracy i tuszy - mówi mężczyzna.
Podczas jednego z nich powiedziałem dość. Nikt nie wziął na poważnie jego zapowiedzi. Tymczasem już kolejnego dnia pan Michał przystąpił do działania.
- Swój pierwszy bieg zaliczyłem w listopadzie 2013 roku, ważyłem wtedy dwa razy więcej niż teraz, czyli 120 kg, nie miałem wtedy ani doświadczenia, ani odpowiedniego obuwia. Pobiegłem z Lisowa do Kochanowic, w zimowych kozakach. Bieg bardziej przypominało to marsz, co kilka minut robiłem przerwy, miałem wtedy zaledwie 6 kilometrów do pokonania, a czułem się jakbym biegł ultramaraton. Dla grubasa to okropna męczarnia. Ale udało się, osiągnąłem swój cel i to dodało mi skrzydeł - przyznaje 27-latek.
Do biegania dołożył inne ćwiczenie - klasyczne brzuszki, pompki, przysiady, pływanie.
- Przez cały okres mojej przemiany nie skorzystałem ani razu z żadnego sprzętu, nigdy nie byłem na siłowni, nie jeździłem na rowerze. Korzystałem tylko i wyłącznie z ciężaru własnego ciała, nie korzystałem z żadnych specjalistycznych sprzętów do ćwiczeń. Wszystko czego mi trzeba było to para rąk, nóg i ogromna ilość silnej woli i wiary w to co robię - mówi Perkowski.
W parze z ćwiczeniami znalazła się dieta. Własna, autorska, opracowana na podstawie obserwacji własnego ciała oraz wiedzy zaczerpniętej z profesjonalnych poradników.
- Mój kuzyn z Niemiec polecił mi dietę niskowęglowodanową, gdyż jego kolega skutecznie schudł na ograniczaniu spożywania wszelkich posiłków, w których w skład wchodziły węglowodany. Głównymi źródłami węglowodanów, które większość z nas zapewne spożywa na co dzień to pieczywo, ziemniaki, makaron, ryż oraz słodycze. Zgodnie z tym co zalecił kuzyn, zaprzestałem całkowicie spożywania tych właśnie źródeł węglowodanów - mówi pan Michał.
Jego dieta jest połączeniem diety 1200 kcal z dietą kapuścianą, wysokobiałkową i niskowęglowodanową.
- Spożywanie tylko takiej ilości kilokalorii dziennie nie pozwala na gromadzeniu się zapasu energii gdyż jest ona w całości spalana. Motywująco działa też fakt, że im więcej ważymy, tym szybciej i więcej chudniemy. Nie przekraczając górnego progu 1200 kcal wcale nie musimy chodzić wiecznie głodni. Wystarczy że będziemy jeść niskokaloryczne posiłki i będziemy unikać wysokokalorycznych źródeł węglowodanów takich jak pieczywo, ziemniaki, makaron i ryż. To druga żelazna zasada mojej diety, te produkty są absolutnie zakazane tak jak słodycze i słodzone cukrem wysokokaloryczne napoje - podkreśla 27-latek.
Kolejnym istotnym elementem w jego diecie była kapsaicyna. Jest to substancja odpowiedzialna za ostry smak w papryczce chilli.
- Kapsaicyna pobudza trawienie i przyspiesza przemianę materii, jedząc na ostro możemy znacznie przyspieszyć proces odchudzania. Na dodatek obniża poziom złego cholesterolu i zapobiega starzeniu się komórek. Kapsaicyna jest również składnikiem ujędrniających kremów na tabletek na odchudzanie, sam używałem takiego kremu, nie jestem w stanie powiedzieć jak bardzo był on skuteczny. Myślę jednak że przyczynił się on w jakimś stopniu do wymodelowania sylwetki podczas mojej szybkiej utraty wagi - twierdzi mężczyzna.
Zrzucone kilogramy tak bardzo wpłynęła na samoocenę młodego człowieka, że zapragnął od życia więcej i to też mu się udało.Nie jest już portierem, ale referentem ds.produkcji.
- Pomyślałem, że stać mnie na więcej. Wcześniej bałem się innej pracy, bo wiedziałem, że przy masie, którą miałem, nie dam sobie rady. Powiedziałem sobie, że chce być kimś lepszym, że mnie na to stać. Zacząłem jeździć wózkiem widłowym, potem przeszedłem do biura. Jestem bardzo szczęśliwy, bardzo lubią swoją pracę i ludzi, z którymi pracuję. Ich udział w mojej przemianie jest ogromny. Otrzymywałem od nich wsparcie i motywację, której tak bardzo potrzebowałem - przyznaje pan Michał.
Kilka tygodni temu spełnił swoje kolejne marzenie. Pozbył się nadmiaru skóry. Pieniądze na ten cel chciał zebrać, sprzedając książkę, której jest autorem. Ostatecznie uznał, że wirtualną jej wersję udostępni za darmo, by pomóc tym, którzy są na początku swojej drogi do zrzucenia wagi.
- Osiągnąłem sukces, pozbyłem się zbędnych kilogramów, mam świetne wyniki badań. Mogę bez zadyszki bawić się z synem, myślę, że żona też jest zadowolona z mojego nowego wyglądu. Najważniejsza jest chyba jednak zmiana, która zaszła we mnie. Wierzę w to, że jeśli czegoś bardzo pragniemy, to jesteśmy to w stanie zrobić. Należy postawić sobie cel, ocenić czy jest realny do zrealizowania i przystąpić do działania. Nie odkładać niczego na jutro, ale konsekwentnie walczyć o swoje marzenia - mówi Michał.