Scenariusz dla Tuska: Bruksela, Platforma, „zdrada dyplomatyczna”
Przyszły rok będzie dla Donalda Tuska, szefa Rady Europejskiej, przełomowy. Co zrobi, jeśli nie wybiorą go na drugą kadencję?
Wróci czy zostanie w Brukseli? To pytanie bardzo intryguje polityków dwóch największych partii - Platformy i PiS.
Chodzi oczywiście o Donalda Tuska, który 1 grudnia 2014 roku, dziesięć lat po wstąpieniu Polski do Unii, został przewodniczącym Rady Europejskiej. To jedno z trzech najważniejszych wspólnotowych stanowisk obok szefów Komisji Europejskiej i Parlamentu Europejskiego. „Financial Times” pisał wówczas, że wybór Polaka na przewodniczącego rady oznacza, że kraj byłego bloku komunistycznego zyskał po raz pierwszy od upadku muru berlińskiego przywódcze stanowisko na kontynencie.
Problem w tym, że kadencja szefa rady trwa dwa i pół roku, z możliwością przedłużenia na kolejną kadencję. Jeśli ziściłby się ten scenariusz, Donald Tusk zostałby w Brukseli do 2019 roku. Tego nie bierze raczej pod uwagę Jarosław Kaczyński, który jednoznacznie zapowiedział, że rząd nie poprze wyboru Tuska na drugą kadencję w Radzie Europejskiej.
Politycy PiS zarzucają byłemu premierowi, że jest mało aktywny i nie pilnuje polskich interesów. A kiedy Brytyjczycy opowiedzieli się za wyjściem z Unii, prezes PiS winą obarczył za to Tuska, który w Brexicie „odegrał szczególnie ponurą rolę”. Ale to nie polski rząd będzie decydował o ponownym wyborze Polaka. Szefa Rady Europejskiej wybierają przedstawiciele 28 unijnych państw (Wielka Brytania jest formalnie członkiem UE) kwalifikowaną większością głosów. Ideałem byłoby poparcie wszystkich szefów państw z Polską na czele. Jednak na głos rodaków z PiS Donald Tusk nie ma szans choćby z tego powodu, że prezes Kaczyński tego nie chce.
O uzasadnienie zapowiadanej decyzji poprosiliśmy przedstawicieli PiS w regionie. Szefowa struktur wojewódzkich Marzenna Drab, która zastąpiła niedawno Jana Ardanowskiego, odmówiła: - Nie chcę się wypowiadać na temat przyszłości pana Tuska.
Pozostali posłowie PiS byli wczoraj nieuchwytni. Tylko prominentny działacz tej partii z Torunia zdecydował się na wypowiedź, lecz tylko anonimowo: - Bardzo dziwię się prezesowi. Pamiętam, że kiedy Tusk został szefem Rady Europejskiej, prezes żartował, że to bardzo dobrze - im dalej od Warszawy, tym lepiej. Teraz powinien trzymać kciuki, by Tusk został wybrany jeszcze raz. Tylko on jest w stanie sprawić, by Platforma stała się groźną dla nas opozycją. Tusk to typ silnego lidera.
Karty na stół wyłożył jednak wczoraj szef dyplomacji Witold Waszczykowski w rozmowie z „Rzeczpospolitą”. Powiedział, że nie odważyłby się na miejscu Tuska na kandydowanie bez poparcia rządu. I dodał: „Polska nie odnosi żadnych korzyści z funkcjonowania Tuska”.
Europoseł PO Tadeusz Zwiefka jest zdumiony - jako szef Rady Europejskiej Donald Tusk nie jest i nie może być przedstawicielem swojego państwa. - Panu Kaczyńskiemu jest zupełnie obojętne, że Polak piastuje tak wysokie stanowisko - przekonuje. - Dla nich ważne jest, by to ich ludzie obejmowali stanowiska, ale do tego nigdy nie dojdzie.
- Dlaczego?
- Bo de facto PiS jest partią antyeuropejską.
Ewentualną drugą kadencję Tuska komplikuje też wewnątrzpartyjna sytuacja w Parlamencie Europejskim. Socjaliści, którzy do tej pory mieli fotel szefa europarlamentu - jest nim ustępujący Martin Schulz - zapowiedzieli, że nie zgodzą się na to, by trzy najważniejsze stanowiska należały do chadeków, w tym Donalda Tuska. Socjaliści mają nadzieję, że nie zostanie wybrany na drugą kadencję i zwolni dla nich miejsce.
Jednak w historii brukselskich stanowisk zdarzyło się już, że trzy najważniejsze stanowiska sprawowali chadecy - szefem europarlamentu był Jerzy Buzek, przewodniczącym Rady Europejskiej Herman Van Rompuy, a „premierem”, czyli szefem Komisji Europejskiej, Jose Manuel Barroso.
O odpowiedzialności karnej Donalda Tuska, czym grozi prezes Kaczyński, trudno cokolwiek powiedzieć poza niespotykanym sformułowaniem o „zdradzie dyplomatycznej”, cokolwiek to oznacza.