Sąsiedzka czujność na rzeszowskim osiedlu. Karany za pedofilię wrócił z więzienia

Czytaj dalej
Fot. 123rf
Andrzej Plęs

Sąsiedzka czujność na rzeszowskim osiedlu. Karany za pedofilię wrócił z więzienia

Andrzej Plęs

Na Grzegorza B. rzeszowskie osiedle Baranówka jest uczulone. Od 2012 roku, kiedy został przez policję zatrzymany za pozbawienie wolności człowieka i molestowanie 9-letniej dziewczynki. Po wyrokach wracał na Baranówkę dwa razy, sąsiedzka czujność jego obecność zauważała, a dzieci pod blokami nagle ubywało.

Mieszkał z matką w bloku. 35-latek nie rzucał się w oczy, nie udzielał się społecznie i towarzysko, ludzi raczej unikał, a lokatorzy znali go tylko z widzenia. Nie wydawał się groźny aż do 2012 roku, kiedy po Baranówce gruchnęło, że próbował zgwałcić dziecko.

Zwabił do swojego mieszkania 9-letnią dziewczynę, dotykał w miejsca intymne, fotografował. Przerażone dziecko zdołało się jakoś wyrwać z mieszkania, pobiegło do pobliskiego zieleniaka, poskarżyło się ekspedientce, potem rodzicom. Rodzice zaalarmowali policję, na Baranówce rozpętało się piekło, bo do ludzi nagle dotarło, że przez lata mieszkali drzwi w drzwi i blok w blok z pedofilem.

Proces był krótki, bo też materiału dowodowego moc, wyrok za „obcowanie płciowe z osobą małoletnią lub doprowadzenie jej do poddania się innym czynnościom seksualnym” mieszkańcom Baranówki mógł wydawać się za niski: 4 lata bezwzględnego pozbawienia wolności - zdecydował Sąd Rejonowy w Rzeszowie. Plus zakaz zbliżania się i kontaktowania z pokrzywdzoną.

Na cztery lata Grzegorz B. zniknął z Baranówki, mieszkańcy osiedla niemal zdołali o nim zapomnieć, ale przez cztery lata osadzony zdążył „pod celą” przejść metamorfozę, co współmieszkańcom uświadomił, kiedy w czerwcu 2016 r. wrócił na osiedle.

Nie sam.

Takich dwóch

Musiał wiedzieć, że jego powrót nie zostanie niezauważony, przez mniej więcej miesiąc nie pojawiał się w przestrzeni publicznej, a jeśli nawet, to w sposób nie rzucający się w oczy.

Do momentu, kiedy współmieszkańcy nie zobaczyli go w towarzystwie innego, równie chudego mężczyzny. Osiedlowa poczta pantoflowa wieść błyskawicznie rozniosła po okolicy. Niewiele czasu zajęło ustalenie, że ten drugi to znany z wielu publikacji prasowych stalowowolanin, pedofil i „bestia”, w każdym razie podlega „ustawie o bestiach”, na co solidnie pracował od 1998 r.

To wtedy został skazany za molestowanie seksualne na rok pozbawienia wolności z zawieszeniem wykonania kary na cztery lata. Za mało? Wtedy nasz wymiar sprawiedliwości nie był tak bardzo wyczulony na przestępstwa o charakterze seksualnym. Poza tym Mariusz C. miał wtedy dopiero 22 lata, sąd zapewne uznał, że: „rokuje poprawę” i dał mu szansę.

Mariusz C. szansy nie wykorzystał, nie wytrzymał czterech lat zawieszenia kary. Ledwie dwa lata po wyroku wykorzystał najpierw niepełnosprawną intelektualnie córkę swoich znajomych, potem chłopca.

W dalszej części przeczytasz:

  • o kolejnym czynie Mariusza C., za który dostał 10 lat
  • co wytłumaczyli mu młodzi mieszkańcy Baranówki
  • za co po raz drugi trafił za kratki Grzegorz B.
  • co dziś mówią o nim mieszkańcy Baranówki
Pozostało jeszcze 61% treści.

Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.

Zaloguj się, by czytać artykuł w całości
  • Prenumerata cyfrowa

    Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.

    już od
    3,69
    /dzień
Andrzej Plęs

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.