Saryusz-Wolski: Tusk mógł pracować dla Polski, ale zaczął pracować przeciwko Polsce. Jest wielkim szkodnikiem
Bruksela to nie jest dobry car, który posłusznych bojarów dziengami nagradza, a nieposłusznym dziengi odbiera. Nie ma w Unii czegoś takiego jak targi o pieniądze. Załatwianie ich po kolesiowsku to jest mentalność euroazjatycka - mówi europoseł Jacek Saryusz-Wolski.
Jak Pan przyjął wystąpienie Donalda Tuska w święto 3 Maja na Uniwersytecie Warszawskim?
Jako coś, co obraża polskie uczucia patriotyczne w czasie tego wielkiego święta. Ponieważ to był w istocie manifest polityczny. Łączył się on z Konstytucją 3 Maja tylko w ten sposób, że motywem przewodnim wystąpienia Donalda Tuska była konstytucja, ale aktualna, a potem nastąpiła tyrada i atak na rządzących. To był pretekst. Tego typu aktów, kiedy trwa nastrój świąteczno-patriotyczny, po prostu się nie robi. To jest swego rodzaju nadużycie. 3 Maja zawsze było dniem dla Polaków świętym. Przez lata nie wolno było go obchodzić; czy za Hitlera, czy za sowietów w PRL-u. I kolejna rzecz - to wystąpienie było naruszeniem statusu przewodniczącego Rady Europejskiej. Mówiąc w swoim wystąpieniu: „Nie popierajcie rządu, sprzeciwiajcie mu się”…
… tak powiedział? Ja usłyszałam, że nie popiera żadnej konkretnej partii.
Słuchałem i robiłem notatki. Powiedział: „Przeszkadzać i nie popierać” - to cytat. Dał wprost instrukcję opozycji. Ale na mocy artykułu 15.6 traktatu o Unii Europejskiej nie wolno przewodniczącemu Rady Europejskiej pełnić funkcji publicznych w krajach członkowskich. Nawet jeżeli narusza ducha, a nie literę - to narusza. Łamie dobry obyczaj. Zresztą, już dużo wcześniej włączył się w politykę wewnętrzną Polski, a teraz, kiedy kończy się jego kadencja, to się nasila. Naruszył więc święto 3 Maja i naruszył to, co wolno, a czego nie wolno przewodniczącemu Rady. Jednocześnie autoryzował swoją obecnością antyreligijne, antychrześcijańskie wystąpienie pana Jażdżewskiego, od którego wszyscy się gremialnie odcięli.
Myśli Pan, że Donald Tusk zmobilizował wyborców?
Taki był zamysł. Sądzę, że twardych wyborców Koalicji Europejskiej - na pewno. Czy tak skutecznie, jak chciał? Nie, bo nie trafił z przesłaniem. Takie odczucie jest również po stronie samej Koalicji Europejskiej, która uważa, że zmarnował szansę.
Po stronie Koalicji Europejskiej jest chyba trochę zawodu.
Dokładnie, jest tak, jak pani powiedziała. No i, jak wspomniałem, wszyscy się odcięli od towarzysza jego walki politycznej, pana Jażdżewskiego, który z błogosławieństwem i autoryzacją Tuska klarownie powiedział to, czego on własnymi ustami nie chciał powiedzieć.
Skrytykował Kościół katolicki w Polsce.
To stara metoda Tuska - mówić ustami innych i robić rękoma innych, a potem udawać, że to nie on.
Donald Tusk wyraźnie dał prztyczka w nos władzy, panu prezydentowi Andrzejowi Dudzie. Czy to znaczy, że już teraz traktuje pana prezydenta jako potencjalnego rywala w wyborach prezydenckich w 2020 roku?
Tak! Od dawna, w przekonaniu wielu daje znać, że jest potencjalnym konkurentem do prezydentury. Zanim na dobre zdecyduje, najpierw oceni, bo jeśli nie będzie miał szans, to nie wystartuje. On sam prze do prezydentury i inni też tak uważają. Zresztą pani pytanie o tym świadczy, że jest kontrkandydatem pana prezydenta Dudy.
Co takiego istotnego dla Pana powiedział były premier, że stwierdził Pan, że jest jego Nemezis?
Sprawa dotyczy czegoś innego. Swego czasu Donald Tusk powiedział z trybuny Parlamentu Europejskiego w Strasburgu, że popiera procedurę sankcyjną z artykułu 7 wobec Polski. Uznałem wtedy, że zdradził polskie interesy. To dlatego przyjąłem propozycję, aby startować przeciwko niemu, by zagrodzić mu drogę do pełnienia funkcji przewodniczącego Rady Europejskiej. Byłem zresztą świadomym tego, że to jest demonstracja polityczna, a nie realistyczny scenariusz. Chodziło jednak o to, by sprawić, że to co on robi i będzie robił, nie szło na konto Polski. Ponieważ zawiódł polskie oczekiwania i zdradził polskie interesy.
Nemezis była boginią, kobietą bez winy i wstydu, mającą zdolność odmieniać los, zmieniać przeznaczenie. Myśli Pan, że posiada takie narzędzia, by odmienić los Donalda Tuska?
Oczywiście to jest przenośnia literacka. Nemezis to ktoś, kto mówi komuś: „Nie”.
To mściciel.
W mitologii można znaleźć różne wątki, ale generalnie bycie czyimś Nemezis oznacza przeciwstawienie się temu komuś i zwalczanie go.
Przyznał Pan ostatnio w rozmowie z Robertem Mazurkiem w RMF FM, że dał się oszukać Tuskowi.
Jak ogromna część Polaków.
Skąd dziś wyborca ma wiedzieć, że za jakiś czas nie powie Pan, że dał się oszukać PiS-owi i panu Jarosławowi Kaczyńskiemu?
Nie zmieniłem poglądów, jeżeli to jest tło pani pytania. Proszę przeczytać Deklarację Krakowską…
… czytałam Deklarację Krakowską.
To jest dokument z 2003 roku. Mówiąc w dużym skrócie, stoi tam, że Platforma Obywatelska przy grobach wieszczów naszych i bohaterów narodowych przysięga, że będzie bronić polskiego członkostwa w Unii Europejskiej i polskich interesów w Unii Europejskiej. Kiedy dziś czytam ten dokument, nie podając źródła, wszyscy mówią: „To jest program PiS-u”. Widzę dzisiaj, że Prawo i Sprawiedliwość realizuje ten program, któremu ja pozostaję wierny - czyli Deklarację Krakowską. A Platforma przestała być partią postsolidarnościową; stała się partią postkomunistyczną i zdradziła swój program. To nie jest ta Platforma. Dwie trzecie albo trzy czwarte moich wyborców dziś już nie głosuje na Platformę. Ja wywodzę się z Platformy Macieja Płażyńskiego i Zyty Gilowskiej.
Gdzie Pan widzi znerwicowanie Donalda Tuska? Niedawno słyszałam taką Pana wypowiedź.
To widać, pomimo tego, że jest znakomitym aktorem. To mistrz PR-u, gry i kamuflażu. Nie znam drugiego takiego polityka, który by potrafił tak grać. Minął się z powołaniem.
Z czego miałoby wynikać to znerwicowanie?
Przyjechał do Warszawy i poczuł, że jego narracja już się wyczerpuje. Ten jego syreni śpiew czy też ta gra na czarodziejskim flecie już nie uwodzi, jak uwodziła. Tusk jest wielkim uwodzicielem. Oszukał tak wielu w Polsce, w tym mnie i tak długo to trwało. Ma ogromny talent. Ale widzę, że już jest świadomy, iż jego metoda oszukiwania przestaje działać czy też działa coraz słabiej i gaśnie jej skuteczność.
Zdaniem komentatorów sceny politycznej nawet gdyby Koalicja Europejska przegrała wybory do PE, to tylko otworzyłoby drogę dla Tuska, który wkroczyłby do Polski na przysłowiowym białym koniu.
Nie lubię porównań z białym koniem, bo skojarzenie jest jedno - generał Anders, co oznacza szlachetny mit i symbol dla Polaków. Tu raczej byłby to wjazd na innym pojeździe.
Na jakim?
Na pewno Tusk buduje sobie pozycję jako główny oponent obecnej władzy, mówiąc: „Nie popierajcie, przeszkadzajcie”. Próbował uwieść tym swoim wystąpieniem - które nie zasługuje na miano wykładu - elektorat Biedronia. To była klarowna oferta w tym kierunku. Wygląda na to, że pod parasolem politycznym Tuska mają się mieścić wszyscy od Biedronia, przez SLD, PSL i PO. Obejmuje jeszcze szerzej niż Schetyna. I pewnie pokaże to przy okazji 4 czerwca, przy kolejnym swoim planowanym wystąpieniu.
To już będzie po wyborach do Parlamentu Europejskiego.
Działania Tuska mają dłuższy horyzont niż wybory do Parlamentu Europejskiego; mają budować jego pozycję, która w przyszłości da mu możliwość, z której, jak wspomniałem, skorzysta albo nie.
Czyli nie jest przesądzone, że weźmie udział w wyścigu do prezydentury w Polsce.
Tusk przeżył traumę, przegrywając z Prezydentem Lechem Kaczyńskim. Na pewno na przegraną nie pójdzie.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień