San-Pajda Jarosław sprawił sensację pokonując w Pucharze Polski Budowlanych Łódź. Piotr Pajda: Dziewczyny, będziemy w telewizji

Siatkarki San-Pajda Jarosław sensacyjnie pokonały wicemistrzów Polski Budowlanych Łódź 3:2 i awansowały do Final Four Pucharu Polski. Trener popularnych „Biszkoptów” Piotr Pajda pękał z dumy po meczu.

To się nazywa debiut w rozgrywkach Pucharu Polski...

Staraliśmy się, ale nie wzięło się to z niczego. Intensywnie i porządnie trenujemy, mamy przyzwoity zespół, który miał w tym sezonie słabsze chwile. Na szczęście tych poprawności jest więcej. Udało nam się zniwelować różnicę między nami i Budowlanymi. A oni? Chyba przyjechali na pewniaka. Byłem oglądać ich na rozruchu, krzywiły się, patrzyły na sufit, na parkiet, dotykały go. Przywieźli nawet swoje piłki. Śmiałem się, że wodę też powinni zabrać ze sobą, tak jak kiedyś zabierało się, jadąc do Rumunii. Czułem, że jak będziemy napierać, to zaczną się psychicznie demontować. Technicznie nie było różnicy, nasza libero nie była gorsza od Stenzel, na środku też nasze dawały rady. Psychicznie i emocjonalnie byliśmy górą.

Musiał się pan solidnie przygotować do tego meczu.

To były trzy dni, zajęliśmy się Budowlanymi dopiero po meczu ze Stalą Mielec. W lidze wciąż możemy poprawić nasze pozycję przed play-off i nie chciałem rzucać wszystkiego na mecz z Łodzią. Tylko Paweł, mój syn, przygotowywał sobie informacje o rywalu wcześniej. Potrafimy czytać statystyki i oglądać wideo, jest nas trzech w sztabie, bo oprócz mnie i Pawła, jest też Michał Betleja, każdy coś dorzuci od siebie. Cel był taki, żeby przeczytać atuty i mankamenty rywala. Okazało się, że Kraiduba nie mogła sobie poradzić z naszym blokiem, choć swoje zrobiła, ale ich pozostałe skrzydła już praktycznie nie istniały. Nasza młoda Ola Dudek nie ustępowała Twardowskiej czy Bączyńskiej, a nawet była lepsza.