Sandra – piękność z Kielc [ZDJĘCIA]
Pochodzi z Kielc, ale w finale Miss Polski reprezentowała ziemię łódzką. Kocha podróże i pracę z ludźmi. Co jeszcze zdradziła nam Sandra Ciesielska?
Ma 21 lat, blond włosy i 171 centymetrów wzrostu. Urodziła się w Kielcach. Uczyła się w tutejszej Państwowej Ogólnokształcącej Szkole Sztuk Pięknych „Plastyku” oraz VII Liceum Ogólnokształcącym imienia Józefa Piłsudskiego. Obecnie mieszka w Łodzi, gdzie studiuje na wydziale lekarsko-stomatologicznym w Uniwersytecie Medycznym. W przyszłości chciałaby się zajmować rekonstrukcją twarzy, choć pomysłów na swoją profesję ma wiele. Kocha podróże.
Od zawsze oglądałam konkursy piękności – śmieje się Sandra Ciesielska. – Moja mam też brała w jednym z nich udział, w 1990 roku, była nawet w ścisłej czołówce. Razem zasiadałyśmy przed telewizorem i typowałyśmy zwyciężczynie. Ale nigdy nie myślałam, że sama wezmę w jakimś udział - przyznaje.
Zdanie zmieniła w 2012 roku. – Założyłam się z koleżanką, że wybierzemy się na casting. To miała być tylko zabawa. Poszłam na niego w ubraniach mojej babci. Nie spodziewałam się, że się zakwalifikuję. To wszystko było takie spontaniczne, na luzie i kiedy dowiedziałam się, że się dostałam, byłam załamana, chciałam zrezygnować – wspomina.
Sposób na poznanie nowych ludzi
Podjęła wyzwanie i ostatecznie została I Wicemiss Nastolatek Ziemi Świętokrzyskiej 2012. Wzięła także udział w etapie ogólnopolskim, ale na półfinale jej przygoda się skończyła. Nie zakwalifikowała się do finału Miss Polski Nastolatek 2012, który odbył się w Kozienicach. Zaległości nadrobiła w tym roku, już w konkursie dla „dorosłych” dziewczyn, bowiem w tym roku znalazła się w finale Miss Polski 2016 (jego półfinał odbywał się właśnie w Kozieniach), ale tym razem reprezentowała ziemię łódzką. Sandra obecnie mieszka w Łodzi, gdzie studiuje.
- Na wyborach nastolatek moja przygoda z konkursem piękności miała się zakończyć, ale w zeszłym roku stwierdziłam, że chciałabym poznać nowe osoby, oprócz tych z uczelni i właśnie wybory Miss Ziemi Łódzkiej miały być sposobem na to – śmieje się.
Do pójścia na casting próbowała też namówić swoją koleżankę. Jednak było, jak w bajce o czapli i żurawiu. Jak Sandra chciała, to koleżanka nie, a jak już znajoma się zdecydowała, to Sandra zdążyła wybić sobie ten pomysł z głowy. Ostatecznie obie wystartowały w eliminacjach i nie tylko się zakwalifikowały, ale także zdobyły tytuły. I to jakie! Koleżanka Sandry została Miss Ziemi Łódzkiej, zaś Sandra – I Wicemiss.
- To był sukces, który mnie bardzo cieszył, ale więcej emocji wzbudził pierwszy tytuł, który zdobyłam, jako nastolatka. Wtedy byłam młodsza, to wszystko działo się po raz pierwszy, było nieznane, więc zostawiło zupełnie inne wrażenia – wyjaśnia.
A jednak to ten drugi tytuł zapewnił jej udział w ogólnopolskim finale. Sandra była jedną z 24 finalistek, które w niedzielę, 4 grudnia, w Krynicy-Zdroju walczyły o tytuł Miss Polski 2016.
Nasz rok był wyjątkowy
- Poprzedziły go dwa zgrupowania. W czasie tego drugiego bardzo się zżyłam z dziewczynami. Okazało się, że finalistki są megafajne, i że większą rywalizację czułam przed moim finałem regionalnym, niż tutaj, przed finałem ogólnopolskim! - zauważa. – Ten nasz drugi wspólny pobyt to było coś niesamowitego i na pewno zapamiętam go do końca życia. Kiedy się rozstawałyśmy, wracałyśmy do domów, to płakałyśmy. Od wielu osób słyszałam, że nasz rok był wyjątkowy. Nawet synek naszej pani choreograf, Ani Bubnowskiej, podczas próby stanął na krześle i powiedział, że to jest najlepszy rocznik, że chce, abyśmy przyjechały za rok i on nam wszystkim załatwi miejsca na widowni i bilety. No i mamy przyjechać w komplecie – śmieje się Sandra.
A zgrupowanie nie było łatwe. Dawało się we znaki chodzenie w butach na wysokich obcasach. Program był napięty. Dzień dziewczyn trwał nawet 18 godzin. – Prób było dużo, ale w ciągu trzech dni ogarnęłyśmy całą choreografię, a potem już ją tylko szlifowałyśmy – dodaje.
Grafik był szczelnie wypełniony, lecz jeden wieczór był wolny, do dyspozycji dziewczyn. – Tego dnia była tylko próba, a potem oglądałyśmy wybory Miss Supranational 2016. Siedziałyśmy w restauracji hotelowej, w piżamach, zajadając słodycze – śmieje się. – Tego wieczoru długo nie zapomnę. Ale miałyśmy też odpoczynek w hotelowym spa. Była też rozmowa z przedstawicielami biura Miss Polski, która bardzo nas stresowała, co jeszcze bardziej nas zbliżyło do siebie. Takich chwil było więcej. Będzie co wspominać.
Współpraca z projektantami
Zapytana, co dał jej udział w wyborach Miss Polski, przyznaje: - Za wcześnie o tym mówić. Dostałam wiele wiadomości, słów uznania i to nie tylko od moich bliskich, bo wiadomo, choć ich opinia i wsparcie są ważne, to jednak oni zawsze będą dla mnie życzliwi, ale także od obcych osób. Co z tego wyniknie? Nie wiem. Natomiast po konkursie w 2012 dużo się zmieniło: pojawiły się sesje, zlecenia. Do tej porty pracuję, biorę udział w różnych projektach, głównie fotograficznych, bo mój wzrost nie nadaje się na wybieg, współpracuję z różnymi projektantami. Pracowałam między innymi z Nataszą Urbańską, Michałem Szulcem, kielczanką Olą Król, czy Walerią Tokarzewską. Cały czas pojawiają się jakieś propozycje.
Dodatkowe zajęcia godzi z nauką. Sandra studiuje na trzecim roku Uniwersytetu Medycznego w Łodzi, na profilu lekarsko-stomatologicznym, na kierunku techniki dentystyczne.
Pomysły na przyszłość
- Przede mną obrona pracy licencjackiej – wyjaśnia. - Aczkolwiek ostatnio zaczęłam myśleć na tym, że ten zawód sprawia, że cały dzień siedzi się samemu w pracowni, a jak kocham ludzi i nie wyobrażam sobie, że mogłabym pracować bez nich. Dlatego zastanawiam się nad kierunkiem rekonstrukcja twarzy, tak zwaną protetyką twarzy. Chciałabym iść w tym kierunku, ale… (śmiech) całe życie ciągnęło mnie w kierunku mediów. Chciałam startować do łódzkiej „Filmówki”, na profil reżyserki. Mam za sobą jedną sztukę pisaną w języku angielskim, której byłam reżyserem razem z moją przyjaciółką, Aleksandrą Jaworską. Jestem człowiekiem, który ma milion pomysłów, także sama jeszcze nie wiem, kim będę, co będę robiła – śmieje się.
Poszukiwała od dawna. – Po szkole podstawowej stwierdziłam, że chcę zostać artystą, więc dostałam się do Państwowej Ogólnokształcącej Szkoły Sztuk Plastycznych w Kielcach. Ale w „Plastyku” uznałam, że jednak chcę zostać lekarzem, więc przeniosłam się do VII Liceum Ogólnokształcącego imienia Józefa Piłsudskiego w Kielcach, na profil biologiczno-chemiczny – wspomina.
Niezmiennie jednak kocha podróże. – Prezenty, które w tym roku dałam, to były podróże, podróże-niespodzianki - przyznaje. – Poprzedni Sylwester spędziłam w Londynie i tam też powitałam Nowy Rok. W styczniu mój chłopak miał urodziny, więc zabrałam go do Oslo, do Norwegii, ponieważ chciałabym tam kiedyś mieszkać. W marcu, na Dzień Kobiet, zafundowałam sobie wycieczkę do Pragi, a w maju moim prezentem z okazji urodzin był wyjazd do Gdańska. Natomiast w lipcu wyjechałam do Chorwacji. Ale rok się jeszcze nie skończył – żartuje. – Planuję już Sylwestra. Na razie jednak nie zdradzę gdzie.
Największa pasja
Największymi marzeniami podróżniczymi Sandry są: Japonia i Stany Zjednoczone. – Kraj Kwitnącej Wiśni zafascynował mnie w 2010 roku, kiedy zobaczyłam na zdjęciach japońskie ogrody. Były tak niezwykłe, że wydaje się niemożliwe, żeby coś takiego istniało na świecie – mówi. – Kraj ten jest interesujący pod każdym względem. To niezwykła cywilizacja.
Imponujące są także Stany Zjednoczone Ameryki Północnej. – Przede wszystkim ich różnorodność. Każdy stan jest inny. Miałabym tam co zwiedzać – uśmiecha się.