Kontrowersje. Nowy pomysł na odzyskanie z rąk luksemburskiej spółki Polskich Kolei Linowych to zakup ich akcji przez samorządy i Tatrzański Park Narodowy.
Akcje spółki Polskie Koleje Linowe, do której należy m.in. kolej na Kasprowy Wierch, po jej wejściu na giełdę będą chciały kupić samorządy wespół z Tatrzańskim Parkiem Narodowym. Taki plan ma PiS na odzyskanie PKL z rąk zarządzającej nią spółki Altura z Luksemburga.
- W grę wchodziłby zakup przynajmniej pakietu większościowego. Ale na razie ustalenia są na wstępnym etapie. Czy mamy pieniądze? W dzisiejszych czasach nikt nie kupuje za gotówkę, gminy mają różne sposoby ich pozyskania, nie tylko kredyty ograniczone limitami - mówi starosta tatrzański Piotr Bąk.
Dodaje, że samorządy mogłyby liczyć w tej sprawie na wsparcie „podmiotu publicznego”. Być może chodzi o Polskie Koleje Państwowe SA, które były właścicielem PKL przed prywatyzacją. PKP podlegają ministrowi infrastruktury i budownictwa Andrzejowi Adamczykowi, który mocno angażuje się sprawę odzyskania PKL z zagranicznych rąk. Z samorządami w kolejce po akcje miałby się ustawić także TPN. - Nie potwierdzam, ani nie zaprzeczam - komentuje Szymon Ziobrowski, pytany o ewentualne rozmowy na temat zakupu akcji PKL.
Tymczasem samorządy nie rezygnują z planów odkupienia PKL jeszcze przed wejściem spółki na giełdę. Kilka miesięcy temu taką ofertę spółce Altura złożył burmistrz Zakopanego Leszek Dorula oraz wójtowie Bukowiny Tatrzańskiej, Poronina i Kościeliska. Gminy te mają w PKL łącznie... 0,23 proc. udziałów; pozostałe 99,77 proc. należą do funduszu Mid Europa Partners, któremu z kolei podlega Altura. Jak mówi „Dziennikowi Polskiemu” Leszek Dorula, trwa wymiana korespondencji między samorządami i Alturą. - Gdybyśmy nie widzieli szansy na powodzenie tego pomysłu, nie zwracalibyśmy się z propozycją zakupu PKL - mówi.
Sprawa rozbija się najpewniej o pieniądze, w grę wchodzić może grubo ponad 200 mln zł. Tyle PKL były warte podczas prywatyzacji w 2013 r.
Wczoraj w siedzibie TPN w Kuźnicach podpisano porozumienie pomiędzy PKP, starostą tatrzańskim, Polskim Towarzystwem Turystyczno- Krajoznawczym i TPN. Na jego mocy m.in. górna stacja kolejki na Kasprowy Wierch, dolna i górna stacja oraz trasa kolejki w Dolinie Goryczkowej, znajdą się w zarządzie starosty tatrzańskiego jako reprezentanta Skarbu Państwa. Od teraz to właśnie on będzie dyktował warunki dzierżawy tych obiektów przez Polskie Koleje Linowe.
- Zaniedbania poprzedników spowodowały, że do tej pory mieliśmy nieuregulowany stan prawny i może dobrze, że tak się stało, bo nie udało się sprzedać wszystkich nieruchomości i urządzeń infrastruktury, które pozwalają funkcjonować kolejce na Kasprowy - mówił wczoraj w Zakopanem minister infrastruktury Andrzej Adamczyk. Przypomniał, że czołowi politycy PiS sprzeciwiali się prywatyzacji PKL - jako „sreber rodowych Polski” - za rządów PO-PSL. Były też zapowiedzi „repolonizacji” Kasprowego i właśnie jako początek tego procesu wczorajsze porozumienie odbierane jest przez górali.
Starosta Piotr Bąk nie ukrywa, że zwiększyła się kontrola Skarbu Państwa nad działalnością PKL. Co to oznacza? Np. to, że starosta może teraz renegocjować umowy z PKL. - Czynsz, który płacą PKL, jest kompletnie oderwany od rzeczywistości gospodarczej - twierdzi Piotr Bąk, dodając, że kolejka na Kasprowy Wierch ma duże znaczenie w generowaniu zysku PKL. I przewiduje, że ostatecznie kwestię wysokości opłat będzie musiał zapewne rozstrzygnąć sąd.
PKL na razie zachowują spokój. „Porozumienie zawarte między PKP a Skarbem Państwa nie wpływa na prawo do korzystania z tych nieruchomości i znajdujących się na nich budynków i urządzeń przez Polskie Koleje Linowe” - oświadczy ło wczoraj biuro prasowe PKL SA.
PKL są właścicielem kolejek nie tylko w Tatrach, ale również m.in. w Szczawnicy i Krynicy-Zdroju. Na razie nie wiadomo, kiedy wejdą na giełdę.