PKP tracą grunt pod nogami. I to dosłownie. Odkąd pod koniec lutego Naczelny Sąd Administracyjny wydał bezprecedensowy wyrok ws. terenów kolejowych, niektóre samorządy rozważają upomnienie się o swoją - jak się okazało - własność. Inne są zdezorientowane. Ministerstwo Infrastruktury i Budownictwa rozpoczęło gorączkowe próby łatania prawnej dziury, w jakiej znalazło się PKP.
Uchwała NSA oznacza, że PKP mogą zostać zmuszone do oddania nawet 86 tys. ha gruntów, z 96 tys. ha, którymi obecnie dysponują. To nie tylko tory, ale też dworce czy inne budowle i nieruchomości powierzane kolei na przestrzeni lat.
Kolej na samorządy
- Od lat dosłownie walczymy z PKP o partnerskie traktowanie - mówi Sławomir Słupczyński, wójt Ryjewa. - U nas kolej przecina na pół całą gminę. A naprawa jakiegokolwiek przejazdu kolejowego to droga przez mękę. PKP od lat nie liczą się z nami wcale. Nam tak nie zależy na majątku, jak na tym, żebyśmy mogli sprawnie realizować ważne inwestycje.
Słupczyński przyznaje, że nie on jeden jest zainteresowany „odzyskaniem” terenów kolejowych. - Rozmawiałem z co najmniej kilkoma wójtami, którzy mają podobne zamiary.
Nie tylko gminy wiejskie wydają się zainteresowane terenami kolejowymi. Poruszenie widać także w Gdyni. Niedawno władze ćwierćmilionowego miasta wstrzymały przygotowanie planu zagospodarowania przestrzennego dla części Międzytorza. Na 14 ha gruntów, jak się dotąd zdawało PKP, ma stanąć osiedle nowoczesnych wieżowców. Wartość całej inwestycji szacowana jest na - bagatela - 700 mln euro. Teraz samorząd miejski chce sprawdzić, czy aby nie ma prawa do terenu, którym dysponowały PKP.
- W związku z uchwałą NSA zwróciliśmy się do wojewody pomorskiego z pytaniem, czy zamierza podjąć czynności zmierzające do weryfikacji wydanych decyzji uwłaszczeniowych PKP S.A. pod kątem spełnienia warunków wynikających z powyższej uchwały - mówi Tomasz Banel, naczelnik Wydziału Gospodarki Nieruchomościami i Geodezji gdyńskiego Urzędu Miejskiego.
Ale też w wielu samorządach panuje dezorientacja w związku z uchwałą NSA. Na temat orzeczenia NSA z marszu nie był nam w stanie nic powiedzieć również Arkadiusz Kubalewski, sekretarz gminy wiejskiej Człuchów. - Dobrze by było, gdyby tory też były nasze. Moglibyśmy domagać się od kolei odpłatności za korzystanie z nich - stwierdził tylko pół żartem, pół serio.
Ale już urzędnicy z Urzędu Miejskiego w Człuchowie z orzeczeniem NSA zapoznali się bardzo dobrze. Marzena Kraszewska, kierownik Referatu Gospodarki Nieruchomościami i Rolnictwa, podkreśla, że obecnie tematem zajmują się prawnicy.
- Na razie jest zbyt wcześnie, żeby mówić o konkretach - zaznacza jednak urzędniczka. - W pierwszej kolejności trzeba zbadać podstawy nabycia mienia. Jest wiele przepisów, kruczków prawnych, z którymi trzeba się zapoznać, aby podjąć dalsze działania.
Ostrożnie wypowiadają się też władze Tczewa. - Grunty użytkowane przez PKP należą do Skarbu Państwa i mają różną sytuację prawną. Przede wszystkim musimy więc rozeznać stan faktyczny poszczególnych obiektów kolejowych na terenie miasta. Po szczegółowej analizie podejmiemy decyzję co do dalszych działań - mówi Mirosław Pobłocki, prezydent Tczewa.
W Tczewie, nazywanym czasami miastem kolejarzy, terenów kolejowych nie brakuje. Część z nich udało się miastu przejąć za długi z tytułu podatku od nieruchomości.
Użytkowały „na gębę”
Przełomowe orzeczenie Naczelny Sąd Administracyjny wydał pod koniec lutego. Była to odpowiedź na wniosek prezesa NSA. Prezes argumentował bowiem, że w związku z niespójnymi, czasem sprzecznymi wyrokami poszczególnych sądów pojawiła się pilna potrzeba ujednolicenia wykładni prawa.
W efekcie skład siedmiu sędziów gruntownie przeanalizował sytuację prawną terenów kolejowych, sięgając aż do początku funkcjonowania PKP w 1926 roku. Wynik sędziowskich ustaleń przerósł oczekiwania stron. Okazało się, że aż od 1960 roku PKP gospodarowały na gruntach i nieruchomościach kolejowych bez jakiegokolwiek tytułu prawnego do nich (szerzej w ramce). Komunistyczne władze nie przejmowały się tym, że PKP przez lata użytkowały państwowe nieruchomości „na gębę” .
Ale to jeszcze mało. Sędziowie jednoznacznie stwierdzili, że ta część terenów kolejowych, która do maja 1990 roku nie została wprost przekazana na własność PKP, weszła w skład majątków poszczególnych gmin. Taki był efekt ustawy komunalizującej grunty Skarbu Państwa, która weszła w życie dokładnie 27 maja 1990. Ojcowie III RP chcieli bowiem, by odradzające się samorządy miały swój „kapitał żelazny”, środki, które pozwoliłyby im na niezależne realizowanie misji. O kolei wtedy zapomniano. Zaś późniejsze próby uregulowania formalności związanych z własnością kolejowych gruntów - co również wykazał właśnie NSA - spaliły na panewce.
Moc uchwały
Jakie to w ogóle ma znaczenie? Co zmienia uchwała NSA?
- Uchwała siedmiu sędziów NSA ma szczególne znaczenie w polskim systemie prawa administracyjnego - podkreślają adw. Adam Car oraz adw. Adam Sadowski we wspólnej opinii prawnej przygotowanej dla „Dziennika Bałtyckiego”. - W polskim prawie nie ma zasady tzw. precedensu, a teoretycznie każdy sąd rozpoznający sprawę indywidualną jest niezależny i niezawisły. Natomiast jest od tego kilka wyjątków. Jednym z nich jest moc wiążąca uchwały składu siedmiu sędziów NSA.
Jak tłumaczą eksperci, jest ona wydawana w konkretnej sprawie lub jako odpowiedź na pytanie abstrakcyjne. W sytuacji, kiedy są rozbieżności w orzecznictwie, uprawniony organ może zadać pytanie do NSA - w tym przypadku zrobił to prezes sądu. NSA rozstrzyga kwestię właśnie w drodze uchwały. I tu zaczynają się schody. Bo takie uchwały są wiążące - pośrednio lub bezpośrednio - dla wszystkich sądów administracyjnych w kraju.
„W takiej sytuacji, jak omawiana, można w zasadzie przyjąć, iż niższe sądy administracyjne będą się do niej stosować we wszystkich albo w przeważającej większości podobnych spraw” - piszą adwokaci Car i Sadowski.
To nie wszystko. Uchwała NSA stanowi również ważny głos dla sądów cywilnych. A jednocześnie rozstrzygnięcie NSA na nowo otwiera kwestie tego, kto i na jakich zasadach może użytkować grunty kolejowe. I tu zaczyna się sądowy thriller.
Sądny dzień
Stawka jest bowiem niebagatelna. Wedle jednych szacunków pod znakiem zapytania stoi 86 tys. ha z 96 tys. ha gruntów PKP, na których znajdują się linie kolejowe, nastawnie czy wreszcie dworce lub też inne nieruchomości powierzane na przestrzeni lat PKP. Z kolei sama spółka kolejowa przekonuje, że proporcja jest... wręcz odwrotna.
- PKP S.A. uwłaszczyły się już na blisko 90 proc. nieruchomości. Zostało około 10 proc. nieruchomości, w stosunku do których trwają procesy uwłaszczeniowe - twierdzi Katarzyna Grzduk z biura prasowego spółki. - W województwie pomorskim ponad 98 proc. gruntów należących do PKP S.A. ma uregulowany stan prawny i zdaniem spółki nie ma podstaw do podważenia tych decyzji.
Prawnicy podkreślają z kolei, że fundamentalna jest tu data 27 maja 1990 roku. Grunty Skarbu Państwa, które do tego dnia nie zostały powierzone PKP w zarząd na drodze wcześniejszej decyzji administracyjnej, z mocy samego prawa zostały skomunalizowane. - A sytuacje takie były albo bardzo rzadkie, albo w ogóle się nie zdarzały - zauważają adwokaci Car i Sadowski.
Z kolei adw. Roman Nowosielski dodaje, że właśnie z powodu kluczowego znaczenia tej daty późniejsze decyzje uwłaszczeniowe wydawane dla PKP przez wojewodów były nieskuteczne. Dotyczyły bowiem sytuacji po 27 maja 1990, kiedy to tereny kolejowe były już samorządowe.
Szykuje się sporo pracy dla sądów cywilnych. Żeby samorządy mogły przejąć kontrolę nad nieruchomościami kolejowymi muszą bowiem jeszcze zawalczyć, składając odpowiedni pozew w sądzie cywilnym. Te zaś nie są już związane orzeczeniem NSA. Mogą np. uznać, że PKP przejęły grunty na prawie... zasiedzenia. W każdym razie należy spodziewać się serii sądowych sporów o własność kolejowych gruntów.
- Samorządy nie powinny rezygnować z upominania się o swoje prawo, gdyż narażają się na zarzut niegospodarnego zarządzania majątkiem gminy - podkreśla mec. Nowosielski.
Czarny scenariusz
Własność gruntów to jednak nie wszystko. Wyrok NSA już pod znakiem zapytania postawił realizację flagowego projektu PiS - Mieszkania Plus. To właśnie na nieużytkowanych a atrakcyjnych terenach kolejowych miało powstać najwięcej tanich mieszkań.
To nie koniec problemów. Pod znakiem zapytania stanęła realizacja inwestycji z Krajowego Programu Kolejowego dofinansowanego z UE. Wartość całego programu wynosi zawrotną sumę 66 mld zł. Sprawa wymaga więc pilnego rozwiązania przez rząd i parlament. Ale przy Wiejskiej o sprawie cicho.
***
Dziwne koleje gruntów kolejowych
Sędziowie NSA dopatrzyli się brzemiennej w skutkach luki w historycznych przepisach. Okazało się, że od 1960 r. Polskie Koleje Państwowe dysponowały nieruchomościami bez jakiegokolwiek tytułu prawnego.
Wszystko przez przepisy, jakie w grudniu 1960 przyjął Sejm PRL. Uchwalona wówczas kompleksowa ustawa o kolejach w zamyśle miała porządkować kwestie związane z organizacją PKP i kolejnictwem w ogóle. Ustawa jednocześnie skasowała wcześniejsze, wydane przez prezydenta Ignacego Mościckiego, rozporządzenie z 1926, na którego mocy koleje zostały powołane do życia. O ile stare przepisy przyznawały przedsiębiorstwu prawo gospodarowania dworcami, torowiskami i całym zapleczem techniczno-socjalnym, to w nowych aktach prawnych odpowiednich zapisów zabrakło.
Błędu tego nie naprawiono w kwietniu 1989 roku, gdy rzutem na taśmę ostatni komunistyczny Sejm PRL uchwalił nową ustawę o PKP. Sędziowie NSA stwierdzili, że w kolejnych przepisach - owszem - była mowa o tym, że PKP „przysługuje mienie”, którym dotąd dysponowały, ale nie było ani słowa o własności, dzierżawie czy innym tytule prawnym do nieruchomości kolejowych. Sytuację miała naprawić uchwalona w 2000 r. ustawa komercjalizacyjna. Na jej mocy PKP nabyły prawo użytkowania gruntów, którymi władały 5 grudnia 1990 r. Ale i ta ustawa - według ustaleń NSA - nie pomogła PKP. Dotyczyła bowiem stanu własności po 27 maja 1990 roku, czyli pół roku po terminie, w którym nastąpiła komunalizacja z mocy prawa nieruchomości.
ORZECZENIE NSA - kliknij i zobacz!
Stanowisko PKP S.A.
W związku z podjętą przez Naczelny Sąd Administracyjny uchwałą, PKP S.A. zamierza konsekwentnie, wykonując obowiązki wynikające z Ustawy z dnia 8 września 2000 r. o komercjalizacji i restrukturyzacji przedsiębiorstwa państwowego PKP, regulować stan prawny posiadanych nieruchomości. Nieprawdą jest bowiem stwierdzenie, że uchwała NSA skutkuje utratą przez PKP S.A. tytułu prawnego do większości gruntów. Podjęta przez NSA uchwała nie stanowi źródła prawa i nie przekłada się wprost na stan prawny gruntów należących do PKP S.A. Uchwała stanowi jedynie interpretację przepisów, przyjętą przez NSA. W ocenie PKP S.A prawo użytkowania wieczystego PKP S.A. na gruntach kolejowych wprost wynika z aktualnie obowiązującej ustawy z dnia 8.09.2000 r. o komercjalizacji i restrukturyzacji PKP i nie ma podstaw do jego podważania.
Sama uchwała nie ma też bezpośredniego wpływu na kwestię nabycia gruntów przez gminy, nie stanowi więc podstawy do wystąpienia do sądów o dokonanie wpisów w księgach wieczystych. W kwestii nabycia praw do gruntów, czy to przez gminy, czy przez PKP S.A. niezbędne jest przeprowadzenie postępowania administracyjnego i wydanie stosownej decyzji. Każda taka sprawa musi być indywidualnie analizowana pod względem prawnym i faktycznym. Pojawiające się doniesienia medialne, wskazujące na możliwość szybkiego nabycia gruntów kolejowych przez gminy, stanowią zatem nadinterpretację stanowiska NSA.
Warto zauważyć, iż w ostatnich latach sądy administracyjne wydawały niekorzystne dla PKP S.A. rozstrzygnięcia dotyczące uwłaszczenia PKP S.A. na gruntach zarządzanych historycznie przez przedsiębiorstwo państwowe PKP, wskazując że brak po stronie PKP decyzji przekazującej w zarząd poszczególne nieruchomości gruntowe stanowi podstawę ich komunalizacji, tym samym tytuł prawny do tych gruntów przyznając gminom, na terenie których grunty te są położone. Powyższe oznacza dla PKP S.A. w dalszym etapie utrudnienia lub wręcz brak możliwości uwłaszczenia się.
Mając na względzie powyższe okoliczności, PKP S.A. w ramach postępowania przed NSA przedstawiła stanowisko wskazujące jednoznacznie na ciągłość prawną prawa zarządu PKP nad gruntami kolejowymi, począwszy od 1926 roku, kiedy to utworzono przedsiębiorstwo państwowe PKP i oddano mu w zarząd grunty niezbędne do prowadzenia działalności kolejowej. Stanowisko to w pełni poparła Prokuratura Krajowa, która również uczestniczyła w postępowaniu. Należy zauważyć, że PKP S.A. uwłaszczyła się już na blisko 90% nieruchomości. Zostało około 10% nieruchomości, w stosunku do których trwają procesy uwłaszczeniowe.
Warto też nadmienić, że Ministerstwo Infrastruktury i Budownictwa jeszcze przed podjęciem przez NSA omawianej uchwały, podjęło prace nad uregulowaniem kwestii gruntów należących do PKP S.A., do tej pory przez wiele lat zaniedbywanej.
W woj. pomorskim ponad 98% gruntów należących do PKP S.A. ma uregulowany stan prawny i zdaniem spółki nie ma podstaw do podważenia tych decyzji.
Opinia prawna – ocena uchwały NSA z dnia 27 lutego 2017 r. I OPS 2/16; Adw. Adam Car i adw. Tomasz Sadowski
Uchwała Naczelnego Sądu Administracyjnego z dnia 27 lutego 2017 roku w składzie siedmiu sędziów w sprawie o sygn. I OPS 2/16 ma znaczenie z punktu widzenia wykładni prawa i to łącząc zagadnienia z pogranicza prawa ustrojowego, administracyjnego i cywilnego. Jednocześnie, stanowi ona istotny pogląd w kwestii panującej w polskich przepisach proceduralnych (zarówno cywilnych jak i administracyjnych) zasady swobodnej oceny dowodów i odstępstw od tej zasady.
Na samym wstępie i charakteryzując skutki uchwały NSA należy poruszyć kwestię jej formalnych skutków. Uchwała siedmiu sędziów NSA ma bowiem szczególne znaczenie w polskim systemie prawa administracyjnego.
Otóż co do zasady w polskim prawie nie ma zasady tzw. precedensu, a teoretycznie każdy sąd rozpoznający sprawę indywidualną jest niezależny i niezawisły. Natomiast jest od tego kilka wyjątków. Jednym z nich jest moc wiążąca uchwały składu 7 sędziów NSA. Jest ona wydawana w konkretnej sprawie lub jako odpowiedź na pytanie abstrakcyjne. W sytuacji kiedy są rozbieżności w orzecznictwie, uprawniony organ może zadać pytanie do NSA, a NSA rozstrzyga tą kwestię w drodze uchwały.
Takie uchwały wiążą w tej sprawie, w której zadano pytanie, ale również wiążą inne sądy administracyjne – pośrednio. Jeżeli jakikolwiek sąd administracyjny nie będzie się zgadzał w konkretnej, indywidualnej sprawie z tą uchwałą, to musi przedstawić stosowne zagadnienie prawne do rozstrzygnięcia przez NSA. Jeżeli takiego pytania nie zada i sam zadecyduje inaczej, to narusza przepis art. 269 § 1 p.p.s.a. (ustawa z dnia 30 sierpnia 2002 roku - prawo o postępowaniu przed sądami administracyjnymi). Jeżeli zada pytanie, to jest związany odpowiedzią. W takiej sytuacji jak omawiana, gdzie NSA w sposób ostateczny wybrał jedną z dotychczasowych linii orzeczniczych, można w zasadzie przyjąć, iż niższe sądy administracyjne będą się do niej stosować we wszystkich, albo w przeważającej większości podobnych spraw.
Podsumowując powyższe – z punktu widzenia formalnego i proceduralnego taka uchwała ma znaczenie dla wszystkich spraw indywidualnych, które toczyć się będą w podobnej tematyce i jest swego rodzaju precedensem – ale tylko w sprawach administracyjnych. Jednak, co zostanie dalej rozważone, sądy cywilne nie będą nią związane.
Natomiast istota całej sprawy rozstrzygniętej przez NSA ma również znaczenie merytoryczne, z punktu widzenia dokonanej w niej wykładni przepisów prawa. W tym zakresie ma w mojej ocenie znaczenie także dla spraw cywilnych.
Omawianą uchwałą NSA ocenił w istocie kto ma tytuł prawny do nieruchomości związanych z funkcjonowaniem kolei.
Jeżeli bowiem zastosowanie miał art. 5 ustawy z dnia 10 maja 1990 roku „Przepisy wprowadzające ustawę o samorządzie terytorialnym i ustawę o pracownikach samorządowych”, to z dniem jej wejścia w życie (27 maja 1990 r.) mienie ogólnonarodowe (państwowe) należące do rad narodowych i terenowych organów administracji państwowej stopnia podstawowego stawało się własnością gmin. NSA musiał więc ocenić co oznacza pojęcie „mienie należące”, a także czy i kiedy zachodzi od tego wyjątek. Uznał, iż pojęcie „należenia” to nie tylko stan faktyczny, ale również stan prawny. Natomiast wyjątkiem od tego było oddanie tego mienia w zarząd podmiotowi trzeciemu – Polskim Kolejom Państwowym. W skrócie: jeżeli Polskie Koleje Państwowe objęły zarząd nad określonymi nieruchomościami i byłyby w stanie wykazać to stosowną decyzją lub dokumentem, to oznaczało, iż art. 5 ustawy z 10 maja 1990 r. nie miał zastosowania i gmina nie uzyskała własności.
Co istotne – PKP miało niegdyś zarząd nad wszystkimi nieruchomościami kolejowymi (torami, gruntami, dworcami, itp.). Podstawą tego było rozporządzenia Prezydenta RP z dnia 24 września 1926 r. o utworzeniu przedsiębiorstwa Polskie Koleje Państwowe (w brzmieniu pierwotnym - Dz. U. R.P. Nr 97, poz. 568, z dalszymi zmianami). Początkowo był to zarząd powierniczy, następnie, w 1948 r. rozporządzenie Prezydenta RP zmieniło go w zwykły zarząd. Zarząd ten działał ex lege (z mocy samego prawa) i do wszystkich nieruchomości, był swego rodzaju prawem przysługującym PKP.
Natomiast sytuacja zmieniła się w dniu 8 grudnia 1960 r., kiedy ustawą z 2 grudnia 1960 r. o kolejach (Dz. U. Nr 54, poz. 311) uchylono w całości rozporządzenie Prezydenta RP. Nowa ustawa nie przewidywała jakiegokolwiek zarządu PKP. Skoro PKP utraciły zarząd ex lege, to aby go utrzymać w formie prawnej, a nie tylko faktycznej, musiałyby wystąpić o wydanie odpowiedniej decyzji administracyjnej i przyznanie im zarządu tą decyzją.
I tu dochodzimy do istoty sprawy i rozbieżności w orzecznictwie. Jest to przede wszystkim ocena tego, czy zarząd z punktu widzenia skutków ustawy z dnia 10 maja 1990 r. jest określeniem prawa, czy sytuacji faktycznej – czy chodzi o to, że ktoś ma prawo zarządu, czy o to, że "zarządza" nieruchomością. Dodatkowo – co musiałby wykazywać SP lub PKP w sprawie sporu o własność? Czy konieczne byłoby udowodnienie prawa poprzez złożenie decyzji prawnotwórczej, czy też mogłyby być to jakiekolwiek dowody, że faktycznie zarządzał nieruchomością (np. dokumenty, umowy, rachunki)?
Dotychczasowe orzecznictwo, co szeroko jest omówione w najnowszej uchwale NSA, częściej przyjmowało pierwszą wersję, natomiast nierzadko występowały również orzeczenia opowiadające się za drugą.
NSA w omawianej uchwale opowiedział się za tą pierwszą wersją. Trafnie zaznaczył, iż jest ona w istocie odstępstwem od panującej zarówno na gruncie postępowania cywilnego, jak i postępowania administracyjnego zasady swobodnej oceny dowodów, natomiast w ocenie NSA, celem wykazania istnienia prawa, takie odstępstwo jest uzasadnione.
Jest to oczywiście orzeczenie korzystne dla samorządów, a niekorzystne dla Skarbu Państwa i PKP, które obecnie musiałyby udowodnić nie tylko faktyczne posiadanie i sprawowanie zarządu, ale również sprawowanie zarządu w sensie prawnym, czyli to, że w okresie PRL uzyskały zarząd na mocy odpowiedniego aktu administracyjnego.
W mojej ocenie nie jest to jednak jeszcze ostateczne rozwiązanie omawianych, potencjalnych sporów pomiędzy gminami, a Skarbem Państwa i PKP. Takie rozwiązanie może nastąpić dopiero przed sądami cywilnymi.
Praktyczne skutki uchwały opisuję przy pomocy zadanych pytań
1. Czy obecnie są jeszcze jakieś warunki, które musi spełnić samorząd, by potwierdzić własność nieruchomości kolejowych? Jeśli tak, to jakie?
Dla samorządu – gminy, istotne jest to, że w dniu 27 maja 1990 r. było właściwą gminą z punktu widzenia miejscowego. W większości przypadków będzie to z pewnością oczywiste i wystarczające będzie powołanie się na przepisy tworzące gminę na określonym obszarze, a następnie umiejscowienie spornej nieruchomości na tym obszarze.
Trzeba pamiętać, iż jeżeli określona nieruchomość nie została oddana w zarząd PKP stosowną decyzją administracyjną (a sytuacja taka była albo bardzo rzadka albo w ogóle się nie zdarzała), to gmina nabyła własność nieruchomości z mocy samego prawa (art. 5 ustawy z dnia 10 maja 1990 r.).
Potwierdzenie tej własności przez samorząd gminny musi oczywiście nastąpić w drodze ujawnienia tego w księdze wieczystej nieruchomości. To jest podstawowy warunek i „ścieżka” działania każdej gminy, która chce wykonywać swoje prawo własności.
2. Czy gminy mają obowiązek złożyć wniosek do sądu o uaktualnienie księgi wieczystej?
Zmiana treści księgi wieczystej, która ujawniałaby gminę jako właściciela w księdze wieczystej nie jest obowiązkiem per se, ale jest konieczna dla jakiegokolwiek wykonywania tego prawa własności przez gminę. Własność nieruchomości przeszła z mocy prawa, ale wszelkie dalsze działania będą wymagały odpowiedniego wpisu w księgach wieczystych. W związku z tym uaktualnienie księgi wieczystej leży w interesie każdej gminy, która nabyła prawo własności tych nieruchomości „kolejowych”.
Natomiast, co niezwykle istotne, w mojej ocenie takie „uaktualnienie” księgi wieczystej musi nastąpić w specjalnych trybie dochodzenia tego prawa, czyli w drodze roszczenia przewidzianego w art. 10 ust. 1 ustawy z dnia 6 lipca 1982 roku o księgach wieczystych i hipotece (Dz. U. z 2013 r. poz. 707 ze zm.) - jest to tzw. powództwo o uzgodnienie stanu prawnego ujawnionego w treści księgi wieczystej z rzeczywistym stanem prawnym. Jest to powództwo rozpoznawane w procesie cywilnym przez sąd powszechny.
I tu ważne zastrzeżenie – taki sąd cywilny nie będzie związany proceduralnie omawianą uchwałą NSA. Natomiast merytorycznie zaprezentowana przez NSA obszerna argumentacja z pewnością będzie miała kluczowe znaczenie dla wszystkich spraw przed sądami administracyjnymi.
3. Czy sądy mają obowiązek skomunalizować grunty SP na mocy tego wyroku?
Nie mają takiego obowiązku i to jest chyba najważniejsze w mojej ocenie z punktu widzenia praktycznego. Samo wystąpienie z powództwem z art. 10 u.k.w.h. nie oznacza jeszcze zmiany treści KW przez sąd.
Nabycie własności przez gminy dokonało się z mocy samego prawa i to w dniu 27 maja 1990 roku. Natomiast ujawnienie tego musi nastąpić w drodze rozpoznania przez sąd roszczenia (powództwa) z art. 10 u.k.w.h. Sądy cywilne będą musiały de facto rozpoznać spory o własność. Powództwo z art. 10 u.k.w.h. to powództwo tego, którego prawo nie jest wpisane do KW przeciwko temu, kto jest ujawniony w KW, a w rzeczywistości nie jest właścicielem.
Gmina będzie oczywiście wykazywać w takiej sprawie, że jest właścicielem. Druga strona będzie to podważać, mówiąc, że sprawowała faktyczny zarząd, a nawet jeżeli nie, to już zasiedziała tą nieruchomość. Jeżeli jej się to uda i sąd zgodzi się z nią, to powództwo zostanie oddalone.
Nie wchodzę w tym miejscu w szczegółowe kwestie proceduralne powództwa z art. 10 u.k.w.h., jest to zdecydowanie zbyt obszerne dla takiej opinii.
4. Czy przejęcie terenów kolejowych należących do SP przez gminy wiąże się ze strony tych ostatnich z jakimiś dodatkowymi zobowiązaniami, np. względem PKP? Jeśli tak, to jakimi?
Tak, oczywiście, takie przejęcie nieruchomości wiąże się z dalszymi roszczeniami i to obu stron.
Po pierwsze mogą to być zarzuty o zwrot nakładów poczynionych przez SP/PKP na tych nieruchomościach. Przykładowo – remont dworca, trakcji kolejowej stanowiłby nakład PKP na nieruchomości, który to nakład zwiększył ich wartość (często w sposób znaczący). Gmina zobowiązana byłaby takie nakłady zwrócić.
Natomiast gminie, która ujawniłaby swoje prawo w KW przysługiwałoby roszczenie o zwrot wynagrodzenia za bezumowne korzystanie przez SP/PKP z nieruchomości spornej – i to od dnia 27 maja 1990 roku, czyli od dnia, w którym gmina nabyła własność z mocy prawa. Warunkiem tego jest oczywiście w pierwszej kolejności sprostowanie KW.
5. Czy PKP może dowodzić, że tereny na których gospodarowało, zostały nabyte na zasadach zasiedzenia?
Może i nie wykluczam skuteczności takich twierdzeń. Natomiast, co bardzo ważne, w mojej ocenie może to być również zarzut podniesiony w sprawie powództwa gminy o sprostowanie KW (art. 10 u.k.w.h.). W takim wypadku, jeżeli sąd uwzględniłby zarzut zasiedzenia, to w skrócie oceniłby to tak: owszem, prawo własności przeszło w 1990 r. na gminę, ale PKP/SP wykonywał to prawo wystarczająco długo, iż to on z określoną datą nabył własność i obecnie jest w KW wpisany prawidłowo.
Celem stwierdzenia zasiedzenia (lub skuteczności takiego zarzutu) ten, który się na to powołuje musi wykazać:
1.posiadanie samoistne – czyli posiadanie w taki sposób jak właściciel,
2.posiadanie nieprzerwane – czyli to, że PKP nie straciło na jakiś czas posiadania i było posiadaczem samoistnym w sposób nieprzerwany,
3.upływ czasu – 20 lat przy dobrej wierze PKP, 30 lat przy złej wierze (w naszych sprawach będzie to ten drugi termin).
Reasumując – oceniam uchwałę jako bardzo ważną i dokładnie przeprowadzoną wykładnię prawa, również prawa rzeczowego – cywilnego (na gruncie szczegółowych ustaw określających kwestie własnościowe Skarbu Państwa i samorządów). Jej skutki z całą pewnością będą doniosłe w ewentualnych sprawach administracyjnych. Natomiast kwestie własnościowe oraz dalsze wzajemne roszczenia i tak na sam koniec rozstrzygnąć muszą sądy cywilne, których uchwała nie wiąże. Tak więc, decydujące będzie to, czy sądy cywilne podzielą (słuszną moim zdaniem) argumentację Naczelnego Sądu Administracyjnego, czy też wypracują odmienne stanowisko (np. ocenią, iż kwestia sprawowania „zarządu” to kwestia faktyczna, a nie prawna). Trzeba również pamiętać, iż SP lub PKP mogą być chronione przez zasiedzenie, ale to oceniane będzie każdorazowo w sposób indywidualny.