Samorządowcy nie chcą milczeć. I piszą manifest
Nie chcą zmian, które samorządom szykuje rząd. Wczoraj spotkali się na białostockim stadionie. A 6 maja jadą do stolicy. Blisko 200 podlaskich samorządowców spotkało się na stadionie, by dyskutować o propozycjach rządzącej partii. Z zaproszenia nie skorzystała strona rządowa. Nie było też wójtów czy burmistrzów z PiS
Mieliśmy kłopoty ze wszystkimi rządami, ale nigdy nie było tak jawnego łamania konstytucji - uważa Mirosław Lech, wójt Korycina. Prezydent Białegostoku Tadeusz Truskolaski podkreśla: - Jesteśmy osobami, które tak naprawdę już są prześladowane. Nie ma tygodnia, bym nie otrzymał pisma z CBA.
Takich opinii na stadionie padało wczoraj więcej. Spotkało się tu blisko 200 podlaskich samorządowców zaniepokojonych zmianami, które szykuje rząd. To m.in. dwukadencyjność, tylko partyjne listy wyborcze, czy odbieranie kompetencji samorządom.
Na spotkanie zostali też zaproszeni przedstawiciele rządu. Nikt się jednak nie pojawił. A 6 maja wielu naszych samorządowców wybiera się do Warszawy na wielką manifestację.
- Dowiadujemy się nagle, że po wielu latach, ciężkiej, mozolnej pracy jesteśmy grupą ludzi, która komuś przeszkadza, która zawadza, która nie jest ich. Jest tendencja do niszczenia wszystkiego co niepisowskie. A to my jesteśmy Polakami. Czy boicie się Polaków? Dlaczego was tutaj nie ma? - zwracał się do nieobecnych przedstawicieli partii rządzącej prezydent Tadeusz Truskolaski.
To jeden z gospodarzy podlaskiego forum samorządowego, które wczoraj zostało zorganizowane na białostockim stadionie. Wzięło w nim udział blisko 200 osób. Wśród nich przeważali radni, wójtowie, burmistrzowie i prezydenci miast, którym nie podobają się zmiany zapowiadane przez obecny rząd. Samorządowców związanych z PiS widać nie było.
Nie pojawili się też przedstawiciele rządu, chociaż zostali oficjalnie zaproszeni. Takie zaproszenie otrzymał m.in. wiceszef MSWiA poseł PiS Jarosław Zieliński. - Ze względu na swoje obowiązki rządowe, nie mogę odpowiadać na wszystkie zaproszenia. Bardzo chętnie porozmawiałbym z podlaskimi samorządowcami. Żałuję, że termin spotkania nie był konsultowany - podkreśla poseł Jarosław Zieliński.
Gdyby się pojawił, pewnie usłyszałby wiele gorzkich słów pod adresem partii rządzącej. Samorządowcy mówili, że są prześladowani, że utrudnia się im pracę, że rząd dąży do centralizacji, że odbiera się ludziom możliwość wyboru gospodarza gminy, choćby poprzez dwukadencyjność
- A ludzie najlepiej wybierają i oceniają - nie ma wątpliwości wójt Mirosław Lech, współorganizator spotkania. Sam kieruje gminą Korycin już siódmą kadencję. - To nie jest wypalenie, tylko coraz większe zobowiązanie. Jednak w samorządach pojawił się strach. Mieliśmy kłopoty ze wszystkimi rządami, ale nigdy nie było tak jawnego łamania konstytucji - uważa Mirosław Lech.
Samorządowcom nie podoba się też brak szczegółowych informacji. Bo o ewentualnych zmianach w samorządach dowiadują się głównie z medialnych wypowiedzi polityków PiS. Konkretnych projektów nikt nie widział.
- My nie cofnęliśmy się 27 lat. My cofnęliśmy się 60 parę lat, gdy cały aparat był nastawiony na niszczenie tego, co jest niewygodne dla władzy, dla jednego człowieka. Kult jednostki został kiedyś potępiony. I ten kult jednostki też zostanie kiedyś potępiony - nie krył emocji Tadeusz Truskolaski.
Wczorajsze forum zakończyło się ogłoszeniem manifestu, który kończy się słowami: nic o nas bez nas.
Opinie
Powstał już komitet protestacyjny, zostało zorganizowane forum samorządowe. Co dalej?
Mirosław Lech, wójt Korycina: To forum jest bardzo istotne. Jest początkiem publicznej debaty. Chcemy rozmawiać z przedstawicielami rządu o proponowanych zmianach. Oczekujemy tego, co zapowiadał PiS: że będzie słuchać obywateli. Dlatego na nasze spotkanie zaprosiliśmy panią premier, prezesa Jarosława Kaczyńskiego, ministra Błaszczaka i jego zastępcę Jarosława Zielińskiego jako naszego przedstawiciela w rządzie. Rząd szybko się przemieszcza po kraju, więc liczyliśmy, że ktoś do nas dojedzie. Reakcji na nasze zaproszenie nie było. Natomiast nie możemy milczeć, bo nasze milczenie może być odebrane jako zgoda.
Jakie jeszcze wydarzenia są planowane?
Mamy spotkanie Polaków w Warszawie 6 maja, na które będziemy wszystkich zapraszać. Jeżeli będzie zainteresowanie, zorganizujemy wspólną eskapadę do stolicy. Jednym z organizatorów spotkania jest właśnie Krajowy Komitet Protestacyjny. My się do tego przyłączamy, by pokazać swoją jedność, zainteresowanie, patriotyzm.
Rząd nie chce przyjechać, więc może samorządy pojadą do rządu?
Całe społeczeństwo oczekuje dialogu. Najgorsze jest to, że rozmawiamy o wypowiedziach teoretycznych, nie ma konkretnych przepisów. Niech rząd pokaże nam założenia, żebyśmy mogli o nich merytorycznie rozmawiać.
Milczeć nie możemy
Czesław Renkiewicz, prezydent Suwałk
Bardzo niepokoi mnie to co się dzieje wokół samorządów. Gotowych projektów jeszcze nie mamy, natomiast krążą pewne informacje. Najgorsze jest to, że nie rozmawia się z samorządowcami, że podejmuje jest określone decyzje bez opinii samorządów. Później nam się to wszystko czkawką odbija , bo to my te decyzje mówimy wykonywać.
Piotr Siniakowicz, burmistrz Siemiatycz
Chcemy pokazać, że nie podobają nam się zmiany planowane w samorządach. Jestem przeciwny dwukadencyjności z kilku powodów. Odbiera ona prawo mieszkańcom wybierania swojego gospodarza. A jeżeli wójt, czy burmistrz tworzy jakieś układy, to wiadomo, że ludzie nie wybiorą go na kolejną kadencję. Tu trzeba przestać traktować wyborców jako ciemną masę.
Ewa Kulikowska, burmistrz Sokółki
Tu nie chodzi o jakieś obawy, tylko o obronę demokracji. To mieszkańcy decydują o tym, kogo chcą mieć za radnego, wójta, czy burmistrza. Sprawdzianem dla samorządowców są wybory. Nie zgadzam się z zarzutem o rozbijaniu układów. To jest wrzucanie wszystkich do jednego worka. Niech władza popatrzy na siebie. Jeżeli parlamentarzyści podjęliby najpierw wobec siebie pewne kroki, choćby dwukadencyjność z datą wsteczną, to na dole nie byłoby aż takich kontrowersji.