Marcin Karpiński

Samo życie, czyli trenerskie przygody Piotra Gruszki

Samo życie, czyli trenerskie przygody Piotra Gruszki Fot. nadesłane
Marcin Karpiński

O tym, że trenerzy często siedzą na walizkach, świadczy choćby historia szkoleniowca z Bydgoszczy.

Piotr Gruszka jako zawodnik barwy Chemika reprezentował przez 22 sezony (od 1979 roku), z czego jedenaście w seniorach. Później - także w tym klubie - postanowił zostać szkoleniowcem. Po pewnym czasie zaczęły jednak napływać oferty pracy w innych ośrodkach.

Mocno związany z Chemikiem trener kilka propozycji przyjął, lecz nigdzie nie osiadł na dłużej. Posmakował jednak dużej piłki - trenował zespoły w ekstraklasie, I i II lidze. Jak mu się przez ostatnie lata wiodło, opowiada specjalnie dla Czytelników „Expressu Bydgoskiego”.

Lechia Gdańsk

Nad morzem byłem drugim trenerem ekstraklasowej drużyny, u boku Tomasza Kafarskiego. Dla mnie był to inny świat. Roczny pobyt w Gdańsku do dziś wspominam bardzo dobrze. Ciągle utrzymuję kontakt z niektórymi zawodnikami i pracownikami Lechii. Wtenczas zespół grał drugi sezon po awansie do ekstraklasy, kiedy jeszcze nowy stadion był w budowie. Naszym celem było zajęcie miejsca w ósemce i go zrealizowaliśmy. Na dokładkę weszliśmy do półfinału Pucharu Polski.

Zawisza Bydgoszcz

Jako drugi trener pomagałem najpierw Maciejowi Murawskiemu, a następnie Adamowi Topolskiemu.

Nie dość, że nabrałem potrzebnego doświadczenia, to świętowałem z drużyną awans do pierwszej ligi. Na tym się jednak skończyło, ponieważ doszło do zmiany właściciela. Pojawili się w Zawiszy także nowi szkoleniowcy. Nikt do odejścia mnie nie zmuszał. Postanowiłem jednak sam opuścić klub, gdyż nie odpowiadała mi rola, jaką miałem w nim pełnić. Skorzystałem z innej propozycji.

Nielba Wągrowiec

Z Nielbą również wiążą mnie pozytywne wspomnienia. Do czasu, kiedy na czele klubu stał prezes Ryszard Kołacki, współpraca układała się bardzo dobrze. Późniejsze zmiany we władzach skutkowały natomiast moim odejściem.

Cuiavia Inowrocław

Po pierwszej rundzie zajmowaliśmy wysokie, trzecie miejsce w trzeciej lidze, z niewielką stratą do najlepszych ekip. Posiadałem niezły zespół. W przerwie zimowej planowaliśmy wzmocnienia. Ale w tym samym czasie doszło w klubie do pewnych perturbacji, w wyniku czego odeszli prezes i główny sponsor. Na posiłki nie było więc szans. Na domiar złego jeszcze kilku graczy ubyło. Klub przeżywał spore problemy. Zgodziłem się jednak – pomimo obniżenia wynagrodzenia - zostać do końca. Sezon zakończyliśmy bodajże na szóstym miejscu, co należało uznać za wynik co najmniej przyzwoity. Z Cuiavią dotarliśmy ponadto do finału Pucharu Polski, w którym ulegliśmy Włocłavii.

Unia Solec Kujawski

W tym klubie też pojawiły się kłopoty, o których przychodząc do Unii nie wiedziałem. W rundzie wiosennej dysponowaliśmy bardzo wąską kadrą. Zdarzały się nawet mecze, że nie było kogo wpuścić na boisko. Mimo wszystko zapisaliśmy na koncie najlepszy rezultat w historii klubu – trzecie miejsce w III lidze. Zdobyliśmy również Puchar Polski na szczeblu okręgu, wygrywając dwumecz z Lechem Rypin.

Chemik Bydgoszcz

Powrót na Glinki był bardzo udany. Rok po roku awansowaliśmy do wyższej klasy rozgrywkowej. Do tego dwa razy byliśmy w finale Pucharu Polski - w obu finałach ulegliśmy Wdzie Świecie. Przyszedłem do Chemika z nastawieniem, żeby odbudować poziom sportowy. Po pierwszym awansie nikt na siłę nie wymagał ode mnie kolejnej promocji, do trzeciej ligi. Ale udało się. Poprowadziłem drużynę w rundzie jesiennej i… zdecydowałem się na wyprowadzkę do Chojnic.

Chojniczanka

Długo się zastanawiałem nad tą propozycją. W Chemiku sytuacja była ustabilizowana, mogłem dalej z zespołem walczyć o punkty w trzeciej lidze. Wybierając opcję przejęcia czołowego zespołu w pierwszej lidze miałem z kolei pewne obawy, które wiosną się potwierdziły. Z jednej strony żałuję, że tak to się skończyło, bo była szansa na awans do ekstraklasy. Ale z drugiej… doświadczenie, które przez ten czas zdobyłem jest dla mnie niezwykle cenne. Tego z żadnych książek i w żadnych szkołach bym się nie nauczył.

Chemik

Wprawdzie znowu mogłem wyjechać do innego ośrodka, zarobić trochę większe pieniądze, lecz możliwość trenowania w swoim macierzystym klubie i ciekawa propozycja ze strony działaczy, przekonały mnie do zostania w domu. Przede mną nowe wyzwania, które chętnie będę realizował. Sytuacja Chemika jest stabilna. Myślę, że spadek zespołu do czwartej ligi nie wpłynie na funkcjonowanie klubu.

Marcin Karpiński

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.