Sądowa klęska miasta, ostatnia w akwaparku
Miasto przegrało proces wytoczony inżynierowi kontraktu na budowie Trzech Fal.
Miasto Słupsk wytoczyło sprawę firmie Bud-Invent, domagając się od inżyniera kontraktu, nadzorującego budowę akwaparku, kar umownych w wysokości ponad 720 tys. zł. Rok temu Sąd Okręgowy w Gdańsku wydał niekorzystny dla miasta wyrok. Od tej decyzji odwołali się do Sądu Apelacyjnego w Gdańsku prawnicy reprezentujący Słupsk. Ostateczny wyrok zapadł 9 lutego. Miastu pozostała już tylko kasacja, ale na to szans w praktyce nie ma.
- W sprawie miasta Słupsk przeciwko firmie Bud-Invent sąd w punkcie pierwszym oddalił apelację. W punkcie drugim orzekł, że miasto musi zapłacić koszty procesowe wysokości 10.800 zł - informuje Joanna Organiak, koordynator ds. współpracy gdańskiego sądu ze środkami masowego przekazu. - W praktyce to ostatni proces, który kończy sprawy sądowe miasta o budowę akwaparku - przyznaje Wojciech Chamier-Gliszczyński, radca prawny z kancelarii reprezentującej miasto w procesach dotyczących Trzech Fal.
Gdy na poniedziałkowej konferencji Roberta Biedronia zapytaliśmy prezydenta, jak skomentuje wyrok gdańskiego sądu, zdziwił się.
- Jaki wyrok. Nic nie wiem - odrzekł. Natomiast ulgę odczuł Cezary Wąsowski, prezes firmy Bud-Invent.
- Nie potrafię opisać, ile nerwów mnie to kosztowało, najpierw była próba oskarżenia mnie i pisano o mnie Cezary W. Potem to. Ale satysfakcji po wyroku nie odczuwam. Sądzę, że gdyby władze miasta zachowały się inaczej, to ówczesny wykonawca akwapark by dokończył, tylko z poślizgiem. Wystarczyło się porozumieć, a w Słupsku od razu w ruch wzięto paragrafy.
W tym samym czasie mieliśmy jeszcze większe problemy na budowie Teatru Szekspirowskiego w Gdańsku, ale wspólnie z inwestorem zmieniliśmy wykonawcę i obiekt od dwóch lat działa. Szkoda, że tak się nie stało w Słupsku, ale mojej w tym winy nie było, tylko miasta. Przypomnijmy, w lipcu 2014 roku poprzednie władze miasta złożyły pozew (płacąc 36 tys. zł za wniesienie sprawy) przeciwko firmie Bud-Invent i obciążało inżyniera kontraktu winą za niepowodzenia inwestycji. Sprawa w Gdańsku toczyła się już w tej kadencji samorządu.
Miasto pozwało i z kretesem przegrało
Przypomnijmy, w lipcu 2014 roku poprzednie władze Słupska złożyły w gdańskim Sądzie Okręgowym (płacąc 36 tys. zł za wniesienie sprawy) pozew przeciwko firmie Bud-Invent. Miasto żądało ponad 720 tys. zł z odsetkami i obciążało inżyniera kontraktu winą za niepowodzenie inwestycji.
To pozew o zapłatę kar umownych, wynikających z umowy na pełnienie funkcji inżyniera kontraktu, za nienależyte wykonanie tej funkcji i odstąpienie od umowy. W 2013 roku, po wypowiedzeniu umowy wykonawcy - Termochemowi - ratusz rozstał się także z inżynierem kontraktu. Jednak to każda ze stron wypowiedziała umowę, przyjmując za właściwe własne wypowiedzenie. Bud-Invent zrobił to 4 kwietnia, a ratusz 8 maja 2013 roku.
Według ratusza Bud-Invent dopuścił się zwłoki w zabezpieczeniu należytego wykonania umowy. Później - po zerwaniu umowy z wykonawcą - zwlekał z wyceną robót. Nie zapewnił też odpowiedniego personelu. Startował bowiem do przetargu z kadrą doświadczonych inżynierów, a po jej zmianie nowy personel nie miał doświadczenia w budowie basenów krytych o powierzchni lustra wody co najmniej 300 mkw. A takich referencji od ludzi, którzy czuwali nad inwestycją, wymagał przetarg.
Jednak w dorobku nowej kadry inżyniera kontraktu wykazano baseny w Lidzbarku Warmińskim i Nowym Mieście nad Pilicą. Jak się okazało po naszym dziennikarskim śledztwie - nieistniejące. Po artykule Słupski Ośrodek Sportu i Rekreacji (prowadzący inwestucję) powiadomił prokuraturę. Do sądu roszczenie trafiło w lutym 2015 r. i - jak mówili prawnicy miasta - po próbie mediacji obie strony przed zamknięciem rozprawy podtrzymały swoje stanowiska. Prawnik Bud-Inventu wnosił o oddalenie pozwu, ponieważ - jak zaznaczył - teza o niewywiązaniu się firmy z zawartej umowy jest nieprawdziwa. W styczniu 2016 Sąd Okręgowy w Gdańsku przyznał rację Bud-Inventowi.
Według sądu kluczem do sprawy była data obowiązywania umowy. Gdański sąd uznał, że firma nie musiała nic dla miasta robić po umownej dacie planowanego końca inwestycji, czyli 30 czerwca 2012 r. Argumenty miasta wytaczane przez prawników (całą sprawę prowadziła już kancelaria wybrana przez Roberta Biedronia), nie zostały wzięte pod uwagę, choć po tej umownej dacie Bud-Invent robił jeszcze różne rzeczy na budowie Trzech Fal. A trzynasty punkt umowy zawierał zapisy, w których miasto chciało zabezpieczyć się przed opóźnieniem na budowie i data upłynięcia kontraktu była warunkowa. To podnieśli prawnicy w apelacji. Jednak Sąd Apelacyjny odrzucił w większości ich argumentację. Zdaniem sądu kary umowne miastu nie należały się, skoro umowa wcześniej wygasła. Skutki są takie, że miasto poniosło koszty sądowe. Na szczęście już ostatnie w sprawie Trzech Fal.