Sąd: - Wina nie budzi wątpliwości, oszukiwał!
31-letni Jarosław A.-J. z Więcborka posiedzi za oszustwa na rolnikach dwa i pół roku. Tak zdecydował wczoraj Sąd Okręgowy w Bydgoszczy.
To nie wszystko, bo „biznesmen” ma pokryć straty oszukanych, o łącznej wartości 955 tysięcy 895 złotych, i ponieść kilkusetzłotowe koszty sądowe.
Skazany nie będzie mógł także przez 5 najbliższych lat zajmować się działalnością gospodarczą związaną z rolnictwem. Taki zakaz sugerował w trakcie rozprawy Wojciech Wojciechowski, pełnomocnik jednego z poszkodowanych rolników.
Gdyby nawet ostatni punkt nie znalazł się w wyroku, Jarosław A.-J. i tak raczej nie mógłby kontynuować działalności gospodarczej, bo odsiaduje wyrok za inne, podobne oszustwa na terenie Wielkopolski.
Skazał go Sąd Rejonowy w Kościanie. Przeciwko niemu toczą się kolejne sprawy.
Wczoraj mężczyzny nie było na ogłoszeniu wyroku. Ten nie jest jeszcze prawomocny, można się od niego odwołać w ciągu 14 dni.
Bydgoski sąd zobowiązał skazanego do pokrycia szkód, ale kilku poszkodowanych już wcześniej wytoczyło mu sprawy z powództwa cywilnego.
Jego niechlubna kariera zaczęła się w połowie 2010 roku, gdy zaczął kupować płody rolne od gospodarzy na Krajnie, a także na Pałukach. Miał firmę. Proceder trwał do 2013 roku.
Jak wyjaśnił sędzia Wiesław Chabecki, Jarosław A.-J. czytał ogłoszenia rolników zainteresowanych sprzedażą produktów i kontaktował się z nimi. Sam także aktywnie wyszukiwał tych, od których mógłby coś kupić. Najczęściej były to pszenica, jęczmień, owies, kukurydza i nawozy sztuczne.
Gdy wchodził na nowy teren, dobrze płacił, aby zyskać zaufanie klientów i wyrobić sobie dobrą opinię. A potem zaczynały się problemy.
Z klientami dogadywał się na przedłużony termin zapłaty, po czym nie płacił i zwodził ich, zapewniając, że dotrzyma zobowiązań.
Czasem tłumaczył, że jego klienci nie płacą mu i stąd trudności. Posługiwał się nawet nieprawomocnym wyrokiem sądu w takiej sprawie, jako że wytoczył proces z powództwa cywilnego dwóm osobom.
- Ten wyrok miał niejako legitymować jego prawdomówność w transakcjach. Gdy sprawa wyszła na jaw, nieprawomocne wyroki zostały anulowane - wyjaśnia sędzia.
Poszkodowani także próbowali odzyskać swoją należność na drodze powództwa cywilnego, ale egzekucje komornicze okazywały się nieskuteczne.
Oskarżony dobrze wiedział, jaka jest sytuacja, a jednak zawierał następne umowy - pieniądze uzyskane z jednej transakcji miały pokrywać zobowiązania związane z drugą i kolejnymi.
Transakcje opiewały na różne sumy - do kilku do kilkuset tys. zł, np. w jednej z firm zajmujących się obrotem produktami rolnymi zamówił 79 ton pszenicy, potem kilkaset ton jęczmienia i kukurydzy. I nie zapłacił.
W trakcie rozprawy oskarżony początkowo przyznał się do winy, ale potem twierdził, że jest niewinny.
Krzysztof Kaczmarek, obrońca oskarżonego, wyjaśniał podczas wcześniejszych rozpraw, że zaległości ze spłatą zadłużenia wynikały z problemów finansowych, a nie z chęci oszukania kogokolwiek. Zapewniał, że jego klient w znacznej części spłacił swoje zadłużenie.
Część należności rzeczywiście spłacił. - A jednak jego wina nie ulega wątpliwości, co potwierdzili świadkowie, poszkodowani i co wynika z wystawionych faktur - stwierdził sędzia Chabecki. - To były oszustwa, skazany doprowadził swoich klientów do niekorzystnego rozporządzenia mieniem o znacznej wartości.
W kilku przypadkach straty poszkodowanych były tak dotkliwe, że w tarapaty finansowe wpadły całe rodziny - nie miały środków na utrzymanie.
Mężczyzna był poszukiwany listem gończym, ponieważ się ukrywał. Policjanci zatrzymali go rok temu w jego domu w Więcborku.
Widząc mundurowych, schował się na balkonie, po czym uciekł po drabinie na dach i stanął za kominem. Tam policjanci go ujęli i trafił za kratki.