Sąd: Pogotowie dla Zwierząt rażąco naruszało przepisy. Stowarzyszenie ma zostać rozwiązane
Bezzasadne odbieranie zwierząt i uśmiercanie ich bez zgody właścicieli, nieoddawanie zwierząt oraz przetrzymywanie ich w nieznanych miejscach, a nawet manipulowanie nagraniami z interwencji – to główne argumenty, które zdecydowały o rozwiązaniu przez sąd stowarzyszenia Pogotowie dla Zwierząt. W ocenie sądu organizacja, która ma pomagać zwierzętom, zdecydowanie naruszała przepisy.
– Sąd nie ma żadnych wątpliwości, że działalność stowarzyszenia Pogotowie dla Zwierząt w sposób rażący i jednocześnie uporczywy narusza przepisy ustawy o ochronie zwierząt (…) Naruszanie ma charakter nagminny i celowy. Mimo kierowanych do stowarzyszenia pism wskazujących na uchybienia, mimo prowadzonego postępowania o rozwiązanie, stowarzyszenie nie zmienia swojej praktyki. Stąd w ocenie sądu nie ma warunków do przywrócenia działalności zgodnej z prawem – właśnie w taki sposób sędzia Jolanta Ludwiczak uzasadniała swoje postanowienie o rozwiązaniu stowarzyszenia Pogotowie dla Zwierząt.
Przypomnijmy, że pod koniec 2015 roku Tadeusz Teterus, starosta czarnkowsko-trzcianecki, złożył do sądu wniosek o rozwiązanie Pogotowia dla Zwierząt argumentując, że miało ono naruszać przepisy ustawy o ochronie zwierząt.
Czytaj też: Sąd nakazał rozwiązać Pogotowie dla Zwierząt. Stowarzyszenie łamało prawo?
Z opinią starosty zgodził się poznański sąd, który w lutym tego roku wydał postanowienie o rozwiązaniu organizacji. Udało nam się dotrzeć do szczegółowego uzasadnienia tej decyzji. Sąd uznał, że zabieranie zwierząt często było bezzasadne.
– W wielu przypadkach lekarz weterynarii nie potwierdzał okoliczności zagrożenia życia i zdrowia (zwierząt – dod. red.) stwierdzając, że wystarczające byłoby pouczenie właścicieli w kwestii właściwej opieki i monitorowanie sytuacji – uznała sędzia Jolanta Ludwiczak.
– Nie w każdym przypadku stowarzyszenie niezwłocznie zawiadamiało właściwy organ o odbiorze zwierząt. Po interwencji zwierzęta nie były umieszczane w schroniskach, lecz były wywożone w nieznane miejsca
- dodała.
Ponadto sędzia zwracała uwagę, że zwierzęta nie były zwracane właścicielom, nawet jeśli członkowie stowarzyszenia byli do tego zobligowani na mocy decyzji wójtów, burmistrzów czy prezydentów miast.
Czytaj też: Mają pomagać zwierzętom, a są oskarżani o akcje wbrew prawu
Sędzia Jolanta Ludwiczak argumentowała też, że przedstawiciele stowarzyszenia nie przedstawiali dokumentów z przebiegu interwencji. – Nie przedstawiano dowodów na znęcanie się nad zwierzętami przez właścicieli – uzasadniała swoje postanowienie.
I dodawała: – W wielu przypadkach zwierzęta były odbierane pod pretekstem przeprowadzenia badania przez lekarza weterynarii czy dokonania szczepienia i obietnicy, że zwierzę zostanie niezwłocznie zwrócone. Zwierzęta były odbierane bez sporządzenia protokołu z interwencji, bez wskazania właścicielowi miejsca ich pobytu. Właściciele nie otrzymywali żadnych informacji.
Sędzia zarzucała też przedstawicielom stowarzyszenia, że manipulowali nagraniami z interwencji i zwracała uwagę, że „stwierdzono przypadki poddania badaniu lekarskiemu innych zwierząt niż odebranych podczas interwencji”. Co więcej sędzia uznała, że odebrane zwierzęta były źle traktowane przez członków organizacji.
– Odebrane zwierzęta (…) przewożone były w nieprawidłowy sposób i lokowane w miejscach niespełniających wymagań ustawy. Przejęte przez stowarzyszenia zwierzęta uśmiercane były bez zgody właściciela – czytamy w pisemnym uzasadnieniu postanowienia sądu.
Czytaj też: Pogotowie dla Zwierząt w sądzie. Zostanie rozwiązane?
Przedstawiciele Pogotowia dla Zwierząt złożyli odwołanie od wyroku. Argumentowali, że sąd przy podejmowaniu decyzji nie wziął pod uwagę wszystkich dokumentów, które dostarczyły władze stowarzyszenia, a ponadto nie przesłuchał wszystkich świadków, o których wnioskowali przedstawiciele Pogotowia dla Zwierząt.