Sąd po stronie podatnika
Przedsiębiorca z Grudziądza walczy z toruńskimi celnikami, którzy uznali sprowadzony przez niego samochód ciężarowy za osobówkę. Wojewódzki sąd administracyjny stanął po stronie podatnika, wytykając urzędowi celnemu m.in. mijanie się ze stanem faktycznym.
W październiku 2012 r. Marek Nudler, przedsiębiorca z Grudziądza, sprowadził z Austrii land rovera defender 110 station wagon uti. Dwa lata później sprzedał auto kupcowi z Poznania i o nim zapomniał. W 2015 roku przypomnieli mu jednak o nim celnicy z Torunia. Zakwalifikowali oni samochód jako osobowy, od którego należało uiścić akcyzę. Zażądali 4800 zł z tytułu akcyzy i odsetek - łącznie ponad 7000 złotych.
Marek Nudler od początku jak mantrę powtarza:
- Ten samochód zjechał z linii produkcyjnej jako ciężarowy. Zamiast numeru nadwozia jest numer ramy, bo ciężarówki mogą mieć różną zabudowę. To nie jest żadne auto „z kratką”, czyli osobówka przerobiona na ciężarówkę!
Zdesperowany mężczyzna ściągnął certyfikaty, m.in. od dilera, z których jasno wynika, że auto w takim stanie, jako ciężarowe, zjechało z linii produkcyjnej. Ba, widoczne jest to również po rozkodowaniu numeru VIN. Zresztą podobne auta z powodzeniem służą również w polskich służbach ratowniczych: straży pożarnej, służbie zdrowia, policji, dźwigając specjalistyczną zabudowę.
Niedawno Wojewódzki Sąd Administracyjny w Bydgoszczy stanął po stronie podatnika:
(...) W pojeździe tym część osobowa jest oddzielona od towarowej metalową ścianą. Organ natomiast tę ścianę nazywa tylko przegrodą - potwierdza w uzasadnieniu do wyroku sędzia Zdzisław Pietrasik. (...) Pominięto szereg obiektywnych kryteriów pojazdu świadczących o jego zasadniczym przeznaczeniu do przewozu towarów (takich jak: wygląd, budowa nadwozia, brak przeszklenia w części towarowej, trwała ściana oddzielająca część pasażerską od towarowej). W ten sposób ustalono niepełny stan faktyczny.
Korzystne dla Marka Nudlera rozstrzygnięcie nie przeszkodziło urzędnikom dokonać egzekucji. Skarbówka na poczet należności zakwestionowanych przecież przez sąd I instancji zajęła ponad 400 zł zwrotu nadpłaconego podatku. Tymczasem Marek Nudler liczy obecnie każdy grosz, ponieważ walczy z nowotworem.
Zamiast poświęcić czas na leczenie, przedsiębiorca przepycha się z urzędami: urzędem celnym, skarbówką ze Szczecina, która dokonała zajęcia pieniędzy i skarbówką z Grudziądza. Stara się udowodnić, że pieniądze zostały zabrane bezprawnie. Co ciekawe, w jednym z pism potwierdził to naczelnik skarbówki ze Szczecina.
- Urząd zajął mi te pieniądze kilka miesięcy temu i nie jest skory do ich oddania - skarży się mężczyzna. Co na to urzędy?
- Przedmiotowa sprawa dotyczy postępowania sądowego, które nie zostało jeszcze zakończone prawomocnym wyrokiem - odpowiada Bartosz Stróżyński, rzecznik Izby Administracji Skarbowej w Bydgoszczy. - Ponadto informuję, że charakter pytań o nią wyklucza możliwość udzielenia odpowiedzi z uwagi na ograniczenia wynikające z przepisów dotyczących tajemnicy skarbowej zawartych w ustawie Ordynacja podatkowa.
Urzędnicy liczą, że sprawa w II instancji, czyli w Naczelnym Sądzie Administracyjnym, zakończy się korzystnie dla nich. Tak jak w sprawie firmy Inter-Car z Torunia, importującej pick-upy.