Są razem dzięki ogłoszeniu w gazecie
Pan Marian i pani Krystyna z Gubina myśleli, że resztę życia spędzą samotnie. Stało się inaczej dzięki ogłoszeniu w gazecie
Często mówią, że miłości nie trzeba szukać, bo sama przyjdzie. W przypadku państwa Szymańskich jest odwrotnie. Żadne z nich nie chciało być samotne przez resztę życia. Spotkali się dzięki rubryce z ogłoszeniami matrymonialnymi w Gazecie Lubuskiej.
Pan Marian, 62-letni zielonogórzanin, który obecnie mieszka w Gubinie nie miał w życiu szczęścia do kobiet. - Wcześniej miałem trzy partnerki. Niestety nie można mówić, że to była miłość - przyznaje z przykrością. Z ostatnią chciał nawet wziąć ślub, ale im bliżej ją poznawał, tym bardziej się od siebie oddalali.
- Byłem u proboszcza, który miał poprowadzić ceremonię. Widział, że jestem podłamany. Powiedział mi wtedy tak: „Marian! Nie jesteś garbaty, oszpecony, chory. Wszystko jest z Tobą w porządku. Może spróbuj dać ogłoszenie do gazety” - opowiada.
Pan Szymański początkowo nie uznał tego za dobry pomysł. - Tak naprawdę to byłem w szoku, że ksiądz to zaproponował - mówi. Pewnego dnia przechodził obok redakcji w Zielonej Górze i wstąpił do biura ogłoszeń. - Pomyślałem sobie wtedy czemu nie. Lepiej spróbować, niż żyć samotnie - przyznaje.
Jednak początkowo nawet tutaj nie miał szczęścia. - Najpierw spotkałem się z jedną panią, nie przypadliśmy sobie do gustu. Podobnie było w drugim przypadku - opowiada.
Mężczyzna zrezygnowany wstąpił do biura ogłoszeń, żeby nadać je po raz trzeci. - Powiedziałem wtedy pani, która przyjmowała ogłoszenie, że ostatni raz to robię. Ona odpowiedziała: Niech się pan nie martwi, znajdzie pan swoją drugą połówkę - mówi 62-latek.
Można powiedzieć, że do trzech razy sztuka, ponieważ słowa pani z działu ogłoszeń sprawdziły się. Pan Marian poznał panią Krystynę z Gubina, która wyróżniała się między innymi ogromną miłością do zwierząt. Ale nie tylko. To był 13 lutego 2015 roku...
Czy po sześćdziesiątce można się zakochać? Pan Marian uważa, że tak. - Jak tylko zobaczyłem Krystynę, to wiedziałem, że będziemy razem - przyznaje mężczyzna. Postronne osoby może to dziwić, ponieważ kiedy seniorzy się poznali, to pani Krystyna była już po czterech udarach. - Pierwszy miałam w 2008 roku, po śmierci mojej mamy - przyznaje kobieta. Zaznacza, że wtedy nie odczuła żadnych efektów.
Dopiero jak udar uderzył ponownie, to zaczęło się to mocno odbijać na jej zdrowiu. - Mam nawet problemy z chodzeniem - przyznaje rodowita gubinianka. Do niedawna funkcjonowała dzięki opiekunce. Mało tego, kobieta od dłuższego czasu miała też problem z utrzymaniem. Po śmierci matki musiała zostawić poprzednie mieszkanie, ponieważ nie było ją na nie stać. - Pewnie większość mężczyzn w moim wieku, gdyby zobaczyło Krysię, to odwrócili by się na pięcie i uciekli. Ja o tym w ogóle nie myślałem - przyznaje pan Marian.
Minęło zaledwie kilka miesięcy i para, która niedawno się poznała zaczęła myśleć o ślubie. - Czemu nie? Nie mamy przecież zbyt dużo czasu żeby się zastanawiać, prawda? - śmieje się M. Szymański.
Niezbyt dobrze przyjęło to otoczenie zarówno pana Mariana, jak również pani Krystyny. - Znajomi oraz rodzina krzyczeli, że oszaleliśmy. Że to nienormalne, brać ślub w takim wieku. Aj, jaki tam nienormalne - żachnął się pan Marian. - Ilu ludzi np. w domach starców bierze śluby po 80 roku życia? Było mnóstwo takich przypadków - zauważa.
- Wiele osób próbowało nas od tego odwieść. Moja siostra pytała z przekąsem po co mi to na starość? Kto będzie mnie doglądał? Może i miała trochę racji, ale ja chciałem zaopiekować się Krystyną - opowiada mężczyzna.
Moja siostra pytała z przekąsem po co mi to na starość?
Jego małżonka przyznaje, że jej rodzina również nie była zbyt zadowolona z jej decyzji. - Zgodziłam się, chociaż mój brat był bardzo przeciwny. Teraz jednak poznali się bliżej z Marianem i bardzo się polubili, co mnie cieszy - mówi pani Krystyna.
Wkrótce będą obchodzić rocznicę. Ślub wzięli 24 października zeszłego roku. Żyją razem, w niewielkim ale przytulnym mieszkaniu. Często razem wychodzą na balkon, albo na podwórko.
Seniorom nie wystarczy jednak podpisanie papierka, które świadczy o tym, że są tylko małżeństwem. - Oboje jesteśmy katolikami. Chcielibyśmy wziąć ślub kościelny - mówią. To najprawdopodobniej się stanie w grudniu tego roku.
Najważniejsze pytanie - czy są szczęśliwi? - Jak nigdy - przyznaje M. Szymański. - Nie wyobrażałem sobie, że tak to się potoczy - dodaje.
Pani Krystyna mówi, że również jest szczęśliwa chociaż martwi się, gdy mąż wychodzi do pracy (jest ochroniarzem). - To niebezpieczna praca. Nie jest już młody. Dodatkowo miał wypadek samochodowy i od tamtego czasu ma problemy z nogami. Radzi sobie. I zawsze cieszę się jak do mnie wraca - przyznaje.