Są pierwsze reakcje na nowe nazwy ulic w Chojnicach
Sęk w tym, że trudno będzie przekonać do nieznanych osób.
Nie będzie tak prosto umieścić naszego kandydata na tabliczce z nazwą ulicy, jeśli to kompletnie nieznana osoba. Jest taka szansa przy okazji „dekomunizacji” nazw ulic, ale trzeba będzie zrobić wiele, by swojego faworyta przepchnąć.
Po pierwsze dlatego, że w ratuszu działa zespół ds. nazewnictwa ulic, który już ma obszerną listę zmienników, po drugie - gdy proponowane nazwisko jest praktycznie nieznane, trzeba będzie zadbać o jego wypromowanie.
Tak będzie na pewno z Ludwikiem Walterem Renkiem, o którego umieszczenie na tabliczce jednej z ulic upomina się Lokalna Grupa Działania „Sandry Brdy”. Czy w tej chwili ktoś w Chojnicach go zna? Najpewniej garstka tych, którzy byli na promocji jednego z wydawnictw dotyczącego Kosznajderii. - A jest to wybitna postać, można by o niej nakręcić sensacyjny film - mówi prezeska „Sandrów Brdy” Grażyna Wera-Malatyńska.
Renk urodził się w rodzinie kupieckiej w Chojnicach w 1917 r. Tu ukończył gimnazjum, studiował na Politechnice Warszawskiej, gdzie uzyskał tytuł inżyniera. Walczył w 1939 r. w polskim wojsku, dostał się do niewoli, ale uciekł i z powrotem znalazł się w Chojnicach. Jako Kosznajder przyjął kategorię Volksdeutscha i podjął pracę w berlińskim Siemensie. Nawiązał też współpracę z AK i zbierał materiały dla Komendy Głównej. Wpadł i był bestialsko traktowany podczas śledztwa. Za zdradę Niemiec dostał wyrok śmierci, został ścięty w 1944 r. Nikogo nie wydał.