Rzucił gry komputerowe, bo w głowie ma pomysły, jak ratować ludzkie życie
Kiedy dekadę temu przekonywał, że aplikacje na telefony komórkowe będą pomagać w leczeniu chorych, brali go za wariata. Mateusz Kierepka zaufał jednak instynktowi i stworzył MedApp - firmę, która udowadnia, że wirtualne technologie z powodzeniem mogą służyć pacjentom
Na pierwszy rzut oka wyglądają niepozornie, jak nowoczesne narciarskie gogle. Wystarczy jednak włożyć je na głowę, by odkryć nową „pomieszaną rzeczywistość”, dotychczas znaną tylko z książek science - fiction. Okulary HoloLens to urządzenie stworzone z myślą o mapowaniu otoczenia i nakładaniu na rzeczywiste przedmioty cyfrowych informacji - tzw. hologramów. Patrząc przez nie na własny pokój, przed oczami możemy jednocześnie wyświetlić np. ekran popularnego komunikatora. Albo trójwymiarowy model bijącego w naturalnym rytmie serca, stworzony przez krakowskich inżynierów.
Kiedy w amerykańskim Redmond pracownicy Microsoftu - twórcy okularów HoloLens - uznali, że ich produkt jest już gotowy do sprzedaży, jedna z pierwszych paczek zawierających innowacyjne urządzenie trafiła właśnie pod Wawel. - W momencie gdy dowiedziałem się, że taka technologia powstaje, od razu chciałem zapisać się na listę chętnych, którzy będą mogli ją wykorzystać do stworzenia własnych rozwiązań. Współpraca europejskich firm z Microsoftem była wtedy utrudniona, ale na szczęście mamy swoją siedzibę również w Stanach Zjednoczonych, dlatego nam się udało - wspomina Mateusz Kierepka, prezes i twórca firmy MedApp, specjalizującej się w technologiach medycznych. - Mając już w rękach HoloLens, zaczęliśmy się zastanawiać, do czego mogłyby one posłużyć. I pierwszym co przyszło mi do głowy, była wizualizacja serca w trójwymiarze - dodaje.
Dzięki współpracy ze specjalistami z Instytutu Kardiologii Uniwersytetu Jagiellońskiego w grudniu stworzony przez MedApp hologram pomógł w leczeniu pierwszego pacjenta z chorym sercem. Zespół kardiologów i kardiochirurgów, zanim wszedł na salę operacyjną, najpierw zabieg wszczepienia zastawki aortalnej przećwiczył na wirtualnym modelu, idealnie odzwierciedlającym prawdziwy narząd, stworzonym w oparciu o zdjęcia z tomografu. Na razie krakowscy lekarze jako jedyni na świecie mogą korzystać z tego rodzaju pomocy, ale MedApp już pracuje nad rozwojem swojej technologii, tak by mogła posłużyć jak największej liczbie chorych.
Prezes Kierepka o swojej firmie mówi, że powstała z myślą o tym, by pacjenci - po prostu - byli zdrowsi. Miłość do technologii szef MedApp wyniósł z domu rodzinnego. Pierwszy komputer z zagranicy przywiózł jego ojciec. Mateusz był wtedy w szóstej klasie podstawówki. Najpierw urządzenie służyło mu głównie do rozrywki, szybko doszedł jednak do wniosku, że dobrze byłoby przy jego pomocy stworzyć własną grę.
- Jestem samoukiem, podstaw programowania uczyłem się z książek. Przyjeżdżałem po nie na giełdę do Krakowa, pamiętam, że w tamtym okresie część z nich była jeszcze pisana na maszynie - opowiada.
Do tego, że za kilka lat o zdrowie pomogą nam dbać aplikacje w telefonach komórkowych, Kierepka przekonywał kolegów po fachu już dekadę temu. Wtedy brali goza niegroźnego wariata. Jego firma najpierw zajmowała się tworzeniem gier i rozwiązań technologicznych dla dużych przedsiębiorstw. Trzy lata temu postanowił jednak postawić wszystko na jedną kartę. Znalazł inwestora, przekonał go, że do zarządzania zdrowiem mogą z powodzeniem służyć systemy informatyczne i zaczął je projektować. - Zdrowie i życie jest dobrem najwyższym, uznałem więc, że to bardziej potrzebne niż tworzenie kolejnych gier - tłumaczy.
Dziś MedApp notowana jest już na giełdzie, a Kierepka liczy, że jeszcze w tym kwartale rozpocznie sprzedaż innowacyjnego systemu do monitorowania pacjentów. - Statystycznie osoby przewlekle chore w ciągu roku siedmiokrotnie trafiają do szpitala. Mam nadzieję, że dzięki naszemu rozwiązaniu uda się zmniejszyć liczbę tych wizyt, a może nawet doprowadzić do tego, że pacjent nie będzie musiał wcale pojawiać się w szpitalu - mówi.
Pomysł MedApp jest prosty. Wystarczy chorego wyposażyć w zestaw urządzeń służących do pomiaru wskazanych parametrów, istotnych przy danym schorzeniu. Jednym z jego elementów może być inteligentny zegarek badający temperaturę, puls i wykonujący EKG. - Dodatkowo wyposażony jest on w nadajnik GPS i przycisk alarmowy. Jeżeli chory upadnie, system od razu powiadomi o tym osobę monitorującą, a ponieważ zegarek to również telefon komórkowy, umożliwia natychmiastowy kontakt z takim pacjentem i zweryfikowanie, co dokładnie się stało i czy nie wymaga on fachowej pomocy - wyjaśnia prezes.
Wszystkie informacje zbierane przy pomocy zegarka automatycznie trafiają do lekarza. W razie potrzeby u chorego regularnie można sprawdzać także inne parametry, np. masę ciała - wystarczy, żeby stosowana do tego waga była wyposażona w technologię bluetooth, która umożliwi przesyłanie danych. Jeśli dojdzie do przekroczenia kontrolowanych parametrów, system uruchomi alarm, a u pacjenta pojawi się członek zespołu medycznego albo zdalnie przekaże mu precyzyjną informację, jaki lek powinien przyjąć.
Szef MedApp idzie jednak o krok dalej i chce… przewidywać przyszłość chorych. Od 1,5 roku firma razem z naukowcami z Krakowa i Edynburga pracuje nad tzw. sztuczną inteligencją - systemem, który wykorzystując bazy, zawierające informacje medyczne milionów osób, będzie w stanie wskazać z dużym prawdopodobieństwem, na co narażony jest dany pacjent.- Działa to w ten sposób - system widzi, że wyniki trzech badań wykonanych u Jana Kowalskiego są zbliżone do tych u Jana Nowaka, u którego kilka miesięcy później wystąpił zawał serca. Ostrzega więc lekarza, że u Kowalskiego również istnieje takie ryzyko - opowiada Kierepka. Podkreśla jednak, że sztuczna inteligencja nigdy nie zastąpi żywego lekarza, chociaż medycy zyskiwać będą coraz więcej inteligentnych asystentów. Nie tylko w postaci programów i aplikacji, ale także np. tabletek z wbudowanymi czujnikami informującymi o reakcjach organizmu albo inteligentnych kubków, które w czasie picia kawy na podstawie śliny i oddechu są w stanie ocenić ryzyko zachorowania na nowotwór!
Na asystentów, będących dziełem jego zespołu, Kierepka znalazł już chętne lecznice nie tylko w Polsce, ale także na całym świecie. Jego dzień pracy jest wyjątkowo długi, bo kiedy kończy rozmowy z rodakami, do życia budzą się właśnie kontrahenci ze Stanów Zjednoczonych, Chin czy Korei. W prowadzeniu biznesu pomaga mu stoicki spokój, który wypracował przez lata, trenując koreańską sztukę walki Shim Gum Do, której istotnym elementem jest medytacja.
Szef MedApp przyznaje, że na razie jego pomysły posłużą głównie chorym korzystającym z prywatnych lecznic. Bariery chce jednak łamać, a nie budować. Dlatego razem z innymi przedsiębiorstwami z tej branży cały czas współpracuje z Ministerstwem Zdrowia nad wdrożeniem kolejnych rozwiązań z zakresu telemedycyny do publicznego systemu opieki zdrowotnej. - Społeczeństwo nam się starzeje, a telemonitoring jest sposobem, żeby rozwiązać problem jakim są braki lekarzy i pielęgniarek. Daje również szanse na wymierne oszczędności, które pojawią się, jeśli uda nam się część chorób zdiagnozować szybciej, zapobiec ich rozwojowi i zastosować tańszą terapię, nie mam więc wątpliwości, że jego powszechność będzie rosnąć - przekonuje Kierepka.
- Mateusz Kierepka pochodzi z Nowego Wiśnicza. Ukończył studia na krakowskiej Akademii Górniczo-Hutniczej na kierunku inżynierii informatycznej. Jest prezesem firmy MedApp. Małopolskie przedsiębiorstwo opracowało unikatową technologię tworzenia hologramów serc, która posłużyła do przeprowadzenia pierwszej na świecie wirtualnej operacji tego narządu. MedApp opracował również innowacyjny system zdalnego monitorowania zdrowia pacjentów, a teraz pracuje nad jego rozszerzeniem o kolejne funkcje