Rzucić sztukę po to, żeby ruszyć na barykady?
Gratuluję Panu nagrody aktorskiej w „Obywatelu” na tak poważnym włoskim i chrześcijańskim festiwalu w Terni. To zaskakujące, że Włosi tak dużo zrozumieli z naszych zmian politycznych. Ale niedawno fiński reżyser Aki Kaurismaki powiedział, że przestaje robić filmy, bo sztuka nic nie może. Trzeba zawiesić tworzenie i… ruszyć na barykady. Co Pan na to?
Jeszcze nie jestem na etapie aż takiego zwątpienia w sztukę, żeby się z tym zgodzić. Awantury wobec niektórych spektakli w Polsce ostatnio i histeria polityków świadczą raczej o tym, że sztuka wciąż budzi emocje. Nawet teatr, który ma stosunkowo najmniejszy zakres rażenia. O czym to świadczy? Raz - że siła żywego słowa i żywego obrazu ciągle jest duża. Jak również, paradoksalnie, że nie wszyscy muszą rzecz zobaczyć, żeby protestować.
To pewnie nie jest wynalazek najnowszy, że protestuje się „na wyrost”, „na wszelki wypadek”, albo dlatego, że ktoś coś skojarzył, że to przeciw „wartościom”. To daje asumpt i jednej, i drugiej stronie do snucia albo legendy, albo protestu. Zawsze tak było. Ja sam pamiętam sprzed lat różne teatralne protesty! Teatr się do tego nadaje, bo jest „żywy”. Ale już „Ucho Prezesa” ma potężną siłę rażenia, nawet politycy mogą się czuć dotknięci. Dawniej by się mówiło, że jest jakieś medium poza obiegiem państwowym, a ma taką siłę!
Ale, na szczęście, ta władza w ogóle nie docenia Internetu! Oni jeszcze ciągle wierzą w telewizję. A nawet dzieci, a więc widownia, na którą za chwilę będą liczyć, w ogóle telewizji nie ogląda. Nie mówiąc o młodzieży, która w mieszkaniach nawet nie ma telewizyjnych aparatów.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień