Rzeźba wiolonczelistki ubarwi podwórko przy Kijowskiej. Stworzył ją Jerzy Grygorczuk [ZDJĘCIA]
Wiolonczelistka to taka szczególna postać w orkiestrze. Jest też trochę prowokująca. I taka prowokująca rzeźba stanęła na placu zabaw w pobliżu Opery i Filharmonii Podlaskiej
Najpierw powstało nowe osiedle bloków, potem pomysł, żeby jakoś odróżnić je od innych. I chyba się udało. Bo między budynkami przy ul. Kijowskiej pojawiła kolorowa rzeźba. Dzisiaj w samo południe zostanie odsłonięta.
Instalacja stoi przy placu zabaw i przedstawia kolorową wiolonczelistkę.
- Można powiedzieć, że to kontynuacja poprzednich rzeźb, które były zebrane na wystawie „Gadające Głowy” w 2013 roku w Centrum Nowoczesnego Kształcenia Politechniki Białostockiej - mówi Jerzy Grygorczuk, autor wiolonczelistki. Wszystkie były rzeźbione w akrylu.
- Ale sam ten materiał nie daje takiego efektu. Jest szary, nie wzbudza wielu emocji. Biel jest piękna, ale tylko w warunkach szpitalnych - mówi twórca.
Dlatego artysta na koniec pokrywa swoje dzieła żywicą. I dopiero wtedy zyskują one tęczowe kolory.
- Barwy w sztuce były od zawsze. Greckie panteony, które kojarzymy raczej z odcieniem kości słoniowej, też były zdobione. A my o tym zapominamy. I dlatego pytanie o kolor w mojej rzeźbie pojawia się od początku mojej twórczości - mówi Grygorczuk.
Rzeźby tego autora zawsze są utrzymane w podobnej tonacji kolorystycznej. Na przykład najnowsza wiolonczelistka jest w jesiennych kolorach.
- A te znakomicie pasują do drewna, z którego wykonuje się instrument - zwraca uwagę Grygorczuk.
Rzeźby tego artysty łączy jeszcze jedno - motyw antropomorfizmu, czyli połączenia człowieka z jakimś przedmiotem. A konkretnie nadawanie martwym przedmiotom, rzeczom cech ludzkich. W „Gadających Głowach” Grygorczuk inspirował się tym, co widzi wokół.
- Wszędzie widzimy i słyszymy gadające głowy. Informacje, plotki, banialuki, bełkoty, brak czasu na selekcję co ważne, a co miałkie - wylicza autor.
A wiolonczelistka to spójne połączenie kobiety z instrumentem.
- Orkiestra i muzyka pomagają wydobyć z człowieka swoje wnętrze, emocje - zaznacza Jerzy Grygorczuk.
Muzyka sprzyja też otoczeniu, w którym stoi rzeźba. Bo to przy ul. Kijowskiej, blisko Opery i Filharmonii Podlaskiej.
- Właśnie ze względu na tę okolicę zdecydowaliśmy się na taki pomysł - mówi Władysław Bojarczyk, białostocki deweloper.
- Być może inspiracją była też słynna piosenka Skaldów pt. „Prześliczna wiolonczelistka”, znana zarówno z młodości prezesa firmy, jak i mistrza. Być może jedno i drugie - przypuszcza Dariusz Rzosiński, pracownik dewelopera.
Rzeźba wiolonczelistki ma być namiastką tego, co powstanie w przyszłości.
- Nie mogliśmy się doczekać, kiedy wydział architektury Politechniki Białostockiej i miasto zajmie się pobliskim parkiem. Dlatego zafundowaliśmy mieszkańcom taki element sztuki. Bo w parku docelowo ma powstać przestrzeń, gdzie lokalni twórcy będą mogli przedstawiać swoje prace - tłumaczy Dariusz Rzosiński.
Chociaż początkowo pomysł na ozdobę bloku był inny, ostatecznie skończyło się na wiolonczelistce. Rzeźba stoi na placu zabaw dla dzieci.
- Najpierw zaproponowałem białostoczankę, która miała przedstawiać mamę Muminka z kreskówki. Ale wszystko co nowe, na początku spotyka się z oporem. Dopiero potem się przyzwyczajamy - mówi Grygorczuk.
Dlatego rzeźbiarz zasugerował wiolonczelistkę. Dlaczego jednak nie skrzypaczkę?
- Wiolonczelistka to taka szczególna postać w orkiestrze - zauważa. - Jest też trochę prowokująca. Tworząc, trzeba się kierować tym, co spodoba się widowni. Ale też tym, z czym sami się zgadzamy - dodaje autor.
W przestrzeni Białegostoku mamy niewiele podobnych instalacji. Jest „Maska” Bogusława Szycika, czy „Podróż” Michała Jackowskiego w centrum miasta. Jest „Pies Kawelin” dłuta Małgorzaty Niedzielko. Są „Praczki” Stanisława Horno-Popławskiego, są rzeźby w ogrodzie Pałacu Branickich. Ale to wciąż niewiele.
- Kto u nas lubi rzeźby? Mnóstwo jest pomników. A jeśli laik myśli o sztuce, to raczej w głowie pojawia mu się malarstwo - mówi Grygorczuk.
Wiolonczelistka przy ulicy Kijowskiej to także kolejna w tym roku (po odsłonięciu pomnika Marszałka Piłsudskiego na jednej z posesji na Bojarach) prywatna inicjatywa.
- To taki ukłon w stronę sztuki - mówi Władysław Bojarczyk.
Jedno jest pewne. Nowa wiolonczelistka będzie miała wielu obserwatorów. Bo stoi na podwyższeniu, między wejściem do klatek i wjazdem do garaży. Zapewne też przyciągnie melomanów odwiedzających pobliską operę.
Sylwetka
Jerzy Grygorczuk urodził się w 1944 roku w Białymstoku. Ukończył Liceum Plastyczne w Supraślu w 1964 r. Następnie studiował w Państwowej Wyższej Szkole Sztuk Plastycznych w Gdańsku na Wydziale Rzeźby w pracowni prof. Franciszka Duszeki. Od 2000 roku jest pracownikiem Katedry Architektury Wnętrz Politechniki Białostockiej. W swoim dorobku artystycznym ma udział w kilkudziesięciu wystawach zbiorowych w kraju (m.in. Białystok, Warszawa, Kraków, Gdańsk, Poznań) i zagranicą (m.in. Niemcy, Bułgaria, Włochy, Syria, Rosja, Węgry, Czechy), a także realizacje sakralne, m.in. Droga Krzyżowa w Narewce (1971), Rzeźby Sakralne do Kościoła w Stolnikach (1977), tabernakulum i ołtarz w kościele św. Jerzego w Białymstoku (2000/2001), nagrobek księdza Stanisława Rabiczki (2005). Do dzieł Grygorczuka należą też: Pomnik Obrońców Białegostoku 1939r. (1973), Pomnik Orła Białego w Tykocinie (1982), Pomnik Marszałka Piłsudskiego w Sokółce (1995).