Rzekami mają popłynąć miliardy
Polskie drogi wodne są najbardziej zaniedbane w całej Europie. Ale jest rządowy plan ich odnowienia.
Za 15 lat barki z towarami mają bez problemów przepłynąć z zachodu Europy przez Nakło, Bydgoszcz, Toruń, Włocławek na wschód. Mają swobodnie pływać po Wiśle z portów Trójmiasta na Bug i dalej na Morze Czarne. Wreszcie - i to jest priorytet - mają pływać po Odrze niemal tak intensywnie, jak na Renie.
Tak przynajmniej zakłada plan przygotowywany przez Ministerstwo Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej - podaje Informacyjna Agencja Radiowa. IAR powołuje się na wiceministra tego resortu Jerzego Maternę. Koszty tego planu oszacowano wstępnie na 60 mld zł.
Wymienione trzy szlaki wodne o randze międzynarodowej (E30, E40 i E70) są nim na razie tylko w teorii, bo nie spełniają żadnych norm. Przez to Polska jest jedynym krajem w Europie, przez który nie można przepłynąć barką z zachodu na wschód i odwrotnie. Po modernizacji szlaki będą spełniać co najmniej IV klasę żeglowności, a zatem umożliwiać żeglugę jednostkom 1000-1500-tonowym.
- To bardzo dobry projekt - ocenia prof. Zygmunt Babiński, hydrolog z Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy, twórca kierunku studiów rewitalizacja dróg wodnych, członek Krajowej Rady Gospodarki Wodnej. - Jeśli jednak rząd chce udrożnić Wisłę do czwartej klasy żeglowności, nie obędzie się bez budowy zapór. Na dolnej Wiśle, poniżej zapory włocławskiej, powinno ich powstać jeszcze od sześciu do ośmiu. Postawiłbym raczej na osiem, jako że teraz buduje się mniejsze zapory, mniej ingerujące w środowisko, a przy tym wyposażone w bypassy, którymi mogą swobodnie przepływać ryby i inne stworzenia wodne.
Zdaniem naukowca, udrożnienie wiślanego szlaku E40 wymaga również inwestycji na Bugu, ewentualnie na środkowej Wiśle w okolicach Puław, skąd można wykopać kanał w stronę Prypeci. To jednak wymaga budowy zapór także na tym odcinku Wisły. Niemniej to właśnie budowa zapór na Wiśle wymagałaby zaangażowania większych funduszy niż 60 miliardów.
Jeden stopień wodny z hydroelektrownią kosztuje ok. 3,5 mld zł, ale taka inwestycja zwraca się dzięki produkcji energii elektrycznej po 6-7 latach.
Są także inne korzyści:
- eliminuje się ryzyko powodzi
- retencjonuje ogromne ilości wody
- daje się pracę tysiącom ludzi
Babiński zauważa, że budowa zapór i zbiorników wpłynęłyby również na rozwój turystyki i rekreacji wodnej, czyli kolejnego czynnika aktywującego gospodarkę, a przy tym wpływającego na poprawę zdrowia społeczeństwa.